Komentując wypowiedzi prezydenta Białorusi Alaksandra Łukaszenki jeden z rozmówców "Wiedomosti", były funkcjonariusz służb specjalnych, ocenił, że wynika z nich, iż władze białoruskie dobrze wiedziały, że Rosjanie - w tym byli lub obecni najemnicy - podróżują przez Białoruś.

Zdaniem tego źródła niezależnie od tego, czy Rosjanie byli na urlopie, czy też mieli z Mińska udać się do innych krajów, było to uzgodnione ze stroną białoruską. Z tego powodu rozmówca "Wiedomosti" określa działania Mińska jako świadome i nadzwyczaj nieprzyjazne wobec Rosji.

Wicedyrektor Instytutu Krajów WNP Władimir Żarichin powiedział "Wiedomostiom", że uważa incydent za "informacyjną prowokację".

Reklama

Incydent jest najtrudniejszym spośród ostatnich wydarzeń w relacjach rosyjsko-białoruskich i może mieć poważne następstwa dla relacji dwustronnych - ocenił Konstantin Makijenko, ekspert Ośrodka Analiz Strategii i Technologii. Rozmówca "Wiedomosti" zaliczył go do innych przypadków, gdy - jego zdaniem - Mińsk działał faktycznie wbrew interesom Rosji. Białoruś nadal prowadzi szeroką współpracę wojskowo-techniczną z Kijowem i w ograniczonym stopniu popiera Rosję na płaszczyźnie dyplomacji, np. nie uznała niepodległości Abchazji i Osetii Południowej - przypomniał ekspert.

Ponadto Mińsk "demonstracyjnie" rozwija relacje z Gruzją i nie pomógł Rosji podczas jej interwencji militarnej w Syrii - powiedział Makijenko.