Z Dariuszem Jagiełłą rozmawia Sebastian Stodolak
Przez 16 lat w Warszawie, najbardziej różnorodnym i najludniejszym polskim mieście, tylko raz byłem świadkiem bójki. Z mojej perspektywy stolica to bardzo bezpieczne miejsce. Tak jest naprawdę?
To zależy, o czym mówimy, co definiujemy i co chcemy oceniać.
Ogólną liczbę przestępstw popełnianych na danym terytorium.
Reklama
Być może nie zauważa pan przestępstw, które są popełniane, bo dzisiaj zdecydowanie więcej z nich jest niewidocznych. Nie ma już spektakularnych bomb wybuchających pod samochodami, wymuszania haraczy na Starym Mieście. To się po prostu w ogólnym rozrachunku nie opłaca sprawcom – łatwiej zostać pojmanym, a i dowodów o wiele więcej. Dziś obserwujemy za to np. metody na wnuczka, na policjanta, na inkasenta, spekulacje przy użyciu kryptowalut czy przestępstwa w cyberprzestrzeni, których miejsce i czas popełnienia są trudne do ustalenia, a w dodatku wiedza o nich bardzo późno dociera do organów wymiaru sprawiedliwości. W internecie jeden dzień zwłoki w poszukiwaniu dowodów i sprawców to wieczność. Jeśli pan nie widział przestępstw na własne oczy, to super, ale może nie było pana w odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie i tym lepiej dla pana. A czy stolica jest najbezpieczniejszym miastem w Polsce? Być może. Mam na myśli liczbę patrolujących funkcjonariuszy, monitoring.
Eurostat publikuje dane na temat przestępstw w całej Europie. Polska wypada wyjątkowo dobrze, w niektórych kategoriach notujemy kilkanaście razy mniej przestępstw niż inne kraje. Mieszkamy w oazie spokoju?
Statystyka ma swoje wady i zalety. Każdy może wybrać sobie jej kawałek i uzasadnić odpowiadające mu twierdzenie. Punktem wyjścia w takim pytaniu i takiej analizie powinno być ustalenie, skąd te dane pochodzą, jak były gromadzone itp. Słowem, jaki jest możliwy błąd statystyczny. Funkcjonuje wiele statystyk: policyjne, prokuratorskie, sądowe i wszystkie one wskazują na inne dane, nawet w obrębie tej samej grupy przestępstw.