Mężczyzna umiera po incydencie medycznym podczas interakcji z policją. (...) Dwóch funkcjonariuszy przybyło i zlokalizowało podejrzanego mężczyznę, prawdopodobnie w wieku 40‒50 lat, w jego samochodzie. Nakazano mu wyjść z samochodu. Po tym, jak wyszedł, stawiał fizyczny opór. Funkcjonariuszom udało się założyć podejrzanemu kajdanki. Zauważyli, że mężczyzna zdaje się cierpieć z powodu problemów natury medycznej. Policjanci wezwali karetkę pogotowia. Został przetransportowany karetką do Hennepin County Medical Center, gdzie zmarł niedługo później. W żadnym momencie w czasie tego incydentu nie użyto jakiegokolwiek rodzaju broni”.
Powyższy cytat to fragment krótkiej notatki opublikowanej przez służby prasowe policji w Minneapolis po śmierci czarnoskórego George’a Floyda. Śmierci, która w maju zeszłego roku wywołała oburzenie w całych Stanach Zjednoczonych i falę potężnych protestów w tysiącach miast przeciwko brutalności policji i rasizmowi niektórych funkcjonariuszy.
Ale na podstawie notatki nie sposób się domyślić, cóż tak bulwersującego było w tym konkretnym zatrzymaniu. Liczący nieco ponad 200 słów komunikat nie przywołuje nazwiska ofiary. Nie mówi też o tym, że w czasie interwencji biały policjant przez ponad dziewięć minut klęczał na karku zatrzymanego, mimo że ten leżał już wówczas na ulicy zakuty w kajdanki i nie stawiał oporu. Funkcjonariusz kontynuował ucisk, mimo błagalnych próśb przyglądających się interwencji przechodniów i samego Floyda, który wyraźnie mówił, że nie może oddychać. Klęczał po tym, gdy zatrzymany stracił przytomność, na co zwracali uwagę ludzie wokół. Kolano z karku zdjął dopiero po przyjeździe karetki, ale wówczas na interwencję medyczną było już za późno.
Reklama