W środę rzecznik Pentagonu John Kirby zapowiedział, że Stany Zjednoczone wyślą do Niemiec, Polski i Rumunii kolejne 3 tys. żołnierzy. Tysiąc ma trafić do Rumunii, a dwa tysiące zostaną skierowane do Polski i Niemiec. Jak powiedział Kirby, większość z tych 2 tys. żołnierzy będzie stacjonować w Polsce. Rzecznik zaznaczył, że możliwe jest rozmieszczanie kolejnych wojsk USA w Europie.

Jabłoński pytany w TVP Info, jak polskie MSZ ocenia te decyzje Pentagonu, odpowiedział, że "to jest decyzja w bardzo dobrym kierunku". "O tym wzmocnieniu naszych zdolności obronnych poprzez wsparcie sił sojuszniczych rozmawialiśmy już od dłuższego czasu i będziemy w dalszym ciągu te rozmowy kontynuować" - dodał. Uzasadnił to "niezwykle groźną sytuacją" nie tylko dla samej Ukrainy, ale i dla "stabilności w Europie".

"Więc bardzo dobrze, że sojusznicy to dostrzegają; to też jest efekt długiej i ciężkiej pracy dyplomatycznej Polski, ale także innych krajów regionu Bukareszteńskiej Dziewiątki (grupę tę tworzy 9 państw wschodniej flanki NATO: Bułgaria, Czechy, Estonia, Litwa, Łotwa, Polska, Rumunia, Słowacja i Węgry)" - podkreślił wiceszef polskiej dyplomacji. Jednocześnie Jabłoński zapowiedział czwartkowe spotkanie "tej wschodniej części NATO z Rumunią, która jest współgospodarzem tego formatu". "Będziemy rozmawiali też z naszymi pozostałymi partnerami o tym, jak lepiej się bronić, jak wzmacniać odporność, i przede wszystkim o tym, jak skutecznie odstraszać Rosję, bo to cały czas jest możliwe" - powiedział.

Zapytany o powody przyjęcia formatu współpracy brytyjsko-polsko-ukraińskiej w dziedzinie bezpieczeństwa Jabłoński odpowiedział, że "staramy się wspierać Ukrainę, wzmacniać jej zdolności obronne w bardzo różnych formatach, na różne sposoby, a podstawowym polem działania są sojusze, w których uczestniczymy, a to jest NATO, Unia Europejska, a także OBWE, któremu w tym roku przewodniczymy".

Reklama

"Ale to nie zmienia faktu, że rozmawiamy też bezpośrednio z państwami, które są gotowe zaangażować się znacznie bardziej" - powiedział wiceszef MSZ zaznaczając, że rozmowy trójstronne z Wielką Brytanią i Ukrainą "mają służyć właśnie temu - dodatkowemu udzieleniu gwarancji Ukrainie".

"Bo my postrzegamy Ukrainę, jako partnera, jako przyjaciela, ale przede wszystkim, także jako gwarancję stabilności w naszym regionie. Jeżeli Ukraina miałaby zostać podporządkowana Władimirowi Putinowi, to bezpieczeństwo całej Europy Środkowo-Wschodniej znacząco by się obniżyło. I walczymy o to wszelkimi dostępnymi metodami, żeby tak nie było, a wręcz przeciwnie, żeby tę niezależność i stabilność Ukrainy umacniać" - oświadczył.

Jak dodał, "korzystamy także ze wsparcia takich sojuszników jak Wielka Brytania, która od wielu tygodni z nami rozmawia". "To też jest efektem naszej pracy dyplomatycznej, że Wielka Brytania jest gotowa tak mocno w to angażować" - powiedział.

Także wiceminister SZ Marcin Przydacz uznał za dobrą decyzję o dyslokowaniu kolejnych żołnierzy amerykańskich w krajach na wschodniej flance NATO, w tym w Polsce.

"W Warszawie witamy to z zadowoleniem. Zabiegaliśmy o dyslokowanie jednostek w Polsce, w regionie, bo tylko taki język rozumie Moskwa. Cieszymy się, że takie podejście zwyciężyło w Waszyngtonie" - mówił Przydacz w Programie Pierwszym Polskiego Radia. Zauważył, że "poza elementem polityki bezpieczeństwa, który rzeczywiście wzmacnia nasze polskie bezpieczeństwo, (…) to także jest i sygnał polityczny, który na pewno zostanie odpowiednio przeanalizowany w Moskwie, bowiem pokazuje to, jakie podejście Stanów Zjednoczonych w tym momencie do tej sytuacji jest realizowane".

Pytany, kiedy kolejni amerykańscy żołnierze zostaną przerzuceni do Polski, powiedział, że "infrastruktura w Polsce jest już gotowa" i żołnierze amerykańcy stacjonują w Polsce od wielu lat". "Dzięki temu kolejne jednostki można dosyłać w trybie pilnym, szybkim. Nie chciałbym wchodzić tutaj w szczegóły, mając na uwadze, że to jest tematyka jednak bezpieczeństwa. Natomiast my zabiegamy o to, aby te jednostki jak najszybciej trafiły do Polski" - powiedział.

Przydacz podkreślał jednocześnie, że to nie NATO i świat zachodni eskaluje sytuację. "My, jako sojusz obronny staramy się reagować, ale właśnie mitygująco na stronę rosyjską i ta obecność ma być sygnałem dla Rosji, że świat zachodni będzie bronił swoich wartości, będzie bronił stabilności na wschodniej flance NATO" - powiedział.

Wiceminister był też pytany także o kilkudniową wizytę szefa MSZ Zbigniewa Raua w Waszyngtonie. Według Przydacza, który udaje się do USA z Rauem, rozmowy m.in. z sekretarzem stanu Antonym Blinkenem będą dotyczyły głównie bezpieczeństwa, "tego, co dzieje się wokół naszych granic" i szef polskiego MSZ "będzie zabiegał o to, by kurs Stanów Zjednoczonych został utrzymany".

Rzecznik Pentagonu zapowiedział w środę, że do Polski trafią komponenty Brygadowej Grupy Bojowej (BCT) piechoty z 82. dywizji powietrznodesantowej, zaś do Niemiec - komponent kwatery głównej XVIII korpusu powietrznodesantowego. Siły te stacjonują obecnie w Forcie Bragg w Karolinie Północnej i należą do sił szybkiego reagowania. Dodatkowo z Niemiec do Rumunii przeniesiony zostanie oddział liczący około 1000 żołnierzy z jednostki kawalerii Stryker. W Rumunii stacjonuje obecnie ok. 900 żołnierzy USA.

Z kolei szef MON Mariusz Błaszczak napisał na Twitterze, że - zgodnie z zapowiedziami - 1,7 tys. dodatkowych żołnierzy USA zostanie przeniesionych do Polski.

Wiceszef MSZ Rosji Aleksandr Gruszko oświadczył w środę, że rozmieszczenie dodatkowych sił USA w Niemczech, Polsce i Rumunii to "krok destrukcyjny", który "wzmacnia napięcie militarne" i "zawęża pole dla decyzji politycznych" .(PAP)

Autor: Mieczysław Rudy