W czasach Imperium Rosyjskiego, głównie w XIX wieku, w Górskim Karabachu (arm. Arcach) osiedliło się wielu Ormian, którzy - w miarę upływu czasu - stali się w tym regionie dominującą grupą etniczną. Narastający konflikt pomiędzy ludnością armeńską i azerską, w tym o kontrolę nad Górskim Karabachem, uwidocznił się zwłaszcza w latach 1918-20, czyli bezpośrednio po ludobójstwie Ormian, dokonanym w latach 1915-17 przez wspierającą Azerów Turcję.

Okres kruchego pokoju w Górskim Karabachu zakończył się we wrześniu 2020 roku

"Tatarzy (Azerowie - PAP) i Ormianie nie próżnowali w tym czasie, zagryzając się wzajem na śmierć i mordując, gdzie się tylko zdarzyło" - opisywał ówczesne wydarzenia Stefan Żeromski w powieści "Przedwiośnie".

Reklama

Próba rozwiązania tej sytuacji przez władze sowieckie, polegająca na utworzeniu w 1923 roku Nagorno-Karabachskiego Obwodu Autonomicznego jako enklawy w granicach Azerbejdżańskiej Socjalistycznej Republiki Sowieckiej, nie tylko nie przyniosła efektu w perspektywie długoterminowej, ale także - w ocenie licznych badaczy - miała na celu skuteczniejsze "zarządzanie" konfliktem armeńsko-azerskim przez Moskwę. Komunistyczne władze na Kremlu wytyczały bowiem granice republik i innych terytoriów na Południowym Kaukazie, a także m.in. w Kotlinie Fergańskiej w Azji Centralnej, w sposób arbitralny i nie zawsze uwzględniający aspiracje miejscowych etnosów.

Konflikt rozgorzał na nowo pod koniec lat 80. XX wieku, w schyłkowym okresie istnienia Związku Sowieckiego. Jednostronne proklamowanie niepodległości przez Republikę Górskiego Karabachu, do którego doszło na przełomie roku 1991 i 1992, było przyczyną wybuchu wojny armeńsko-azerbejdżańskiej, zakończonej w 1994 roku zawieszeniem broni. Armenia, wsparta przez Rosję, zdołała wówczas utrzymać faktyczną kontrolę nie tylko nad Górskim Karabachem, ale także nad sąsiadującymi z tym regionem terytoriami Azerbejdżanu. Umożliwiło to władzom w Erywaniu uzyskanie niezakłóconej łączności z separatystyczną prowincją, utrzymywanej dzięki trasie wiodącej przez tzw. korytarz laczyński.

Okres kruchego pokoju w Górskim Karabachu, stosunkowo często przerywanego punktowymi starciami zbrojnymi, zakończył się we wrześniu 2020 roku. Azerbejdżan podjął wówczas próbę przywrócenia kontroli nad separatystycznym regionem. Po sześciu tygodniach walk, w trakcie których Baku uzyskało znaczną przewagę i zdobycze terytorialne przy wsparciu Turcji, w nocy z 9 na 10 listopada 2020 roku podpisano armeńsko-azerbejdżańsko-rosyjskie porozumienie pokojowe.

Na jego mocy doszło do zawieszenia broni, a do spornego terytorium wprowadzono rosyjskie siły pokojowe, które miały tam pozostać przez co najmniej pięć lat. Armenia zobowiązała się do przekazania Azerbejdżanowi zajętych terenów w Górskim Karabachu (m.in. miasta Szusza) oraz trzech przylegających do niego obszarów (m.in. zniszczonego podczas wojny w latach 90. miasta Agdam). Łączącą Armenię ze stolicą separatystycznego regionu Stepanakertem drogę, wiodącą przez korytarz laczyński, miały odtąd ochraniać wojska rosyjskie.

Porozumienie z 2020 roku wywołało euforię w Azerbejdżanie i stało się przyczyną konfliktu politycznego oraz protestów w Armenii, a premiera tego kraju Nikola Paszyniana oskarżono o "zdradę".

Trzy lata później, 19-20 września 2023 roku, Azerbejdżan przeprowadził zaskakującą dla strony armeńskiej operację wojskową w Górskim Karabachu. Po opanowaniu enklawy przez azerbejdżańskie siły zbrojne władze Karabachu ogłosiły koniec istnienia nieuznawanej republiki z dniem 1 stycznia 2024 roku.

"Istnieje historyczna szansa na osiągnięcie długo oczekiwanego pokoju w regionie"

W ciągu około tygodnia, pod koniec września, separatystyczny region opuścili niemal wszyscy mieszkańcy. Wcześniej władze w Erywaniu szacowały liczebność populacji Górskiego Karabachu na około 120 tys.

Bezpośrednio po tych wydarzeniach strona armeńska oskarżyła Azerbejdżan o czystki etniczne, lecz zarzut ten został odrzucony przez władze w Baku, które podkreślały, że Ormianie mieszkający w Górskim Karabachu mogli pozostać na swoim terytorium, a Azerbejdżan nie ma zamiaru atakować samej Armenii. Erywań wezwał Unię Europejską do nałożenia sankcji na Azerbejdżan za zbrojne przejęcie władzy w Karabachu, a także ostrzegł, że azerbejdżańska armia może wkrótce zaatakować Armenię, jeśli Zachód nie podejmie zdecydowanych działań.

W kolejnych miesiącach armeńskie władze zmieniły retorykę. Rząd w Erywaniu, na czele z premierem Paszynianem, zajął stanowisko, że warunkiem dalszego rozwoju Armenii jest szybkie uregulowanie relacji z sąsiadami, w tym głównie z Turcją i Azerbejdżanem. Taką deklarację szef rządu złożył m.in. 17 października podczas wystąpienia w Parlamencie Europejskim.

Następnie Paszynian oznajmił, że Armenia jest zainteresowana zawarciem "w ciągu kilku miesięcy" traktatu pokojowego ze stroną azerbejdżańską i nawiązaniem stosunków dyplomatycznych z Baku, a także m.in. pomyślnym zakończeniem działań na rzecz otwarcia granicy z Turcją i udostępnienia armeńsko-tureckiego przejścia granicznego dla obywateli państw trzecich.

Azerbejdżan i Turcja przeprowadziły w drugiej połowie października trzydniowe manewry w Górskim Karabachu i azerbejdżańskiej eksklawie Nachiczewan w pobliżu granicy z Armenią. W ćwiczeniach wzięło udział około 3 tys. żołnierzy. Równocześnie podejmowano jednak kroki na rzecz deeskalacji napięć w relacjach Erywań-Baku. W grudniu skonfliktowane strony przeprowadziły wymianę jeńców wojennych, a także pracowały nad porozumieniem zakładającym wycofanie wojsk ze wspólnej granicy.

"Republika Armenii i Republika Azerbejdżanu podzielają pogląd, że istnieje historyczna szansa na osiągnięcie długo oczekiwanego pokoju w regionie. Oba kraje potwierdzają zamiar normalizacji stosunków i zawarcia traktatu pokojowego w oparciu o poszanowanie zasad suwerenności i integralności terytorialnej" - oświadczyły przed ponad dwoma tygodniami władze w Erywaniu i Baku.

Biorąc pod uwagę aktualne okoliczności, wydaje się jednak prawdopodobne, że konflikt Armenii z Azerbejdżanem nie zakończy się, lecz będzie ewoluował, zmieniając swoją dotychczasową formę - ocenił w grudniowej analizie brytyjski think tank Międzynarodowy Instytut Studiów Strategicznych (IISS).

Michał Szczygielski