Europa łapie się każdej okazji, by nagle nadrobić dziesiątki lat zaniedbań i postawić siły zbrojne poszczególnych krajów na nogi, a czasem trzeba imać się niekonwencjonalnych działań. I to już się dzieje, a wymsknęło się to francuskiemu ministrowi obrony narodowej w wywiadzie, jakiego udzielił programowi „Legend” na portalu Youtube.
Francskie polowanie na rosyjską broń
Jak informuje portal Opex360, Sébastien Lecornu pytany był między innymi o dziwne „wrogie” materiały testowane w komorach bezdechowych DGA „Information Control” w Bruz. Tłumacząc się, po co jego kraj bada materiały pochodzące z innych, niekoniecznie Francji przyjaznych krajów, minister przyznał, że konieczne stało się testowanie jak największej ilości cudzej broni. A teraz uwaga Francji skupić miała się głównie na tym co wyszło z rosyjskich fabryk zbrojeniowych, zaś polowanie na rosyjski sprzęt ruszyło na całego.
- Część odzyskujemy i nie robimy tego źle(…). Robimy to poprzez partnerstwa z krajami, które zdecydują się nam pomóc. Czasami robimy to sami. Robimy to biorąc za to odpowiedzialność […]. Czasami dzieje się to potajemnie – powiedział francuski minister obrony narodowej.
Wyjaśniając, po co jego kraj posuwa się do takich kroków stwierdził, że testowanie wrogiego sprzętu wojskowego to konieczność, aby francuska armia mogła sobie poradzić z jego neutralizacją. Dlatego też Francja stara się skupiać na produkcjach pochodzących z tych państw, z których bronią najpewniej kiedyś, gdzieś francuskie uzbrojenie będzie musiało się zmierzyć. Teraz zaś na pierwszy plan wysunęła się Rosja.
Amerykanie specjalistami w polowaniu na rosyjski sprzęt
Francuski minister nie wyjawił co prawda, jak wiele broni udało się już im pozyskać, a najnowsze zdobycze owiane są mgłą tajemnicy, jednak dziennikarzom udało się co nieco wypatrzeć. Na Poligonowym Centrum Koordynacji Walki Elektronicznej odnaleziono radzieckie oraz rosyjskie systemy obrony przeciwlotniczej, takiej jak SA-8 „Gecko” (Osa) i SA-6 Gainful (2K12 Kub).
Francuskie polowanie na sprzęt wojskowy potencjalnie wrogich państw to nie nowość wśród zachodnich armii, jednak dotychczas prym w tej dziedzinie wiodły Stany Zjednoczone. Jeszcze w czasie zimnej wojny uruchomili dwa specjalne programy, dzięki którym udało im się zdobyć myśliwce MiG-17 i MiG-21. Po upadku ZSRR Amerykanie nie zaprzestali swych praktyk, a od Białorusi udało im się za 6 mln dolarów kupić rosyjski system przeciwlotniczy S-300, natomiast wojna na Ukrainie dała im okazję do odzyskania rosyjskiego sprzętu, w tym urządzeń walki elektronicznej i co najmniej jednego czołgu T-90.