Oczywiście, w każdej demokracji parlamentarnej pojawiają się ostre polemiki, słowa, które publicznie paść nie powinny i zachowania, których autorzy wstydzić się będą do końca swojego (przynajmniej politycznego) życia. Ale żeby aż tak?

Brexit zafundował europejskiej loży szyderców sporo niezapomnianych wrażeń. A to Theresa May wkraczająca na scenę podczas konferencji Partii Konserwatywnej w rytmach Dancing Queen ABBY (Pani Premier, nie i jeszcze raz NIE! Proszę nie tańczyć. To wychodzi Pani równie dobrze jak brexit!), a to szef Rady Europejskiej Donald Tusk znajdujący dla brytyjskich zwolenników opuszczenia Unii „specjalne miejsce w piekle”. Brytyjska premier podróżująca na stary kontynent jak do Kanossy, wciąż odprawiana z kwitkiem i złośliwościami. Przewodniczący KE Jean-Claude Juncker cierpiący na „pourazowy zespół przeciążeniowy goleni prawej”. Eh, ta polityka. Zaprawdę, dostarcza masę atrakcji.

Partia Brexitu

Niedawno proces okołobrexitowy wykluł z siebie kolejnego potworka. Na początkach stycznia Brytyjska Komisja Wyborcza zarejestrowała ugrupowanie polityczne o nazwie Partia Brexitu. Oczywiście, politycznego poparcia natychmiast udzielił jej czołowy eurosceptyk Wielkiej Brytanii, prawnik przemieniony w polityka, złotousty Nigel Farage. „To dobra wiadomość dla tych z nas, co wierzą w demokrację” – powiedział, i dodał, że jest „gotów do bitwy” (Nigel to były szef partii UKIP - UK Independance Party - i europarlamentarzysta, prawdopodobnie najbarwniejszy brytyjski polityk zasiadający w brukselskich ławach).

Reklama

Partia Brexitu jest eurosceptyczna i odwołuje się do konserwatywnych posłów oraz elektoratu, zaniepokojonego ponawiającymi się próbami zatrzymania Królestwa w strukturach unijnych. Brytyjski konserwatywny dziennik The Telegraph podaje, że głównym zadaniem partii jest zapewnienie, by w przyszłości (po wyjściu z UE) Wielka Brytania nie stała się stroną ani nie dołączyła do organizacji międzynarodowej, która ograniczała by jej suwerenność. Jak temu zapobiec? Najlepiej wystartować w wyborach do Parlamentu Europejskiego, które odbędą się na wyspach, jeżeli przeciwnikom brexitu uda się opóźnić planowane na koniec marca 2019 opuszczenie Unii. Przywódczyni nowo powstałej partii Catherine Blaiklock twierdzi, że poprowadzi do zwycięstwa setki a może nawet i tysiące brytyjskich konserwatystów, zaniepokojonych ślamazarnością tego politycznego procesu.

Caryca brexitu?

Catherine jest politykiem UKIP. Podczas wyborów roku 2017 walczyła o miejsce w parlamencie z okręgu Great Yarmouth. Jej publiczne wystąpienia zostaną zapamiętane na długo. Jako że UKIP był ze wszech stron oskarżany o rasizm (były premier David Cameron nazwał partię grupą szaleńców, świrów i ukrytych rasistów) kandydatka Blaiklock postanowiła udowodnić wszem i wobec, ze ona rasistką nie jest. Na jednym z przedwyborczych wieców pojawiła się z oprawionym zdjęciem swego jamajskiego męża, twierdząc, ze nie może być rasistką, skoro sypia z czarnym mężczyzną, a jej pierwszy mąż był Nepalczykiem. Pomimo przedstawienia tak niezbitych dowodów na swą otwartość na inne rasy, Blaiklock wybory przegrała.

Polityk ta jest autorką wielu kuriozalnych stwierdzeń. W wywiadzie dla bulwarówki The Sun Blaiklock radziła osobom o niskich dochodach, aby wzięły pod uwagę przykład Szerpów w Himalajach, którzy „praktycznie nic nie jedzą poza gotowanymi ziemniakami z odrobiną soli i chili”. Przynajmniej nic nie mówiła o rzucaniu kamieniami w dinozaury, a to zawsze jest jakiś sukces.

Wypada zadać sobie pytanie: czy taka osoba może być twarzą nowo powstałego ugrupowania? Czy za tą kobietą pójdą tysiące czy choćby setki? W historii naszej cywilizacji mocne kobiety zajmują poczytne miejsce: Joanna D’Arc, caryca Katarzyna czy – z wyspiarskiego podwórka – Elżbieta I Tudor. Obawiam się jednak, że Catherine Blaiklock do takich osób nie należy. Nie namiesza na angielskiej scenie politycznej, nie podbierze wyborców Torysom i nie zagrozi ich politycznej władzy. Czy do nowej partii dołączy Nigel Farrage? Z pewnością jest bardziej wyrobiony politycznie niż Blaiklock i nie popełnia gaf. Zasiada w parlamencie europejskim i ma tam stronników, jest rozpoznawalny w Wielkiej Brytanii i nie boi się wzniecać politycznej zawieruchy. Z UKIP odszedł, kiedy partia skręciła zbyt mocno w prawo, w kierunku wytyczanym przez „wściekłych młodych mężczyzn, czerwonych na twarzy i ordynarnych, którzy mieli obsesje na punkcie islamu” (chodziło o alians, w który UKIP stworzyła z anty-muzułmańskim English Defence League). Jeśli dołączy do Partii Brexitu, nada jej pewnej jakości, której teraz ugrupowaniu brakuje. Przyciągnie zwolenników.

Jeśli nie – Partia Brexitu dołączy do innych okołobrexitowych kuriozów i szybko zniknie z naszej pamięci.

>>> Czytaj też: Twardego brexitu nie będzie. Izba Gmin zagłosowała przeciwko wyjściu bez umowy