Pekin i Szanghaj wprowadziły w ostatnich miesiącach surowe restrykcje. 25-milionowy Szanghaj z powodu fali infekcji wariantem koronawirusa Omikron przez dwa miesiące od końca marca do 1 czerwca znajdował się w niemal całkowitym lockdownie.
W Pekinie na początku maja z powodu obaw przed koronawirusem zamknięto szkoły i przeniesiono uczniów na naukę zdalną. Zajęcia w klasach przywrócono na początku czerwca dla uczniów starszych klas gimnazjów i liceów, a w sobotę w związku ze spadkiem liczby wykrywanych infekcji władze zapowiedziały wznowienie zajęć stacjonarnych także w szkołach podstawowych.
Ograniczenia w Szanghaju, Pekinie i niektórych innych chińskich miastach wprowadzane są w ramach strategii "zero covid", przy której obstają władze ChRL. Większość państw świata zniosła restrykcje po zaszczepieniu znacznego odsetka ludności, ale Chiny wciąż dążą do całkowitej eliminacji wirusa.
Dwumiesięczny lockdown w Szanghaju oraz związane z nim niedobory żywności i problemy z dostępem do opieki zdrowotnej wywoływały protesty mieszkańców i krytykę w mediach społecznościowych. Władze twierdzą natomiast, że stanowcze środki są konieczne, by zapobiec milionom potencjalnych zakażeń i zgonów.
Szef Komunistycznej Partii Chin (KPCh) w Szanghaju Li Qiang oświadczył w sobotę, że władze "wygrały wojnę w obronie Szanghaju" przed Covid-19 dzięki zastosowaniu się do wytycznych przywódcy kraju Xi Jinpinga. Wytyczne z Pekinu określił jako "całkowicie prawidłowe".
Tymczasem miasto wciąż znajduje się "na krawędzi" – pisze agencja Reutera. Uczniowie nie wrócili jak dotąd do szkół, zabronione pozostaje jedzenie w restauracjach. Władze planują też kierowanie wszystkich 25 mln mieszkańców na masowe badania przesiewowe raz w tygodniu do końca lipca – podała brytyjska agencja.
anb/ zm/