Sygnały o tym, iż niemiecka armia przez lata się rozbroiła i teraz na gwałt próbuje nadrobić zaległości, docierają co prawda od dawna, ale nikt jeszcze tak dobitnie nie pokazał, że sytuacja za Odrą jest naprawdę dramatyczna. I w chwili, gdy niemieccy politycy kłócą się o dodatkowe pieniądze dla wojska, rachunek postanowił wystawić Kiloński Instytut Gospodarki Światowej.
Niemcy bez broni. Szokujące dane z raportu
Jego eksperci szczegółowo przeanalizowali obecny stan posiadania niemieckiej Bundeswehry oraz zaplanowane zakupy i gdy spojrzeli na cyfry, sami nie mogli uwierzyć w to, że jest aż tak źle, a zaniechania Niemiec może na własnej skórze odczuć cała Europa.
- My w Niemczech czynimy powolne postępy w zobowiązaniu się do zbrojeń potrzebnych do odstraszania. To, czego Europa potrzebuje teraz, to stały, znaczący i natychmiastowy wzrost regularnych wydatków obronnych Niemiec do co najmniej 2 procent PKB, oprócz specjalnego funduszu. Powiedzmy sobie jasno — każde podejście „business as usual” byłoby niedbałe i nieodpowiedzialne w obliczu rosyjskiej agresji – alarmuje Guntram Wolff, pracownik naukowy Instytutu w Kilonii.
Specjaliści przeanalizowani stan posiadania Bundeswehry w 2004 roku z tym, co miała ona na stanie w 2021 roku i zestawili z planowanymi rocznymi zakupami. Jeśli chodzi o samoloty bojowe, to przed dwudziestu laty Niemcy posiadały ich 423 sztuki, a dziś jedynie 226, zaś roczne zakupy planowane są na poziomie 14 sztuk. A to oznacza, że do stanu z roku 2004 uda się powrócić dopiero w 2038 roku.
Jeszcze mniej ciekawie jest jeśli chodzi o czołgi, z których część pojechała na Ukrainę. Tymczasem Niemcy, które dwie dekady temu na wyposażeniu miały 2398 maszyn, teraz skurczyły swe zapasy do 339 sztuk. Nie planują też za wiele kupować, gdyż roczny plan zamówień w przemyśle to zaledwie 49 sztuk, a to oznacza, iż przy obecnych wojskowych wydatkach do dawnego poziomu wrócą w 2066 roku.
Artylerię uzupełnią dopiero za 100 lat
Ale czołgi i samoloty bojowe to zaledwie początek, a prawdziwą wisienką na torcie jest królowa wojen, czyli artyleria, która jak widać po walkach na Ukrainie, nadal stanowi podstawę każdej nowoczesnej armii. Niemcy zmniejszyli swój potencjał do zaledwie 121 sztuk, a przy zachowaniu obecnej dynamiki zakupów, do poziomu z 2024 roku uda im się wrócić za...100 lat.
Analitycy nie tylko pokusili się o przedstawienie tragicznej sytuacji Bundeswehry, ale też radzą, co Niemcy już dziś muszą zrobić, aby wygrzebać się z tego bagna. Nie wierząc w jednorazowy fundusz obronny, apelują o zwiększenie corocznego budżetu wojskowego do poziomu 100 miliardów euro. Bez tego bowiem, w ich opinii, nie ma co liczyć na pokój z Rosją.
- Pokój nadejdzie, gdy reżim w Moskwie zrozumie, że nie może wygrać wojen agresywnych w Europie militarnie. W tym celu Niemcy i Europa potrzebują wiarygodnych zdolności wojskowych. Niemcy muszą mieć odpowiedni roczny budżet obronny wynoszący co najmniej 100 miliardów euro rocznie – mówi Moritz Schularick, prezes kilońskiego instytutu.
Rosja dogoni Niemców zaledwie w pół roku
Smutny obraz niemieckich sił zbrojnych i niechęć dużej części tamtejszych polityków do uświadomienia sobie, że spokojne czasy już się skończyły, skłonił analityków z Kilonii do przedstawienia jeszcze jednego zestawienia. Porównując zapasy Bundeswehry z możliwościami produkcyjnymi rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego, doszli do bardzo niepokojących wniosków.
„Zdolności produkcyjne Rosji wzrosły do tego stopnia, że może on wyprodukować równowartość całego arsenału Bundeswehry w niewiele ponad pół roku. Od czasu ataku na Ukrainę Rosja znacznie zwiększyła swoje zdolności do produkcji kluczowych systemów uzbrojenia — na przykład dwukrotnie w przypadku systemów obrony powietrznej dalekiego zasięgu i trzykrotnie w przypadku czołgów” – piszą w analizie Niemcy.
Rosja też, mając wsparcie Korei Północnej, która dostarcza jej pociski artyleryjskie, spokojnie może pozwolić sobie na to, by dziennie wystrzeliwać nawet 10 tys. sztuk amunicji. Gdyby naprzeciw niej stanęli Niemcy i chcieli utrzymać podobną intensywność artyleryjskiego ostrzału, pocisków zabrało by im już po 70 dniach walk. A wszystko to w najbogatszym kraju Europy, posiadającym najsilniejszą gospodarkę, który przez lata miał ambicje, by przewodzić całemu kontynentowi.