Rozpad koalicji rządowej w Niemczech
Politolog z Katolickiego Uniwersytetu Eichstaett-Ingolstadt uważa, że niepowodzenie koalicji SPD, Zielonych i FDP ma kilka przyczyn. "Od utworzenia rządu w 2021 r. istniały znaczne różnice programowe i ideologiczne w tym sojuszu. SPD i Zieloni są bardziej na lewo od centrum i opowiadają się za aktywną interwencją państwa w wielu obszarach, np. w polityce społecznej i klimatycznej. Są gotowi regulować gospodarkę i, jeśli to konieczne, zaciągać długi, aby osiągnąć cele polityki społecznej. Z kolei liberałowie - FDP chcą mniejszej ingerencji państwa, niskich podatków i opowiadają się za zrównoważonym budżetem" – wyjaśnił prof. Stuewe.
Ekspert przypomniał, że różnice między SPD, Zielonymi i FDP udało się zniwelować, uzgadniając umowę koalicyjną. Jednak w następstwie wielu ostatnich kryzysów – pandemii koronawirusa, kryzysu energetycznego, wojny w Ukrainie oraz obecnych problemów gospodarczych i wysokiego deficytu budżetowego – niezgodności te się pogłębiły. Koalicja podzieliła się na dwa obozy – Zieloni i SPD z jednej strony i FDP – z drugiej.
Ustawa grzewcza
Prof. Stuewe przypomniał, że kryzys koalicji szybko narastał od przygotowania ustawy grzewczej w 2023 r. Liberałowie krytykowali nowe przepisy, które - ich zdaniem - uderzały w przedsiębiorstwa. Innym punktem spornym jest, w ocenie politologa, to, jak poradzić sobie z deficytem w budżecie Niemiec.
"SPD i Zieloni opowiadają się za nowym długiem, co FDP odrzuca. (...) Na to nałożyły się coraz gorsze notowania wszystkich trzech partii w sondażach i przegrane wybory landowe (w Saksonii, Turyngii i Brandenburgii – PAP), które dodatkowo pogorszyły nastroje. Każda partia obwiniała pozostałe. Teraz beczka się przelała, gdy do publicznej wiadomości trafił dokument ministra finansów Lindnera, który zaprezentował rozbieżne stanowisko swojej partii. Od tego momentu stało się jasne, że koalicja nie przetrwa zbyt długo" – zauważył rozmówca PAP.
Według eksperta rząd Niemiec stał się praktycznie niezdolny do działania. "Musiało dojść do rozłamu" – podkreślił analityk.
"Scholz próbuje grać na czas"
Prof. Stuewe, dopytywany, czy kanclerzowi uda się przekonać chadecję do współpracy, aby m.in. uchwalić ustawę budżetową pod koniec roku, ocenił, że opozycja nie powinna angażować się w żadne porozumienie. "Scholz próbuje grać na czas. Chce zaangażować CDU i CSU, a tym samym przerzucić na nie odpowiedzialność. Jego celem jest zapewnienie SPD lepszej pozycji wyjściowej przed nadchodzącymi wyborami, a Zieloni dążą do tego samego. Partie CDU/CSU nie zgodzą się na to i będą naciskać na jak najszybsze rozpisanie nowych wyborów" – przewiduje ekspert.
Kiedy nowe wybory?
Politolog przypomniał, że niemiecka ustawa zasadnicza nie zezwala Bundestagowi na samorozwiązanie, dlatego kanclerz Scholz musi najpierw ogłosić debatę nad wotum zaufania dla swojego rządu. "Zwleka z tym i nie chce zrobić tego kroku przed styczniem. Następnie prezydent Steinmeier ma 21 dni na podjęcie decyzji, czy odbędą się nowe wybory" – wyjaśnił prof. Stuewe. W jego opinii nowe wybory są nieuniknione i pilnie niezbędne, ponieważ Niemcy potrzebują zdolnego do działania rządu.
Według eksperta, jeżeli sprawy potoczą się po myśli Scholza, wybory mogą odbyć się w marcu 2025 r. "Niemniej, kampania wyborcza w zasadzie już się rozpoczęła. Wszystkie partie będą teraz starały się zorganizować kampanię w krótkim czasie. Pozycja wyjściowa obecnych trzech partii koalicyjnych jest słaba, ich notowania w sondażach znajdują się na dnie. Wątpliwe jest, czy uda im się zdobyć większe poparcie do dnia wyborów" – przypuszcza politolog.
Kto utworzy nowy rząd?
Zdaniem prof. Stuewe można założyć, że nowy rząd, który wyłoni się w wyniku wyborów, będzie kierowany przez chadecję.
"Jednak CDU/CSU nie są wystarczająco silne, aby samodzielnie utworzyć rząd, więc potrzebują partnera koalicyjnego. To, która inna partia mogłaby nim być, jest obecnie całkowicie otwarte i nie zostało jeszcze wyjaśnione między CDU i CSU" – podkreślił. Ekspert zwrócił też uwagę, że wszystkie partie odrzucają współpracę z Alternatywą dla Niemiec (AfD), która – w jego ocenie – cechuje się w niektórych obszarach skrajnie prawicowymi poglądami.
Z Monachium Iwona Weidmann (PAP)