Moda na elektryczne samochody, które miały uratować klimat świata i spowodować, że Europa stanie się liderem w kwestii zero emisyjności, natknęła się na niezwykłą przeszkodę, a stało się to w kraju, gdzie nie żałowano pieniędzy na luksusowe i nowoczesne elektryczne zabawki na kołach. Gdy dotarła do policji, w formacji się zagotowało.
Policja uziemiona w elektrycznych autach
Liderem w przezbrajaniu niemieckiej policji w elektryczne radiowozy chciała został Badenia-Wirtembergia, land, w którym nie żałowano pieniędzy na tego typu zakupy. Z inicjatywy ministra spraw wewnętrznych regionu, Thomasa Strobla, kupiono policjantom aż 136 elektrycznych Audi Q4 e-tron 45 Quattro, które służą w 145 komisariatach. I kiedy na parkingach nowoczesne auta prezentowały się świetnie, to gdy policjanci wyruszyli nimi w teren, zaczęły się problemy.
Jak informuje niemiecki Bild, wszystkiemu winna jest specyfika elektrycznych pojazdów, które o wiele więcej czasu spędzać muszą na stacjach ładowania i to razem z pracującymi w nich policjantami. Nie mówiąc już o nagłych wyjazdach do nocnych interwencji. Mundurowi powiedzieli wreszcie – dość!
- Czasami samochody elektryczne są ładowane w biurze przez całą noc – do czasu, aż energia zostanie ponownie wykorzystana w ciągu dnia – powiedział w rozmowie z Bild Ralf Kusterer, szef związku zawodowego.
W ocenie gazety, skutkiem takiego działania jest odwoływanie wielu policyjnych misji. O problemie poinformowano polityków, a odpowiedzi Bildowi udzieliła rzeczniczka ds. polityki wewnętrznej z frakcji FDP, Julia Goll.
Jak policja nie może jeździć, to niech dzwoni
To, co usłyszeli od niej policjanci, z pewnością nie przyprawi ich o dobry nastrój, bowiem polityk radziła im, aby w w czasie ładowania radiowozu, zajmowali się innymi sprawami. A jakimi?
„W przypadkach, gdy tankowanie odbywa się na publicznych stacjach ładowania, funkcjonariusze policji mogą na przykład przeprowadzić dochodzenie lub częściowo zająć się sprawą, korzystając z udostępnionych telefonów komórkowych” – cytuje jej odpowiedź Bild.
Słysząc taką poradę, policjanci nie byli w stanie ukryć zdumienia. Jak wyznał szef ich związku zawodowego, policyjne telefony nie nadają się do tego, aby w trakcie ładowania pojazdu zajmować się „car office”.
- W rzeczywistości dwóch funkcjonariuszy siedzi w pojeździe i słyszy przez radio, jak inny patrol wzywa pomocy – mówi Ralf Kusterer.
Jak jednak informuje Bild, w Badenii-Wirtembergii brakuje statystycznych danych na temat policyjnych pościgów, a bez nich ciężko jest jednoznacznie orzec, jak wiele z nich ucierpiało z powodu wprowadzenia do użytku samochodów elektrycznych. Zgodnie z zaleceniem ministerstwa, policjanci. „którzy zauważą niski poziom pozostałego zasięgu, powinni to zgłosić”.