Z Marią Domańską rozmawia Estera Flieger

Robiąc wywiad o muzeach II wojny światowej, dowiedziałam się, że na Wschodzie ich dyrektorami zostają przeważnie generałowie i byli ministrowie spraw wewnętrznych. To wymowna ilustracja znaczenia historii w Rosji.

Właściwe interpretacje wydarzeń historycznych zostały uznane przez Kreml za element bezpieczeństwa narodowego. Te uznawane za niewłaściwe traktowane są jako zagrożenie dla integralności kraju i tożsamości narodowej. Dlatego dużą rolę w rosyjskiej historiografii odgrywają wojsko i służby specjalne, których przedstawiciele – w przeciwieństwie do niezależnych historyków – mają nieograniczony dostęp do archiwów. W zasadzie dowolnie manipulują znalezionymi źródłami, przedstawiając w publikacjach tendencyjną wizję dziejów Rosji. Taki przekaz trafia też do szkół.

O tym, która interpretacja historii jest właściwa, decyduje Putin?

Reklama

Szerzej Kreml, a więc ośrodek prezydencki. Oficjalną narrację propagują natomiast szczodrze dotowane, kontrolowane przez państwo podmioty, jak np. Towarzystwo Historyczne i Towarzystwo Wojskowo-Historyczne. Ponadto sieć pseudopozarządowych organizacji. Częścią państwowej machiny jest również system edukacyjny.

To sprawia, że rosyjskie społeczeństwo kupuje historyczny przekaz Kremla?

Społeczeństwo kupuje przekaz Kremla po pierwsze dlatego, że jest on Rosjanom wtłaczany do głów już od najmłodszych lat – w szkole i mediach państwowych, a często też przez otoczenie. Po drugie, opowieść konstruowana przez obóz władzy ma wymiar kompensacyjny.

Co to znaczy?

Rosjanie żyją w coraz bardziej dysfunkcyjnym i autorytarnym systemie. Obywatelom odbiera się kolejne prawa. Pogarsza się ich sytuacja materialna, a wymachiwanie szablą przez Kreml jest kosztowne, i to w różnych obszarach. Ludzie mają poczucie niewielkiej podmiotowości, bezsilności wobec państwa i wobec tego potęga państwa na arenie międzynarodowej staje się rodzajem kompensacji, wynagradza to poczucie bezsilności i frustracji. W narracji historycznej akcent położony jest na imperium i przeszłe dokonania – przede wszystkim zwycięstwo w wielkiej wojnie ojczyźnianej. W raporcie „Naprzód, w przeszłość! Rosyjska polityka historyczna w służbie «wiecznego» autorytaryzmu”, który opublikowałyśmy razem z Jadwigą Rogożą, piszę o tym, że mapa jako materialny wyraz potęgi państwa zastąpiła kartę wyborczą – wyraz podmiotowości obywatela wobec władzy.

Rosjanie poszli na taką wymianę?

Jednostka, która jest bezsilna wobec państwa, poszukuje rekompensaty i poczucia własnej wartości w jego dawnej potędze. Władza oferuje wyłącznie minioną chwałę, a nie przyszły rozwój – przywiązanie do historii wynika więc też z poczucia, że Rosja nie ma przyszłości. Warto też zwrócić uwagę na to, że znaczenie historii i przeszłych dokonań, przede wszystkim nostalgia za ZSRR, rośnie w momentach niezgody społeczeństwa na teraźniejszość.

W raporcie, o którym pani wspomniała, zaskoczyło mnie to, że sympatia do Stalina jest często formą krytyki Putina.

W 2019 r. 70 proc. Rosjan wyrażało przekonanie, że Stalin odegrał pozytywną rolę w historii Rosji. To wzrost o 16 pkt proc. w stosunku do 2016 r. Z jednej strony, przyczyna leży w braku wiedzy – państwo rosyjskie robi wszystko, aby zatrzeć prawdę o stalinowskich represjach. Występuje też zjawisko „stalinizmu light” – wśród części młodzieży popularny staje się popkulturowy wizerunek Stalina-hipstera. Z drugiej strony, Stalin urósł w oczach Rosjan do rangi sprawiedliwego, ascetycznego przywódcy, który walczył z przeżartymi korupcją elitami i był efektywnym zarządcą. W tym właśnie wymiarze Stalin staje się anty-Putinem.

Z badań Centrum Lewady wynika, że w 2020 r. 39 proc. Rosjan wymieniało korupcję wśród głównych problemów.

Poparcie dla prezydenta formalnie nie spada, ale różne badania pokazują, że ludzie są rozczarowani. Około 40 proc. Rosjan nie chce, aby Putin rozpoczął w 2024 r. kolejną kadencję. Spada zaufanie do niego i państwa, które stworzył. Duża grupa badanych uważa, że Putin nie reprezentuje interesów społeczeństwa, a elit, biznesu i służb.

Jakie miejsce w polityce historycznej Putina zajmuje wielka wojna ojczyźniana?

W narracji władzy to najważniejsze wydarzenie w historii Rosji. To zawsze wielka wojna ojczyźniana, a nie II wojna światowa. W latach 1939‒1941 Związek Radziecki zawarł prowadzący do wybuchu konfliktu pakt Ribbentrop-Mołotow, był agresorem, zajmował cudze terytoria. Natomiast w 1941 r. stał się ofiarą agresji: to taki „moment niewinności”. A to świetnie wpisuje się w opowieść Kremla o Rosji jako tysiącletnim imperium, które było zawsze dobre i nigdy nie prowadziło wojen ofensywnych.

CAŁY TEKST W WEEKENDOWYM WYDANIU DGP I NA E-DGP

Maria Domańska - analityczka Ośrodka Studiów Wschodnich im. Marka Karpia w Warszawie, zajmuje się badaniem polityki wewnętrznej Rosji. W latach 2006‒2015 pracowała w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, w latach 2012‒2015 kierowała Wydziałem Politycznym Ambasady RP w Moskwie