Nagrania zostały przechwycone przez prywatną brytyjską firmę wywiadowczą ShadowBreak Intl. oraz do niej przesłane. Jak wyjaśnia jej założyciel Samuel Cardillo, część rosyjskich oddziałów na Ukrainie komunikuje się przy pomocy telefonów komórkowych i analogowych krótkofalówek, co sprawia, że komunikacja jest podatna na przechwycenie nawet przez amatorów.

"Stwierdziliśmy, że rosyjscy żołnierze działają w kompletnym chaosie. Nie mają pojęcia, dokąd zmierzają i jak właściwie mają komunikować się między sobą" - mówi Cardillo. Dodał, że żołnierze mają trudności z utrzymaniem łączności i często spędzają 20 minut na "sprawdzaniu dźwięku", aby upewnić się, że są słyszalni, co daje możliwość podsłuchiwania przez krótkofalowców.

"Były okresy, w których słyszeliśmy, jak płaczą w czasie walki, okres, w którym obrażali się nawzajem - oczywiście nie jest to oznaka wysokiego morale. Zdarzyło się, że strzelali do siebie nawzajem, zdarzało się, że musieli transportować martwe ciała z powrotem do swoich baz operacyjnych" - opowiada Cardillo.

Jak opisuje po przesłuchaniu tych nagrań "Daily Telegraph", na jednym z nich żołnierz, najwyraźniej z centrum dowodzenia, mówi: "Obejmiemy miasto... ogniem artyleryjskim". Następnie jest pełna napięcia wymiana zdań, w której jego rozmówca na miejscu w odpowiedzi na rozkaz przypomina starszemu oficerowi, że cywile - lub "towar" - muszą zostać usunięci z miasta, zanim wojsko otworzy ogień. Dowódca brzmi na zirytowanego, ale zgadza się, że cywile muszą wcześniej opuścić miasto.

Reklama

W innym nagraniu ten sam człowiek, który zasugerował ostrzał miasta, traci panowanie nad sobą, prosząc najprawdopodobniej o zapasy lub paliwo. "Jesteśmy tu od trzech dni! Kiedy, do cholery, będzie gotowe?" - wykrzykuje, a w eterze słychać rosyjskie przekleństwa.

Z Londynu Bartłomiej Niedziński (PAP)