- Jest teraz jak Afganistan. Putin nie przegra, a czas gra na jego korzyść. Ukraina jest już ziemią niczyją” – powiedział Węgier podczas jednej z debat, którą cytuje portal Politico.

To zupełnie przeciwny do dominującego w zachodnim dyskursie przekaz, który zwiększa napięcie na linii Budapeszt-Kijów. Co Fidesz chce osiągnąć, wybierając taką polityczną linię? Obserwatorzy wskazują na ukłon w stosunku do nacjonalistycznych wyborców i próby wzmocnienia pozycji w polityce wewnętrznej. Orban chce odwrócić uwagę Węgrów od gospodarczego kryzysu, ale zależy mu także na utrzymaniu dobrych relacji z Kremlem – czytamy w artykule.

Orban gra na dwa fronty

Geopolityczna strategia Budapesztu znacząco różni się od amerykańskiej – Węgry uważają, że powinno dojść do zamrożenia linii frontu i rozpoczęcia negocjacji pokojowych. Zdaniem ekspertów Orban nie jest antyukraiński. Stara się natomiast grać na dwa fronty, zdobywając przy okazji kilka punktów na domowym podwórku. Przez lata strategia ta udawała się – polityk czerpał korzyści zarówno z członkostwa w UE i NATO, jak również zacieśniania relacji z Rosją, Chinami oraz innymi autokratycznymi państwami.

Reklama

Węgry kontynuują rozwój własnego atomowego projektu we współpracy z rosyjskim Rosatomem, zwiększyły jednocześnie w zeszłym roku uzależnienie od rosyjskiego gazu. Budapeszt zainwestował wiele we współpracę z Kremlem i nie zamierza korygować tej polityki. Fidesz przekalkulował. Postawił wiele na to, że Rosja szybko wygra wojnę, na czym mocno miały skorzystać Węgry. Sytuacja jednak skomplikowała się

Tymczasem relacje Ukrainy z Węgrami od dawna są napięte. Głównym zarzewiem sporu są prawa węgierskojęzycznych mieszkańców zachodniej Ukrainy – pisze Politico.