Były rosyjski deputowany i były oficer FSB Giennadij Gudkow powiedział portalowi, że władzom trudno było znaleźć szefa nowo powołanej jednostki, bo nie było na to stanowisko chętnych.

Niewygodni dla Kremla

"Na razie nie wiemy, co będą robić - czy będą analizować, wdrażać agenturę, czy będą nas zabijać. Chodzą słuchy, że istnieje jakaś lista osób, które budzą największą irytację na Kremlu, powiedziano mi, że ja niby też jestem na tej liście" - przekazał Gudkow, opozycyjny polityk przebywający na emigracji.

Reklama

Według niego napaści nie są trudnym zadaniem dla putinowskiej agentury, ponieważ dysponuje ona dużymi finansowymi zasobami w Europie, za które "może kupić kogo chce".

Gdzie jest choć odrobinę bezpieczniej?

W ocenie Gudkowa "nie ma całkowicie bezpiecznych krajów". Dodał, że trochę trudniej jest przeprowadzić atak w Wielkiej Brytanii, Niemczech i w pewnym stopniu we Francji, natomiast łatwiej jest popełniać przestępstwa w Hiszpanii, Bułgarii, Serbii i Czarnogórze.

Niedawno założyciel projektu Gulagu.net Władimir Osieczkin oświadczył w wywiadzie dla Chodorkowski Live, że Kreml rozpoczął polowanie na opozycjonistów.

Każdy może być na celowniku

Jak dodał, Putin sięga po metody państwowego terroryzmu, aktywizując uśpionych agentów i wysyłając zabójców do ataków na osoby uznane przez niego za niewygodne. Celem Putina jest zastraszenie opozycji - dodał Osieczkin kilka dni przed napaścią na Leonida Wołkowa, byłego szefa sztabu zmarłego niedawno rosyjskiego opozycjonisty Aleksieja Nawalnego.

Wołkow został napadnięty we wtorek wieczorem w Wilnie. Napastnik rozbił okno w samochodzie Wołkowa, w oczy rozpylił mu gaz łzawiący, a następnie zaczął go uderzać młotkiem.

Pod koniec lutego Wołkow wezwał do protestów podczas wyborów w Rosji, podkreślając, że to „bezpośredni testament polityczny Aleksieja Nawalnego”.

ndz/ mms/