Zamieszanie związane z impeachmentem już się zakończyło, a mimo to jeden z kluczowych wątków w polityce zagranicznej, który był z tym związany, wciąż zostaje. Chodzi o znaczenie Ukrainy. U podstaw konkurujących ze sobą twierdzeń na temat tego, jak bardzo szkodliwe były działania Donalda Trumpa względem Ukrainy, leży inne pytanie: jak bardzo kraj ten jest ważny dla USA?

Odpowiedź brzmi: Ukraina liczy się dla Stanów Zjednoczonych, ponieważ leży w samym centrum kilku kluczowych spraw związanych z rywalizacją geopolityczną. Mimo to niektóre uwagi osób zajmujących się polityką zagraniczną przy okazji wyjaśniania znaczenia wagi Ukrainy nie przedstawiają pewnych niuansów i przez to mogą podważać argumenty za wspieraniem Ukrainy.

Dyskusja na temat Ukrainy jak w soczewce odbija niezręczne położenie geopolityczne tego kraju. Dziś Ukraina znajduje się w miejscu, gdzie dochodzi do konfrontacji pomiędzy Rosją i Zachodem. To miejsce, gdzie agresja wojskowa Moskwy była najbardziej dobitna i krzykliwa. Wciąż jednak Ukraina nie jest traktatowym sojusznikiem USA, ani też członkiem Unii Europejskiej. Państwo to znajduje się na peryferiach wspólnot europejskich i transatlantyckich. Przez ostatnie 30 lat Ukraina miała rządy, które albo sprzymierzały się blisko z Moskwą, albo próbowały wydostać się spod jej wpływów. Taka dynamika działania to efekt długotrwałych podziałów o charakterze językowym i politycznym. Znalazło to również odbicie w amerykańskiej dyskusji na temat Ukrainy, jedni bowiem argumentowali, że Kijów należy do rosyjskiej strefy wpływów, inni zaś opowiadali się za przyciągnięciem Ukraińców w kierunku Zachodu.

Podziały te wybrzmiały na nowo przy okazji amerykańskiej sagi dotyczącej potencjalnego impeachmentu Donalda Trumpa. Sam prezydent USA najwyraźniej nie przejmował się aż tak bardzo Ukrainą, w przeciwnym razie nie robiłby osobistej polityki w obszarze pomocy wojskowej, której Kijów tak bardzo potrzebował. Niemniej oponenci prezydenta USA w Kongresie, a także wielu urzędników z jego administracji, uważa, że wsparcie dla Ukrainy w obliczu rosyjskiej agresji leży w żywotnym interesie USA.

Reklama

Tim Morrison z Narodowej Rady Bezpieczeństwa ujął to wprost: „USA pomagają Ukrainie oraz jej obywatelom i mogą oni walczyć z Rosją tam, dzięki czemu my nie musimy walczyć z Rosją tu”. Demokrata Jason Crow sformułował to w bardzo podobny sposób: „Pomagamy naszemu partnerowi walczyć z Rosją tam, dzięki czemu nie musimy walczyć z Rosją tu”. Twierdzenia te wywołały wzburzenie wśród zwolenników geopolitycznego ograniczania zaangażowania USA na świecie, którzy stwierdzili, że wspólnota ekspertów zajmujących się polityką zagraniczną wpada w zły nawyk intelektualny, uważając, że jakiekolwiek zmniejszenie zaangażowania Ameryki na świecie będzie oznaczało rychłą i ostateczną katastrofę.

Krytycy ci mają rację pod jednym względem: nikt tak naprawdę nie wierzy, że gdyby USA nagle przestały wspierać Ukrainę wojskowo, to Rosja dokonałaby inwazji na USA. Ale głównym powodem, dla którego argument ten jest problematyczny, jest to, że osłabia on inne, lepsze argumenty na rzecz wspierania Kijowa.

Dlaczego USA miałyby wspierać Ukrainę? Trzy kluczowe argumenty

Otóż istnieją trzy argumenty na rzecz wsparcia Ukrainy przez USA, które są znacznie bardziej merytoryczne niż rozumowanie w stylu „pomóżmy im wlaczyć tam, dzięki czemu nie będziemy musieli walczyć tu”.

Po pierwsze, USA powinny dążyć do prowadzenia rywalizacji z innymi potęgami jak najbliżej ich granic oraz jak najdalej granic własnych oraz granic amerykańskich sojuszników.

Jeśli USA i Rosja muszą walczyć o przyszłość Europy, to lepiej, aby działo się to na Ukrainie, a nie np. w Polsce czy w Niemczech. Pomoc Ukrainie w obronie jej suwerenności jest jedną z możliwości zajmowania uwagi Rosji na jej własnym przedpolu. W czasie zimnej wojny jednym z powodów, dla których ZSRR budowały swoją obecność w Ameryce Łacińskiej, była chęć rozproszenia uwagi USA oraz odciągnięcie energii Waszyngtonu od innych teatrów działań. W przypadku działań USA na Ukrainie trzeba odwrócić tę logikę i zastosować ją analogicznie.

Po drugie, waga i kwestia Ukrainy nawiązuje do długotrwałego założenia amerykańskiej polityki zagranicznej: otóż Waszyngton powinien mierzyć się z niestabilnością i agresją na wczesnym etapie, zanim sytuacja znacząco się pogorszy. Logika stojąca za tym założeniem opiera się na przekonaniu, że względna stabilność, jaką mógł się cieszyć świat od zakończenia II wojny światowej, jest bardziej delikatna niż mogłoby się wydawać i stabilność ta będzie trwała tak długo, jak długo agresywni aktorzy będą wierzyć, że będą karani za swoje agresywne działania. Jeśli zatem USA wysyłają wiadomość, że Rosja nie zapłaci dużej ceny za swoją agresję i podboje terytorialne na Ukrainie, to będzie to stanowić zachętę dla podobnych działań, zarówno ze strony Rosji, jak i innych „drapieżników” na świecie. I oczywiście prawdopodobnie nie doprowadzi to do bezpośredniego ataku militarnego Rosji na USA, ale może doprowadzić do stopniowej erozji systemu międzynarodowego, nad którego zbudowaniem tak ciężko pracowały USA.

Właśnie taka kalkulacja leżała u podstaw amerykańskiej decyzji o konfrontacji z Saddamem Husseinem w 1990 roku po tym, jak dokonał inwazji na Kuwejt. Gdyby Waszyngton nie podjął takiej decyzji, to jak ostrzegał ówczesny doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Brent Scowcroft, zostałby ustanowiony „tragiczny precedens”, który wyzwoliłby krwawe tendencje odśrodkowe w wyłaniającej się wtedy erze postzimnowojennej”. Dziś, u progu nowej ery geopolitycznej, taka sama zasada obowiązuje odnośnie do sytuacji na Ukrainie.

Po trzecie, Ukraina ma znaczenie ze względu na jej miejsce w coraz bardziej intensywnym konflikcie pomiędzy demokratycznymi a autorytarnymi formami rządów. Działania prezydenta Władimira Putina na Ukrainie nie ograniczają się tylko do kwestii agresji militarnej. Moskwa już od pierwszych lat XXI wieku podejmowała różne wysiłki, chcąc zapobiec dołączeniu przez Ukrainę do grona światowych demokracji, np. wspierając korupcję i nieliberalnych przywódców. Od 2013 roku Putin wykorzystywał Ukrainę jako laboratorium dla wielu operacji wpływu przeciw Zachodowi.

Biorąc pod uwagę strategiczną wagę Ukrainy oraz fakt, że reżimy nieliberalne pojawiły się w kilku krajach Europy, a także to, że sukces demokracji na Ukrainie z pewnością podważa legitymizację autokratycznej Rosji, to USA mają prawdziwy interes we wspieraniu reform politycznych w Kijowie. Właśnie dlatego promocja dobrego zarządzania i walka z korupcją na Ukrainie są tak samo ważne, jak udzielenie Ukrainie pomocy militarnej.

Analiza debaty na temat znaczenia Ukrainy może wyglądać jak ćwiczenie akademickie. Tymczasem znajduje się ona w samym sercu wyzwania, z jakim muszą się dziś mierzyć zwolennicy asertywnej polityki zagranicznej USA.

Paradoks obecnej sytuacji polega na tym, że w czasie, gdy rośnie sceptycyzm co do roli USA na świecie, rosną też zagrożenia dla całego systemu międzynarodowego pod przywództwem USA.

Amerykańscy decydenci muszą ponownie nauczyć się, jak uzasadniać swoje polityki – promując wolny handel, wspierając amerykańskich sojuszników, kształtując równowagę sił w odległych regionach – tam, gdzie logika już nie jest tak oczywista, jak kiedyś. To prawdziwe wyzwanie polityczne, tak samo jak intelektualne. Uciekanie się do słabych i mało prawdopodobnych argumentów, które łatwo można wyśmiać, nie ułatwiają tego wyzwania.

>>> Czytaj też: Czy USA stoczyłyby wojnę nuklearną, aby ratować państwa bałtyckie?