Reporter PAP rozmawiał z Aloną w poniedziałek w Dorohusku (Lubelskie) w czasie postoju pociągu relacji Kijów - Warszawa z około 60 uchodźcami. Wśród nich były głównie kobiety i dzieci.
Po sprawdzeniu dokumentów przez służby graniczne pasażerowie wysiedli z trzech wagonów. Na niewielkim peronie na Ukraińców już czekali wolontariusze z gorącą zupą, herbatą, kawą, kanapkami, słodyczami, pieluchami i jedzeniem dla małych dzieci oraz innymi artykułami pierwszej potrzeby.
Alona przyjechała do Polski z mamą i bratem. Swój dom opuścili podczas godziny policyjnej. Światła w mieście były wyłączone ze względu na obowiązujące zaciemnienie.
"Wyszliśmy z domu i na ulicach nie było żadnych ludzi. Na dworzec szliśmy piechotą, bo nie działał transport, nie jeździły samochody" – powiedziała.
Po drodze na dworzec Alona słyszała syrenę alarmową i razem z bliskimi musiała parokrotnie legitymować się przed żołnierzami.
"Pytali nas skąd jesteśmy, musieliśmy pokazywać paszporty" – opowiadała. Wciąż była w emocjach, co pewien czas brakowało jej tchu.
Wyjeżdżając z Kijowa i w drodze do granicy z Polską słyszała odgłosy eksplozji. "Było niebezpiecznie, strasznie" - przyznała.
Przyznała, że po przyjeździe do Polski czuje się bezpiecznie i jest zaskoczona dobrem, jakie ją spotkało ze strony wolontariuszy. Razem z rodziną planuje najpierw odwiedzić brata w Lublinie, a później pojechać do Warszawy.
Konduktor Jurij też słyszał wybuchy i strzelaninę w czasie długiej drogi. "Gdy wyjeżdżaliśmy w niedzielę z Kijowa były strzały, syreny. Inny pociąg z Kijowa do Iwano-Frankowska został ostrzelany" – zrelacjonował Jurij. W domu zostawił żonę i dwoje dzieci.
"Boję się, ale co robić. Jestem w pracy. Jechać trzeba" - dodał.
Wyjaśnił, że sklepy w Kijowie są zamknięte i brakuje wielu rzeczy: wody, chleba, artykułów dla dzieci (m.in. pampersów). Dodał, że do stolicy Ukrainy trudno wjechać i trudno z niej wyjechać.
Obsługa pociągu stwierdziła, że nie we wszystkich miejscach na Ukrainie kolej funkcjonuje sprawnie i pracownicy pociągu musieli sami kierować ruchem.
Pociągi relacji Kijów - Warszawa przejeżdżają przez Dorohusk codziennie. Jeden z wolontariuszy z Chełma powiedział, że w niedzielę pociągiem jechało 450 osób w trzech wagonach.
"Z Warszawy do Kijowa jeżdżą głównie mężczyźni" – przyznał konduktor Jurij.
W poniedziałek premier Mateusz Morawiecki poinformował, że do tej pory do Polski trafiło ok. 300 tys. uchodźców wojennych z Ukrainy.(PAP)
Autor: Piotr Nowak