"Teraz interesem Ukrainy jest, żeby funkcjonować, mimo tego co tam się dzieje, jako państwo, na swoim terytorium. Na przykład opera i balet funkcjonują bez elektryczności, ludzie oświetlają telefonami taki występ, żeby nawet symbolicznie funkcjonować. W Chersoniu natychmiast po wyzwoleniu teatr występował na ulicy. To jest symbolicznie istotne dla podtrzymania ducha oporu" - podkreślił Gliński.

"Jeżeli Ukraina się złamie, czy załamie, to przecież Putin dojdzie do granic Unii Europejskiej i ta pełnoskalowa wojna zagrozi kolejnym krajom. Nie do końca widzę pełne uświadomienie sobie tego zagrożenia w Unii Europejskiej po obradach, które dzisiaj miały miejsce" - ubolewał wiceszef polskiego rządu.

"Z jednej strony mamy kolejne transze sankcji i ta praca polityczna machiny europejskiej idzie troszeczkę do przodu, ale z drugiej strony obserwujemy przyzwyczajenie. Przyzwyczajenie jest wrogiem decyzji pozytywnych. Bo zarówno opinia publiczna, jak i politycy przyzwyczajają się do tego, że ten konflikt jakoś tam trwa. Te bomby i rakiety spadają, ale nie na nasz kraj, nie na nasze miasta, tylko gdzieś daleko i tego nie słychać. To jest przerażające, ale my musimy o tym otwarcie mówić" - dodał Piotr Gliński.

Wicepremier poinformował, że w obradach - na sugestię Polski - w spotkaniu brał również udział minister kultury Ukrainy Ołeksandr Tkaczenko.

Reklama

"Jedynym konkretem który był (w obradach), to lista przywieziona przez ministra ukraińskiego. Lista potrzeb, czyli konkretnych rzeczy, które są potrzebne - generatory, baterie, podstawowe rzeczy niezbędna do zabezpieczenia instytucji kultury i przeżycia w tych dramatycznych czasach. Ta lista faktycznie być może przełoży się na konkretne działania, bo łatwiej jest może działać poszczególnym państwom w sytuacji, kiedy to zapotrzebowanie jest skonkretyzowane" - powiedział wicepremier, dodając, że po raz kolejny apelował wraz z przedstawicielami krajów bałtyckich do Komisji Europejskiej o zablokowanie wszystkich kanałów satelitarnych rosyjskiej propagandy.

"Niestety wciąż jeszcze kilka kanałów - na pewno Rossija24 - działa na platformach satelitarnych zarówno w obrębie Unii Europejskiej, jak i na okupowanych terytoriach na Ukrainie, co wzmaga rosyjską propagandę. Tego nie powinno być, stąd ponowienie apelu do Komisji Europejskiej o zablokowanie kanałów rosyjskiej propagandy" - skonkludował polski polityk.

Z Brukseli Artur Ciechanowicz