"Powiem otwarcie: wojskowi się do mnie z tym zwrócili, żeby umożliwić większą mobilizację. Niczego więcej nie mogę powiedzieć" - oznajmił prezydent, odpowiadając na pytanie o możliwe zwiększenie mobilizacji. Jego wypowiedź cytuje agencja Interfax-Ukraina.

Opisując sytuację na froncie, Zełenski zwrócił uwagę na duże zaminowanie terytorium. "Ludzie idą pieszo, bardzo często idą pieszo, żeby nie utracić będącego w deficycie sprzętu pancernego. Jeśli mielibyśmy jego zapas, można by było ryzykować" - zaznaczył prezydent. "Przede wszystkim ludzie, a potem sprzęt" - dodał.

"Powinniśmy wyzwolić wszystkie nasze terytoria, później odzyskać naszych wszystkich ludzi i postawić kropkę. Albo może z takim sąsiadem - trzy kropki. Dlatego też tak chcemy do NATO" - dodał. "Ale zamiana NATO na nasze ziemie to nawet nie jest szczera rozmowa... (to) jakaś prowokacja" - ocenił Zełenski na konferencji po szczycie Platformy Krymskiej.

Prezydent mówił też o samolotach wielozadaniowych F-16. Jak podkreślił, tempo dostaw maszyn też "zależy od Ukrainy". "Powinniśmy dać naszych odpowiednich pilotów, specjalistów, inżynierów. Powiem tak: kilku pilotów jest obsługiwanych przez dziesiątki osób z personelu technicznego. Dlatego bardzo ważne jest, by wybrać i wysłać wszystkich chłopaków. Nie mówię już o tłumaczach, o szkoleniu itd." - kontynuował.

Reklama

Wskazał też, że Ukraina musi równocześnie przygotować infrastrukturę dla nowoczesnych samolotów - pisze Interfax-Ukraina. "Trzeba zdawać sobie sprawę, że nasza infrastruktura nie jest nowoczesna dla F-16. Zbudujemy ją jak najszybciej się da. To nasze zadanie" - dodał.

Prezydent odniósł się też do pomysłu przerzucenia ukraińskich wojsk ze wschodu na południe, przedstawionego przez amerykańskie media. "Czy ktoś wie ile ludzi tam jest - okupantów na wschodzie? Szacunkowo 200 tys. (...) Zabierzemy stamtąd nasze siły zbrojne i je przerzucimy. (...) Następnie, myślę, że byłoby tak: kilka dni Słowiańsk, Kramatorsk, potem pójdą na Pawłohrad, Dniepr (...), Charków" - powiedział Zełenski.

"Nie oddamy ani Charkowa, ani Donbasu, ani Pawłohradu, ani Dniepru. Dokładnie tak. I niech wszyscy analitycy świata nawet na to nie liczą" - oświadczył prezydent Ukrainy.

Zełenski ocenił też, że rok wyborczy w USA "będzie mieć wpływ na wsparcie dla Ukrainy". Według niego wybory mogą wpłynąć zarówno pozytywnie, jak i negatywnie na pomoc dla Kijowa. "My ze swojej strony będziemy robić wszystko, by wsparcie USA nie zmniejszało się" - zapewnił.