W przeciwieństwie do formacji ochotniczych, takich jak Legion "Wolność Rosji" jednostka ta jest częścią regularnej armii ukraińskiej. Składa się wyłącznie z obywateli rosyjskich, którzy chcą walczyć przeciwko Moskwie w wywołanej przez nią wojnie. Opowiadają się za niepodległością swych regionów i postrzegają zwycięstwo Ukrainy jako pierwszy krok w tym kierunku. Żaden z Rosjan nie jest jeńcem wojennym.
"Straszniejsze jest dla mnie poczucie, że jestem wspólnikiem tego zła"
W materiale opublikowanym we wtorek Bloomberg podał, że ochotnicy podróżowali przez kraje trzecie, by przedostać się na Ukrainę i dołączyć do jej sił zbrojnych. Zostali zweryfikowani pod kątem bezpieczeństwa i podpisali kontrakty z armią. Przyjęli pseudonimy, by nie ujawniać prawdziwej tożsamości.
"Musimy zniszczyć reżim kremlowski. Chcę, by Jakucja była wolnym i demokratycznym krajem. To bardzo bogaty kraj, ale ludzie są biedni. W dostatku żyją tylko urzędnicy, którzy służą (Władimirowi) Putinowi" - powiedział dziennikarzom 29-letni ochotnik o pseudonimie "Wargan". Jest on Jakutem z Irkucka; nie ma doświadczenia wojskowego.
Inny ochotnik, z którym dziennikarze rozmawiali w obozie szkoleniowym na Ukrainie, przedstawiający się jako "Gandhi", pochodzi z obwodu moskiewskiego. Ma 41 lat; wyjechał z Rosji krótko po rozpoczęciu inwazji w lutym 2022 roku i przez Polskę przybył na Ukrainę. Jak mówi, chce walczyć "przeciwko zbrodniom popełnionym przez własny kraj". Zapewnia, że nie popiera przemocy - stąd jego pseudonim - ale uważa, że ma prawo walczyć w obronie innych ludzi.
"Miałem uczucie, że jako Rosjanin jestem za to odpowiedzialny. Wiem, że mogę zginąć w pierwszej walce, ale straszniejsze jest dla mnie poczucie, że jestem wspólnikiem tego zła, które przyszło z mojego kraju" - powiedział mężczyzna. Dodaje, że jego rodzice i inni krewni w Rosji popierają Putina.
"Jeśli ludzie chcą walczyć po stronie Ukrainy, to czemu nie?"
29-letni przybysz z Moskwy, przedstawiający się jako Martin, przed wyjazdem na Ukrainę pracował w branży IT. Rodzina nie zna miejsca jego pobytu. Mężczyzna uważa Rosję za imperium, które "musi upaść", aby ludzie z różnych jej części mogli "sami zadecydować, jak chcą żyć".
Przedstawiciele władz Ukrainy mówią, że chcą przyciągnąć więcej obywateli rosyjskich do walki po stronie Kijowa, w szczególności tych, którzy należą do mniejszości narodowych. Planują przyspieszenie procesu weryfikacji, który zajmuje nawet rok.
"Jeśli ludzie chcą walczyć po stronie Ukrainy, o nasze granice i po to, by upadł sowiecki reżim rosyjski, to czemu nie? To jest ich wybór i pokazuje to, że nie wszyscy Rosjanie popierają Putina" - powiedział dziennikarzom ukraiński instruktor i dowódca oddziału, o pseudonimie "Batia".
O planach utworzenia Batalionu Syberia informowało w kwietniu Radio Swoboda. Podawało, że jego inicjatorem jest pochodzący z Jakucji były oficer rosyjskiego wywiadu wojskowego Władisław Ammosow.
Żołnierze z Jakucji, Buriacji, Tuwy i innych syberyjskich jednostek administracyjnych Rosji zamieszkanych przez mniejszości etniczne, stanowią dużą część armii agresora walczącej na Ukrainie. W ocenie niektórych analityków taka sytuacja wynika z dążeń Kremla i rosyjskiego dowództwa, by w jak największym stopniu "oszczędzać" etnicznych Rosjan przed powołaniami do armii w obawie przed możliwym wzrostem niezadowolenia społecznego w europejskiej części kraju.