Rosjanie zmienili taktykę i w oficjalnych przekazach przestali już bagatelizować ukraińskie wtargnięcie na teren obwodu kurskiego, jednak obraz, jaki prezentują kontrolowane przez Kreml media, jest zgoła odmienny od tego, co dzieje się w rzeczywistości. Teraz do tej układanki dołożyli kolejny klocek.
Ukraina koncentruje wojska. Rosjanie już biją na alarm
Oficjalna rosyjska propaganda zapewnia, że ukraiński atak to mało znaczące wydarzenie, a główne natarcie już powstrzymano. Słowa nie wspomina o odcięciu od dostaw rosyjskiego zgrupowania w okolicy rzeki Sejm, czy kolejnych ukraińskich postępach w okolicach Sudży, ale za to zwraca uwagę, że coś złego z ich punktu widzenia, dzieje się na południu Ukrainy. Tu miano bowiem zaobserwować kolejną koncentrację wojsk ukraińskich. I od razu pojawiła się obawa, że Ukraińcy znów zaatakują, tym razem w zupełnie innym miejscu.
„Zdaniem obserwatorów Ukraińskie Siły Zbrojne wykazują wzmożoną aktywność w kierunku Zaporoża, koncentrując rezerwy w rejonie Oriechiwa i Kamenskiego” – informuje Niezawismaja Gazieta.
Według przytaczanych przez dziennikarzy opinii rosyjskich fachowców, celem tworzonego nowego zgrupowania ukraińskich wojsk ma być...Zaporoska Elektrownia Atomowa, która niemal od początku wojny okupowana jest przez siły rosyjskie. Rosjanie ostrzegają, że Ukraina będzie starała się odbić obiekt. Na zapowiedź natarcia w tym kierunku sceptycznie patrzą polscy wojskowi.
- Przede wszystkim Ukraina musi prowadzić działania w taki sposób, który jest koordynowany ze światowymi agencjami atomistyki, aby nie stworzyć zagrożenia. Nie można jednak doprowadzić do katastrofy takiej, jak w Czarnobylu, albo jeszcze większej. Nie sądzę, aby to był priorytet – mówi Forsalowi generał Roman Polko, były dowódca jednostki GROM.
Atak na elektrownię atomową? Możliwy kordon bezpieczeństwa
A to właśnie siły specjalne musiałby się pełną mocą zaangażować w próbę zdobycia elektrowni, gdyż wszystko wskazuje na to, że bez desantu przez Dniepr by się nie obeszło. Próba uderzenia z rejonu Oriechiwa, czyli niemal w tym samym miejscu, z którego Ukraina wyprowadziła przed rokiem nieudaną ofensywę, byłaby wielce ryzykowna. Rosjanie są w tym rejonie umocnieni i dobrze okopani. Czy zatem desant przez Dniepr jest możliwy i mógłby pomóc w zajęciu elektrowni? W ocenie generała Polko, należy uważać na podobne doniesienia z rosyjskiej strony i bacznie im się przyglądać.
- To może być też element rosyjskiej propagandy po to, aby zastraszać świat. Mogą chcieć pokazać, że Ukraina prowadzi w nieodpowiedzialny sposób działania, otwierając ogień tam, gdzie może to spowodować potężne zagrożenie nuklearne. Dobrze by było, aby strona ukraińska po prostu się od tego odcięła i powiedziała, że przestrzega tych zasad, które są już określone przez światowe agencje atomistyki – przestrzega wojskowy.
Generał nie wyklucza jednak, że coś może być na rzeczy, a jeśli rzeczywiście w rejonie Zaporoża dochodzić ma do koncentracji ukraińskich wojsk, powinny one wziąć na celownik nie samą elektrownię, ale nieco inny teren. Taki atak, gdyby się powiódł, postawiłby znów Rosjan w trudnej sytuacji.
- Wydaje mi się, że nie ma potrzeby zdobywania elektrowni, bo byłoby to większe ryzyko, niż jakakolwiek korzyść, ale można ją odizolować. Jeżeli odizoluje się jakimś pasem bezpieczeństwa ten rejon, a nie będzie się prowadzić bezpośrednich działań, to i tak w końcu Ukraińcy będą mogli ją na powrót przejąć. Najlepiej po prostu założyć kordon bezpieczeństwa – mówi generał.