Czwartek przyniósł dobre wieści dla Ukrainy, a wszystko za sprawą prezydenta Joe Bidena, który ogłosił przyznanie walczącemu z Rosją krajowi kolejnej transzy pomocy wojskowej wartej 8 mld dolarów. Jakby w tle, mało zauważony przeszedł o wiele „skromniejszy” pakiet pomocowy.
Cicha bomba uderzy Rosjan z zaskoczenia
Wielka kwota 8 mld dolarów to część pieniędzy, jakie Kongres USA pozwolił wydać na dozbrajanie ukraińskiej armii jeszcze na początku tego roku. Zawierać ma on możliwość sfinansowania zakupów uzbrojenia z amerykańskich zapasów, jednak w morzu obiecanej broni, jak informują amerykańscy urzędnicy, nie znalazły się rakiety, mogące razić cele położone kilkaset kilometrów w głębi Rosji, o które tak usilnie zabiegał prezydent Wołodymyr Zełenski. Nie wiadomo, czy USA ostatecznie postanowiły nie drażnić Rosji, która zapowiedziała, iż masowe użycie takich rakiet może być powodem skorzystania przez nią z broni jądrowej, czy też po prostu uznano, że na tym etapie wojny trzeba sobie radzić inaczej.
A właśnie takie nieco inne rozwiązanie zawiera kolejny pakiet pomocowy, o którym również wspomniał prezydent Biden. Opiewa on na kwotę 375 milionów dolarów, a finansować ma głównie przekazanie Ukrainie bomby szybującej AGM-154, zwanej również Joint Standoff Weapon. Pod tą niewiele mówiąca nazwą kryje się jednak prawdziwy potwór, który Rosjanom może napsuć nieco krwi.
Nowe bomby już w drodze na Ukrainę
Na przekazanie Ukrainie AGM-154 zwrócili uwagę amerykańscy eksperci, których zdaniem, broń ta może stanowić coś na wzór kompromisu pomiędzy tym, co Ukraina już dostaje, a tym, co chciała. Jest to bomba szybująca, uwalniana przez samoloty, a zaprojektowana idealnie pod myśliwce F-16, które już patrolują ukraińskie niebo.
„Chociaż jest mniej groźny niż pocisk stealth o większym zasięgu AGM-158, którego Ukraina od dawna poszukuje, AGM-154 może być skutecznie używany w różnych scenariuszach bojowych. Broń ta może przenosić zarówno głowice kasetowe, jak i jednostkowe, a także ładunki zdolne do przebijania umocnionych celów” – wylicza ekspert z amerykańskiego think tanku Hudson Institute.
Bomba ta, po uwolnieniu przez samolot na dużej wysokości, jest w stanie pokonać nawet 130 km i precyzyjnie uderzyć w cel, a dzięki małej sygnaturze radarowej i zaawansowanym systemom naprowadzania i celowania, niepostrzeżenie może przedrzeć się przez rosyjską obronę przeciwlotniczą i z zegarmistrzowską dokładnością uderzyć w cel. Na Ukrainie powinna pojawić się niemal natychmiast, gdyż sfinansowane za 375 mln dolarów zakupy realizowane będą z zapasów US Army.
„Broń ta przynosi znaczące korzyści. Posiada ona znaczne możliwości przeciwko środkom walki elektronicznej, co jest kluczowym aspektem trwającej wojny. Ponadto, ponieważ broń jest kompatybilna z nowymi kijowskimi F-16 , ukraińskie siły powietrzne nie będą musiały stosować technicznych obejść, aby rozmieścić pocisk” – wylicza Hudson Institute.