"Stosunek do Rosji jeszcze dziś wyznacza wyraźną granicę między RFN a NRD. Mieszkańcy Zachodu patrzą na Moskwę raczej sceptycznie. Z kolei im dalej na wschód, tym większa sympatia wobec Rosji" - zauważa konserwatywny "Frankfurter Allgemeine Zeitung".

Zdaniem dziennika wynika to z odmiennych doświadczeń historycznych obywateli dwóch państw niemieckich. W NRD "Rosjanie" mieli status wyzwolicieli. Przez 40 lat stacjonowało tam pół miliona sowieckich żołnierzy. Studia czy podróże po ZSRR bywały kropką nad "i", która dopełniała pozytywnego stosunku Niemców ze Wschodu wobec okupacyjnego mocarstwa.

"Przeżycia te były podobne do doświadczeń mieszkańców RFN, którzy chodzili w USA do szkoły, studiowali czy spędzali tam urlopy. Takie sytuacje kształtują stosunek do kraju i jego mieszkańców. Siłą rzeczy u starszych ludzi są one całkowicie odmienne. Co nie znaczy, że złe" - ocenia "FAZ".

"Oprócz tej zdrowej rusofilii istnieje miłość do Rosji, która jest produktem ciężkich czasów po zjednoczeniu Niemiec. Sympatia dla (prezydenta Rosji) Władimira Putina i jego polityki wynika z oporu wobec wszechwładnego Zachodu, który narzucił NRD swoje zasady i eksportuje na Wschód swój styl życia" - tłumaczy gazeta.

Reklama

Z sondażu opublikowanego przez "Sueddeutsche Zeitung" wynika, że 66 proc. mieszkańców wschodnich Niemiec uważa, że należy bliżej współpracować z Rosją (na Zachodzie 54 proc.). 29 proc. respondentów z byłej NRD pozytywnie ocenia ewentualną kolejną kadencję Putina na stanowisku prezydenta (na Zachodzie - 17 proc.). Przeciwnego zdania jest odpowiednio 43 proc. i 55 proc. badanych.

"W nowych landach pragnienie zacieśniania stosunków z Rosją jest wyraźnie większe niż na zachodzie (Niemiec). Nastroje te znajdują swoje odzwierciedlenie także w polityce. Gospodarz Kremla robi wiele, by tak pozostało" - pisze lewicowo-liberalny dziennik z Monachium, przypominając, że debatę na temat stosunku RFN do Rosji wywołał premier Saksonii Michael Kretschmer (CDU), który udając się na Międzynarodowe Forum Gospodarcze w Petersburgu, zaapelował o normalizację stosunków z Rosją i zniesienie nałożonych na ten kraj sankcji.

"Trudno się spodziewać, by te postulaty wpłynęły na stanowisko Niemiec. Kretschmera interesuje jednak efekt w Saksonii, gdzie we wrześniu czekają go trudne wybory landowe. Wyraźny prorosyjski kurs może się tam spodobać, podobnie zresztą jak na całym wschodzie Niemiec" - zauważa "SZ".

Gazeta zwraca uwagę, że ciepły stosunek wobec Kremla nie jest charakterystyczny tylko dla Saksonii czy polityków konkretnej partii. Wszyscy premierzy wschodnich landów - niezależnie od tego, czy wywodzą się z chadeckiej CDU, socjaldemokratycznej SPD czy postkomunistycznej Lewicy - podkreślają wyjątkowość relacji swoich krajów związkowych z Moskwą i mniej lub bardziej wyraźnie opowiadają się za złagodzeniem wymierzonych w Rosję sankcji.

"SZ" przyznaje, że wynika to nie tylko z historycznego sentymentu, ale także z realnych interesów gospodarczych. Chociaż dla Niemiec jako całości Rosja nie jest najważniejszym partnerem handlowym, to na wschodzie kraju sytuacja wygląda inaczej.

Tabloid "Bild" nie widzi jednak powodu, żeby gospodarka miała usprawiedliwiać przyjaźń z Putinem. "Niemiecka sympatia dla niego wynika z niewiedzy. Gdyby Putin był hokeistą, wędkarzem albo myśliwym, mógłby być sympatyczny. Trochę żałosny, ale sympatyczny. Swój chłop, który nie chce się zestarzeć. Ten człowiek nie ma jednak kwalifikacji, by być prezydentem największego państwa na świecie" - uważa dziennik o największym w Niemczech nakładzie.

"Wszyscy widzą, jak absurdalny jest jego system. Podczas gdy jego kraj cierpi, Putin gra ze swoimi ministrami w hokeja. I wygrywa 10 do 0. Tymczasem każdy, kto może, wyjeżdża z Rosji. Nie ma nikogo, kto zmusiłby Putina do odejścia" - puentuje "Bild".

>>> Czytaj też: Ludzie biznesu i oligarchii, czyli kadry Wołodymyra Zełenskiego [OPINIA]