Choć umowa o wolnym handlu między Unią Europejską a Kanadą ma już dwa lata, 15 krajów nadal jej nie ratyfikowało. Wśród nich znajduje się Polska
Umowa handlowa między Unią Europejską a Kanadą (CETA) tymczasowo weszła w życie 21 września 2017 r. Jej zapisy zniosły 98 proc. ceł i większość barier pozataryfowych oraz zliberalizowały handel usługami. Ale dopóki nie zostanie wypracowana ostateczna wersja zapisów umowy co do rozstrzygania sporów na linii inwestor-państwo (system ICS), będzie obowiązywać tylko jej część handlowa.
Pełne wdrożenie nastąpi, gdy CETA zostanie ratyfikowana przez wszystkie państwa członkowskie UE. Ponieważ nie ustalono konkretnej daty, proces ten może trwać wiele lat. Na razie umowę ratyfikowało 13 spośród 28 państw. Ostatnio Francja, a wcześniej m.in. Czechy, Litwa, Łotwa i Portugalia. Wśród państw, które jeszcze tego nie zrobiły, jest za to Polska.
„Należymy do tej grupy krajów, gdzie proces trwa, tak jak np. w przypadku Niemiec czy Włoch. Rząd chciał mieć możliwość kompleksowej oceny wpływu funkcjonowania tej umowy na współpracę naszego kraju z Kanadą” – informuje DGP Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii. Po dwóch latach obowiązywania umowy MPiT podtrzymuje opinię, że okres jej obowiązywania wciąż jest zbyt krótki, aby dokonać pełnej analizy. Choć oczywiście twarde dane są.
Reklama
Z kanadyjskich danych rządowych wynika, że w porównywalnych okresach październik 2015 r. – czerwiec 2017 r. i październik 2017 r. – czerwiec 2019 r. wartość wymiany towarowej między UE a Kanadą wzrosła o 14,6 proc. W przypadku Polski po dwóch latach obowiązywania CETA eksport wzrósł z 1,167 mld euro w 2017 r. do 1,184 mld euro w 2018 r. Z kolei tylko od stycznia do lipca 2019 r. odnotowaliśmy skok o 18 proc. rok do roku.
W naszym eksporcie dominują wyroby przemysłu elektromaszynowego (63 proc. wszystkich towarów eksportowanych z Polski do Kanady), skóry (8,4 proc.) i artykuły rolnospożywcze (7,6 proc.). Natomiast w imporcie w 2018 r. pojawiają się wyroby przemysłu elektromaszynowego, stanowiące 34 proc. towarów sprowadzonych do Polski z Kanady, wyroby przemysłu chemicznego (29,3 proc.) oraz artykuły rolnospożywcze (12,2 proc.).
MPiT podaje, że firmy, które zwiększyły lub rozpoczęły eksport do Kanady po wejściu CETA w życie, eksportują przede wszystkim płytki, ceramikę, okna, pokrycia dachowe, druty, drzwi, produkty spożywcze, kosmetyki, tekstylia, meble, maszyny rolnicze, produkty IT, podłogi oraz obuwie. Z tych danych wynika, że dominują branże, które także przed wprowadzeniem umowy i tak znajdowały się w handlowej czołówce. Małych i średnich firm, które miały być beneficjentami tej umowy, na tej liście nie ma – po obu stronach Atlantyku.
Maria Świetlik z Komisji Krajowej OZZZ Inicjatywa Pracownicza uważa, że nie należy się temu dziwić, bo umowa wcale nie miała służyć ich wzmacnianiu. – Chodziło o intensywniejszą działalność wielkich firm i obniżenie standardów prawnych – twierdzi. I dodaje, że wymiana handlowa ma swoje uzasadnienie, ale zwiększanie wymiany transoceanicznej to nie jest dobry kierunek dla klimatu. – Po dwóch latach CETA nie wydarzyło się też nic, co rozwiałoby nasze obawy w kwestii ochrony środowiska i praw człowieka. TSUE orzekł co prawda, że umowa jest „zasadniczo zgodna z prawem”, ale sędziowie podkreślili, że takie porozumienie może mieć wpływ na kompetencje instytucji unijnych – dodaje.
Według Pawła Kowalskiego z Wydziału Prawa Uniwersytetu SWPS w Warszawie efekty umowy są takie, jakich należało się po niej spodziewać. – CETA się sprawdza. Dane pokazują wzrost po obu stronach na poziomie 7 proc. rocznie, a to jest dobry wynik – mówi dr Kowalski. – Cel w postaci ułatwień został zrealizowany. To dobra, rzemieślnicza umowa, która co prawda nie wprowadziła rewolucyjnych zmian, ale znosząc ograniczenia, zachęca do korzystania z niej. Ja jestem za – uzupełnia. I dodaje, że nawet jeśli w statystykach nie widać MSP, to często są one podwykonawcami wielkich producentów, a więc i tak korzystają.

>>> Czytaj też: Biedny jak Szwajcar. Co to znaczy być ubogim w kraju Helwetów?