Prezes PiS, wicepremier Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla "GPC", który ukazał się dwa tygodnie temu, zagroził wetem unijnych wieloletnich ram finansowych oraz Funduszu Odbudowy. "Jeśli groźby i szantaże będą utrzymane, to my będziemy twardo bronić żywotnego interesu Polski. Weto. Non possumus. I tak będziemy działać wobec każdego, kto będzie stosował wobec nas jakieś wymuszenia. Powtórzę jeszcze raz - bo już to mówiłem - jesteśmy po dobrej stronie historii. To ci, którzy chcą nam odebrać suwerenność, narzucić jakieś swoje widzimisię, są na drodze do upadku" - powiedział wicepremier.

Minister ds. europejskich Konrad Szymański był pytany we wtorek na posiedzeniu sejmowej komisji ds. Unii Europejskiej o to, czy Kaczyński konsultował z nim tę wypowiedź i czy jest to oficjalne stanowisko rządu.

Szymański zaznaczył, że groźba weta wisi nad unijnymi negocjacjami budżetowymi od dwóch lat. "Są one artykułowane przez bardzo wiele państw. Polska nie jest jedynym krajem, który zwraca baczną uwagę, by wspólne interesy i wspólne postanowienia były skrupulatnie realizowane" - zaznaczył.

Jak dodał, na ostatnim etapie negocjacji, kiedy zamknięto negocjacje na poziomie Rady Europejskiej, groźba weta pojawiła się chociażby ze strony takich krajów jak Holandia i "inne kraje tzw. oszczędne", a także Parlamentu Europejskiego. Według niego, "trudno się więc dziwić, że kraje takie jak Polska czy Węgry (...) nie cofają się przed tym, żeby użyć środków symetrycznych".

Reklama

Szymański zaznaczył, że państwa UE czy też Parlament Europejski "będą chciały narzucić swoją interpretację postanowień, rozwiązań, która faktycznie oznaczałaby całkowicie uznaniowe mechanizmy wstrzymywania wypłat pieniędzy wobec beneficjentów (...), to nie powinno dziwić, że takie stanowisko (o możliwości zawetowanie unijnego budżetu - PAP) jest prezentowane nie tylko przez wicepremiera Kaczyńskiego w wywiadzie prasowym, ale też przez polskich ministrów na poziomie Rady UE czy polskiego premiera na poziomie Rady Europejskiej".

"Myślę, że ta opinia, dla każdego, kto był bliżej włączony w dyskusję budżetową, nie powinna być żadnym zaskoczeniem. Polska od bardzo dawna powtarza, że oczekujemy rzetelniej realizacji postanowień lipcowej Rady Europejskiej, że w żadnym wypadku nie zgodzimy się na rozwiązania, które będą omijały Traktat" - powiedział. Jak dodał, gdyby do tego doszło, mielibyśmy do czynienia ze zmienianiem prawa traktatowego, pierwotnego przy pomocy rozporządzenia. "Na to nie będzie polskiej zgody. Tak należy patrzeć na tę wypowiedź (Kaczyńskiego - PAP)" - dodał.

Parlament Europejski i Rada UE, do której należą przedstawiciele państw członkowskich, zdecydowanie różnią się w swoim podejściu do mechanizmu warunkowości, czyli uzależnienia wypłaty środków unijnych od przestrzegania stanu praworządności. Niemiecka prezydencja zaproponowała kompromis, który - jak przekonuje - ma odzwierciedlać ustalenia lipcowego szczytu w sprawie wieloletniego budżetu UE.

Propozycje te zyskały poparcie większości kwalifikowanej państw członkowskich, ale nie poparły ich Polska i Węgry, uznając, że idą one za daleko, oraz kilka innych krajów północy Europy z Holandią na czele, dla których proponowane rozwiązania są za słabe.

W Parlamencie Europejskim ustalenia szczytu i późniejsze stanowisko Rady UE zostały odebrane bardzo chłodno. Zdecydowana większość eurodeputowanych domaga się ostrzejszego podejścia, jeśli chodzi o wiązanie środków z UE z praworządnością. Europarlament chciałby, aby KE mogła stwierdzić, że praworządność jest zagrożona, jeśli np. zauważy problemy ze skuteczną kontrolą sadową sprawowaną przez niezależne sądy.

Niemiecka propozycja przyjęta przez Radę UE zawęża stosowanie warunkowości tylko do sytuacji, w której problemy z praworządnością miałyby się przekładać na niewłaściwe wykonywanie budżetu UE. Dodatkowo decyzja o jakichkolwiek sankcjach miałaby być podejmowana większością kwalifikowaną państw członkowskich.(PAP)

autor: Marzena Kozłowska