"UE musi zaakceptować fakt, że nowy krajobraz geopolityczny narzucił inną rzeczywistość. Włącza ona do unijnej perspektywy takie kraje jak Ukraina czy Mołdawia. (...) UE musi zrozumieć, że nie jest to zakłócenie ewolucji, ale szansa na transformację" - dodał Micotakis.

Grecki premier zauważył, że w 2003 roku w Salonikach Unia Europejska rozpoczęła proces, mający doprowadzić do dołączenia do niej Bałkanów Zachodnich. Jego zdaniem w ciągu prawie 20 lat, jakie minęły od tamtej chwili, procesy akcesyjne stały się jeszcze bardziej złożone i wymagające, "a sama wizja stała się rozmyta, blednąc w oczach sfrustrowanych i rozczarowanych obywateli" bałkańskich krajów.

Jak podkreślił Micotakis, w ostatnich miesiącach doszło do wielkich zmian w świecie, który znalazł się w decydującym momencie, co jest szczególnie ważne dla Bałkanów Zachodnich i szerzej dla obszaru Europy Południowo-Wschodniej.

"Nadszedł czas, aby Unia Europejska uznała egzystencjalne znaczenie integracji tego regionu w ramach rodziny europejskiej (...), zaczynając od Bałkanów Zachodnich" - zaapelował premier.

Reklama

Tłumaczył, że po upadku Związku Radzieckiego na Zachodzie panowało naiwne przekonanie, że walka o wartości i ideały została wygrana. Wedle Micotakisa uważano, że historia Europy, definiowana wcześniej przez brutalny konflikt i dwie wojny światowe, zwróciła się ku pokojowi, dobrobytowi, współpracy i rządom prawa.

"Niesprowokowana, nielegalna i przerażająca wojna na Ukrainie bezlitośnie obnażyła, jak niesłuszne były te opinie" - skomentował polityk.

"A Bałkany, jak wielokrotnie wcześniej w historii, stoją na pograniczu konkurujących ze sobą stref wpływów, złowrogie wstrząsy są wyczuwalne pod powierzchnią" - napisał Micotakis.

Zdaniem greckiego premiera Unia Europejska udowodniła, że jest gwarantem pokoju, stabilności, wzrostu ekonomicznego oraz społecznego dobrobytu na Starym Kontynencie. Micotakis zwrócił jednak uwagę na wciąż żywe zagrożenia w regionie.

"Na Bałkanach, jak wszędzie indziej na świecie, wrogie podmioty próbują osłabić nasze starania. Mają one konkurencyjny światopogląd i dążenia, które depczą prawa człowieka, rządy prawa i wolności podstawowe. Wykorzystują język rozgoryczenia, rewizjonizmu i imperialistycznej nostalgii. Myślą, że mogą zniszczyć ludzkiego ducha przez zastraszanie i potęgę wojskową. Nie możemy pozwolić, aby zaistniała przestrzeń, w której takie podmioty mogą działać - taka, w której wydaje im się, że mogą osiągnąć sukces" - wyjaśniał Micotakis.

W piątek w Salonikach odbywa się doroczny szczyt krajów SEECP (Proces Współpracy w Południowo-Wschodniej Europie), na którym obecny jest premier Grecji. Pełne członkostwo w SEECP mają Grecja, Macedonia Północna, Albania, Bułgaria, Turcja, Rumunia, Serbia i Czarnogóra. Pierwszy szczyt SEECP odbył się na Krecie w 1997 r.

Kanclerz Niemiec Olaf Scholz, który również w piątek rozpoczął swoją dwudniową podróż po Bałkanach Zachodnich i przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel zostali zaproszeni na kolację z uczestnikami SEECP. (PAP)