"Gdyby Donald Trump debatował trzy tygodnie temu tak jak w czwartek, to mógłby być w innym miejscu" - ocenia Sidres.

Publicysta "Politico" odnosi się w ten sposób do sondaży, które wskazują, że faworytem zaplanowanych na 3 listopada wyborów prezydenckich pozostaje Biden. Po pierwszym telewizyjnym starciu rywali o Biały Dom z 29 września notowania prezydenta w większości badań spadły. Pojedynek oceniany był jako wyjątkowo chaotyczny oraz brutalny.

Siders uważa, że Trump w czwartkowy wieczór wypadł lepiej niż ponad trzy tygodnie w Cleveland. Zdaniem publicysty "Politico" ubiegający się o drugą kadencję polityk w Nashville "przekonywująco bronił" odpowiedzi państwa na epidemię koronawirusa.

Reklama

"Ale nie ma wygranego w tej debacie - nie na 12 dni przed wyborami, w których głos oddało 47 milionów osób, a liczba osób którzy twierdzą, że są niezdecydowani równa się mniej więcej tej, którzy kłamią" – ocenia dziennikarz.

Do piątkowego popołudnia liczba Amerykanów, którzy zwrócili wyborcze karty we wczesnym głosowaniu przekroczyła już 52,4 mln. Stanowi to 38,1 proc. końcowej frekwencji wyborczej w 2016 roku. Zapowiada to prawdopodobnie rekordową frekwencję w tym roku.

Siders pisze, że jako faworyt sondaży Biden nie potrzebował spektakularnych występów w debatach. Jego zdaniem "implozja Trumpa w pierwszej debacie" była dla 78-letniego Demokraty korzystna, gdyż z wyjątkiem momentu gdy nazwał prezydenta klaunem "nikt nie zwrócił na niego zbytniej uwagi".

Równocześnie Siders przyznaje, że w drugiej debacie Biden miał "mocne chwile". Uznał za nie wypowiedzi kandydata dotyczące koronawirusa oraz migracji. "W pewnym momencie (Biden) zręcznie odwrócił rozmowę od swojej rodziny i Trumpa, mówiąc do publiczności: +Chodzi o twoją rodzinę. A twoja rodzina bardzo cierpi+ - pisze publicysta. W tym kontekście uznaje, że problemem dla prezydenta jest to, że w trakcie epidemii "zniknęła przewaga na polu gospodarki" jaką utrzymywał Trump nad kandydatem Demokratów .