"Juneteenth równa się wolności, a wolność jest tym, na czym polega Ameryka" - ogłosiła na Twitterze kongresmenka Sheila Jackson Lee z Teksasu, jedna z autorek nowego prawa ustanawiającego 11. federalne święto w amerykańskim kalendarzu.

Juneteenth - zbitka słów "June nineteenth" (19 czerwca) - było do niedawna szerzej nieznaną rocznicą, obchodzoną głównie przez społeczność Afroamerykanów.

Święto upamiętnia rozkaz gen. Gordona Grangera, dowódcy wojsk Unii (Północy) w wojnie secesyjnej, nakazujący oswobodzenie wszystkich niewolników w Teksasie, wykonując w ten sposób Proklamację Emancypacji prezydenta Abrahama Lincolna. Teksas był ostatnim stanem, nad którym kontrolę objęły wojska Unii i w którym doszło do faktycznej emancypacji niewolników. Gen. Granger podpisał rozkaz o 19 czerwca 1865 r. - prawie 3 lata po decyzji Lincolna o zniesieniu niewolnictwa.

Reklama

Do popularyzacji święta przyczyniły się m.in. seriale telewizyjne, a także ubiegłoroczne protesty ruchu Black Lives Matter po śmierci George'a Floyda. W efekcie rocznicę tę w różnych formach formalnie uznały władze 47 stanów oraz Dystryktu Kolumbii.

Kongres miał zamiar wprowadzić ustawę o nowym święcie jeszcze w ubiegłym roku, ale zablokował ją wówczas republikański senator Ron Johnson, jako powód podając koszt ustanowienia kolejnego dnia wolnego od pracy. Tym razem Senat przyjął ustawę jednogłośnie w środę, zaś w czwartek przeciwko zagłosowało 14 Republikanów, przy 415 głosach za.

Wśród głosów przeciwnych był m.in. Matt Rosendale z Montany, według którego ustawa jest próbą lewicy ustanowienia tzw. krytycznej teorii rasy "rządzącą ideologią kraju".

Po środowym głosowaniu Kongresu ustawa trafi na biurko prezydenta Joe Bidena, który niemal na pewno ją podpisze. Demokraci mają nadzieję, że zrobi to jeszcze przed 19. czerwca.