Odwołanie McCarthy'ego

Efekt jest taki, że Kongres nie ma mocy uchwalania prawa do czasu wybrania właściwego następcy, a nie tymczasowego przewodniczącego Izby Reprezentantów. Buntowników z Partii Republikańskiej można w dużym uproszczeniu porównać do wolnorynkowych przedstawicieli polskiej Konfederacji. I jedni i drudzy dążą do obniżenia wydatków na państwo. Ale też na pomoc dla Ukrainy. Właśnie ograniczanie wydatków było powodem odwołania McCarthy'ego.

Korupcja na Ukrainie

Reklama

Już prowizorium budżetowe, które przyjęto przed kilkoma dniami, nie zawierało zapisów o wsparciu dla Ukrainy, a Joe Biden od pewnego czasu kreatywnie próbuje wklejać gdzie popadnie wydatki wojenne. Równocześnie w USA nastąpił wysyp raportów na temat ukraińskich problemów z korupcją. Przede wszystkim w wydatkach na obronność. Właściwie kwestią czasu jest postawienie tezy przez Amerykanów, w myśl której pieniądze na wojnę stały się nową ściemą korupcyjną nad Dnieprem. I w gruncie rzeczy nie będzie to teza daleka od prawdy. Od Majdanu w 2014 zasoby państwa ukraińskiego systematycznie się kurczą. Świat oligarchii nie ma już prostych warunków uwłaszczania się na nich. I to nie dlatego, że sprawnie działa antykorupcyjna służba NABU, którą zbudowali Amerykanie. Bo akurat NABU, postrzegane jako zagrożenie - było „strzyżone” przez każdego pomajdanowego prezydenta - zarówno przez Petra Poroszenkę, jak i Zełenskiego. Prostych warunków do uwłaszczania się nie ma dlatego, że nie ma już czego kraść. Wielki biznes na wojnie sukcesywnie traci, czego symbolem jest kombinat Azowstal, który był jednym z największych producentów i eksporterów stali, a który należał do Rinata Achmetowa.

Wojna w tym kontekście – jakkolwiek brutalnie to nie zabrzmi – jest pewną szansą. Ze stu hełmów z pomocy, dwadzieścia można sprzedać. Kurtki letnie można kupić w cenie zimowych. Buty zimowe mogą być jesiennymi. Wątpię przy tym, aby w USA Republikanie spod znaku Donalda Trumpa szczegółowo śledzili afery korupcyjne. Jeśli jednak będą chcieli znaleźć powód dla ograniczenia wydatków i wsparcia dla Ukrainy, poszukają argumentów właśnie w korupcji. W tym sensie wolta Zełenskiego na Niemcy wydaje się być racjonalnym szukaniem polisy ubezpieczeniowej na wypadek „wysypania” się sojusznika za Atlantykiem.

Pozycja Zełenskiego słabnie

Na tle odwołania McCarthy'ego wyraźnie widać, jak w grze o wpływy słabną karty Wołodymyra Zełenskiego. Z ostatniej wizyty w USA wracał jako polityk, który nie przywoził żadnej wyraźnej obietnicy zwiększenia wsparcia wojskowego. Przecieki do prasy USA mówiły o „niewielkiej” ilości precyzyjnych pocisków balistycznych bardzo krótkiego zasięgu ATACMS (do 300 km). Ale to nie jest nowa obietnica. Jej wykręcanie trwa mniej więcej od roku. To samo dotyczy Abramsów. Doniesień o ich dostarczeniu Ukrainie „na dniach” nie należy traktować jako przełomu. O amerykańskim udziale w koalicji pancernej słychać co najmniej od stycznia tego roku, gdy montowano koalicję leopardową. Wisienką na torcie było pytanie do McCarthy'ego - podczas wizyty Zełenskiego w Waszyngtonie - dlaczego prezydent Ukrainy nie przemówi w Kongresie? Jeszcze wówczas spiker Izby Reprezentantów powiedział, że nie przypomina sobie, aby Zełenski dysponował mandatem deputowanego.

Ukraiński prezydent w USA prezentował się jako silny gracz, który rozdaje ciosy nawet dotychczasowym sojusznikom (Polsce). W rzeczywistości jego pozycja na Zachodzie słabnie. Odwołanie spikera Izby Reprezentantów jest tego potwierdzeniem.