Z użyciem broni w 2021 r. dokonano w USA aż 13 000 zabójstw. Proporcjonalnie do liczby ludności 8 razy więcej niż w Kanadzie i aż 77 razy więcej niż w Niemczech. Do tej liczby trzeba dodać prawie 25 000 samobójstw z użyciem broni palnej. Liczba rannych w wyniku postrzału jest nieznana. Nawet w Stanach, gdzie rachuje się niemal wszystko, nie liczy się tych przypadków, tym bardziej że nie wszyscy poszkodowani zgłaszają się do szpitali. Są jednak szacunki, według których bliska rzeczywistości może być liczba ok. 100 tys. osób rocznie w całym kraju.

Koszty społeczno-gospodarcze śmierci i ran od kul muszą być ogromne, chociaż z uwagi na brak zweryfikowanych danych u ich podstaw, liczby należy traktować z dystansem. Wg opublikowanego dwa lata temu raportu organizacji „Everytown for Safety” założonej przez Michaela Bloomberga, roczny ekonomiczny koszt przemocy z użyciem broni palnej wynosić miał w Ameryce 557 mld dolarów. Ktoś inny ocenił, że w amerykańskiej branży produkcji broni palnej stosunek korzyści do kosztów (benefit-cost ratio) miałby wynosić (w 2009 r.) ok. 0,65, czyli że na każde 65 centów korzyści gospodarczych przypada 1 dolar kosztów (szkód).

Pod względem wskaźnika morderstw Kalifornia jest dokładnie w połowie stawki stanów, ale jej władze podejmują próby skuteczniejszego mierzenia się ze śmiercią w wyniku kanonady. W myśl uchwalonej w ubiegłym roku ustawy stanowej „The Gun Violence Prevention and School Shooting Act”, za kilka tygodni, tj. od 1 lipca 2024 r., sprzedaż broni palnej i amunicji będzie tam obciążona podatkiem akcyzowym w wysokości 11 proc. Ponieważ w grze było podniesienie podatku, uchwalenie ustawy wymagało ponad 2/3 głosów w obu izbach legislatury. Tę większość zapewnili Demokraci. Lobby rewolwerowo-karabinowe i producenci broni ogłosili oczywiście, że nowe prawo jest afrontem wobec konstytucji. Żaden inny stan nie zdecydował się na podobny krok.

Kalifornijska akcyza - podatek od podatku

Kalifornijska akcyza została skonstruowana jako podatek od podatku, ponieważ podstawą jej naliczania będzie cena po uwzględnieniu akcyzy federalnej (10 proc. za pistolety i rewolwery i 11 proc. za pozostałą bron oraz za każdy rodzaj amunicji) oraz 6-procentowego podatku od sprzedaży. W przypadku broni w całych Stanach dochodzą jeszcze dwa podatki, o których później.

W uzasadnieniu ustawodawcy podkreślili, że pociski są obecnie główną przyczyną zgonów, ran i urazów psychicznych młodzieży, zwłaszcza kolorowej. Powołali się też m.in. na opublikowane w 2021 r. szacunki „Everytown for Gun Safety”, że zabójstwa i rany postrzałowe kosztują Kalifornię prawie 23 mld dolarów, w tym 1,2 mld dolarów wydatków pokrywanych z podatków. Celem wprowadzenia akcyzy stanowej jest więc pozyskiwanie środków na zapobieganie przemocy z użyciem broni strzeleckiej oraz pozyskiwanie środków na leczenie i rehabilitację ofiar.

Ponad 100-lat historii akcyzy na broń i amunicję w USA

Akcyza na broń i amunicję ma w Stanach ponad 100-letnią historię. Została wprowadzona w 1919 r. zgodnie z podstawowym celem fiskalnym i służyła pokryciu wyrw budżetowych powstałych w wyniku udziału Ameryki w I wojnie światowej. Potem ją zarzucono, żeby znowu przywrócić w czasie Wielkiego Kryzysu i po raz kolejny w przededniu II wojny. W 1937 r. akcyza na broń przestała być źródłem budżetowym i od tamtej pory wpływa na konto funduszu ochrony dzikiej przyrody Wildlife Restoration Trust Fund. Dlaczego „podatek rewolwerowy” służy finansowaniu celów środowiskowych? Odpowiedź jest niby logiczna – myśliwi kupują sztucery i fuzje oraz naboje do nich, zabijają zwierzynę leśną i polną, więc szkodzą przyrodzie, a szkody te trzeba systematycznie usuwać.

Wpływy z akcyzy są relatywnie bardzo małe, wręcz niedostrzegalne. W 2022 r. wyniosły niecałe 1,1 mld dolarów wobec 5 060 mld całkowitego przychodu z podatków płaconych w USA. Gdyby te 5060 miliardów uznać za 1000 dolarów, to dzisiejsza akcyza pobierana od sprzedaży broni i amunicji byłaby warta 21 centów.

Do akcyzy dochodzą jeszcze dwa podatki ustanowione w 1934 r. w ustawie National Firearms Act (NFA) na tle poruszenia wywołanego chicagowską „masakrą dnia św. Walentego” w 1929 r., w której zginęło 9 gangsterów rozstrzelanych na domniemane polecenie Ala Capone. Drugim impulsem był nieudany zamach w Miami na wówczas jeszcze prezydenta-elekta Franklina D. Roosevelta. Zginął w nim burmistrz Chicago, a 5 uczestników wiecu zostało rannych. Podatek federalny SOT (special occupational tax) w wysokości 1000 (!) dol. płaci rocznie każdy producent i importer broni palnej (tylko długiej) za każde miejsce działania. Opodatkowani SOT są również sprzedawcy broni płacący ulgowo 500 dol. rocznie (kilka sklepów – kilka razy 500 dol.). Taka sama obniżona stawka stosowania jest wobec producentów i importerów wykonujących zamówienia rządowe. Dochodzi jeszcze podatek nakładany na wytwórców broni spoza kręgu „kwalifikowanych producentów” (making tax) oraz „transfer tax” w wysokości 200 dol. za przekazanie innej osobie prawnej lub fizycznej broni długiej zarejestrowanej w oficjalnej ewidencji (NFA registry).

Stawki podatków nie zmieniły się od 90 lat

Stawki podatków ustanowionych w NFA są dziś takie same, jakie były 90 lat temu. Karabinek automatyczny Colt M16 kosztuje obecnie w Stanach w oficjalnej sprzedaży ok. 42 tys. dolarów, więc 200 dol. transfer tax to kwota nieistotna. Po to, żeby zachować realia z 1934 r., podatek ten powinien wynosić dziś nie mniej niż5 000 dol. Wg danych urzędu Alcohol and Tobacco Tax and Trade Bureau, całkowite wpływy z SOT wyniosły w 2023 roku 224 000 dolarów (to nie pomyłka 224 tysiące), a z dwóch pozostałych (making + transfer) łącznie 944 mln dolarów.

Liczba broni palnej będącej w USA w posiadaniu osób prywatnych jest nieznana. W 2017 r. szacowano ją w przedziale od 265 mln do 390 mln sztuk, przy czym zakłada się, że bliższa prawdy jest druga liczba. Statystyczny obywatel, wliczając noworodki, niemowlęta i dzieci, ma zatem więcej niż jeden rewolwer, czy strzelbę. Nawet gdyby podnieść w całym kraju akcyzę na zakup nowej broni do 100 i jeszcze więcej procent, długo nie przyniosłoby to żadnych oczekiwanych efektów. Rozsądniejsze byłoby odstręczające opodatkowanie amunicji, którą można wprawdzie wyrabiać w warunkach domowych, ale nie na skalę odpowiednią do popytu. Ponadto, przestępcy twierdzą, że dostęp do amunicji jest trudniejszy niż do broni.

Kalifornijska akcyza na broń to ukłon w stronę zwolenników ograniczenia prawa do posiadania broni

Kalifornijska akcyza na broń to wyłącznie gest i ukłon w stronę licznych jednak w USA zwolenników ograniczenia swobody posiadania i użycia broni. Realnych skutków w zauważalnym wymiarze nie przyniesie, choć niektórzy, m. in. prof. Topher McDougal, twierdzą, że to niezła droga, bowiem każdy wzrost ceny broni o 1 proc. zmniejsza popyt na nią o 2,6 proc. Ogromna większość uzbrojonych Amerykanów nigdy nie użyła rewolweru czy strzelby przeciw innemu człowiekowi, a jednak trzymają je w domach, w olbrzymiej mierze bez względu na obecną, czy nieco wyższą cenę. Poza tym, wg amerykańskiego ministerstwa sprawiedliwości, tylko ok. 7,5 proc. kryminalistów kupuje broń w autoryzowanych sklepach.

Musiałoby stać się coś zdumiewającego, żeby dał się przełamać obecny stosunek Amerykanów do posiadania przez nich broni. To po pierwsze. Po drugie, przywoływany jest wprawdzie często przykład Ala Capone, którego skazano nie za liczne morderstwa, lecz za przestępstwa podatkowe, jednak posługiwanie się typowymi narzędziami fiskusa w próbach zmiany poglądów społeczeństwa to sposób skazany na porażkę. Coś w rodzaju mycia umorusanego od stóp do głów dziecka rożkiem poślinionej chusteczki.