W popołudniowym wywiadzie dla TVN24 Przydacz powiedział, że podawana wcześniej liczba 12 tys. osób chętnych na powrót do kraju rośnie i nie jest ostateczna.

"Każdej godziny napływają do nas informacje o tysiącach Polaków gotowych do powrotu i chcących wrócić do kraju z zagranicy" - poinformował wiceminister. Dodał, że obecnie 18 tys. osób czeka na powrót. Według niego skala operacji jest gigantyczna. Wiceminister powiedział, że w pierwszej kolejności MSZ będzie wysyłać samoloty w regiony, z których jest najtrudniejsze przedostanie się do kraju.

Zaznaczył, że spośród 1,5 mln Polaków za granicą szacunkowo kilkaset tysięcy może być na wyjazdach wakacyjnych i chcieć powrócić. Apelował, by z krajów europejskich do Polski wracać drogą lądową. Zapewnił, że loty czarterowe, które z rodakami leciały na wakacje, będą wracały i będą przyjmowane na polskich lotniskach.

Przypomniał, że wspólnie z PLL LOT rząd uruchomił zakładkę LOTdodomu, z której trzeba skorzystać, by znaleźć ew. połączenie dla obywateli polskich, ich małżonków, dzieci, osób z Kartą Polaka oraz posiadających prawo stałego lub czasowego pobytu na terenie RP lub pozwolenie na pracę.

Reklama

Jak informuje przewoźnik, loty czarterowe powrotne już zarezerwowane odbędą się bez przeszkód. LOT uruchamia też czartery specjalne, na które można kupić bilet na www.lot.com. W niedzielę 15 marca zaplanowano loty z Londynu, Chicago, Nowego Jorku i Toronto, a w poniedziałek 16 marca z Chicago, Nowego Jorku, Kolombo (Sri Lanka), Londynu, Larnaki (Cypr) i Tblisi (Gruzja). Można też zgłaszać zapotrzebowanie na zorganizowanie lotu z innych miejsc na świecie na stronie lotDoDomu.com.

Za powrót do Polski specjalnymi lotami organizowanym przez LOT podróżujący zapłacą zryczałtowaną stawkę - 400–800 zł w granicach Europy i 1600–2400 zł za przelot dalekiego zasięgu. Pozostałą kwotę ma dopłacić polski rząd.

Wiceszef MSZ podkreślił, że cała operacja organizacji powrotu Polaków pod nazwą "LOT do domu" będzie trwała do odwołania. "Operacja jest do odwołania, do momentu, kiedy zniknie konieczność powrotów w tym trybie alarmowym Polaków. Nie ma żadnej daty granicznej, działamy dopóki dopóty będzie potrzeba" - zapewnił Przydacz.

Podkreślił, że resort dyplomacji zaleca Polakom, aby nie wyjeżdżali teraz z kraju ze względu na wzrost zachorowań w różnych państwach oraz problemy z powrotem do Polski. "Odradzamy wszelkie podróże zagraniczne" - dodał.

Wiceszef MSZ poinformował też, że Polacy z kilkudziesięciu krajów chcą przedostać się do Polski. Wśród miejsc, z których odbędą się loty czarterowe wymienił Chicago, Nowy Jork, Toronto oraz Sri Lankę. Przydacz zaznaczył, że loty czarterowe, które wcześniej zostały zorganizowane przez firmy turystyczne, będą zgodnie z harmonogramem lądować. "Jeśli ktoś pojechał na wycieczkę z firmą turystyczną gdzieś na wyspy, do Azji południowo-wschodniej, powinien z tą firmą wrócić" - podkreślił.

Zapewnił, że konsulaty pracują 24 godziny na dobę w trybie kryzysowym i przesyłają stale informacje do resortu dyplomacji.

"Prośba do naszych rodaków - jeśli ktoś ma możliwość przedłużenia w jakiś sposób swojego pobytu w sposób bezpieczny, czuje się bezpieczny, nie uważa, że jego przelot do Polski powinien być potraktowany priorytetowo, to też prosimy o zrozumienie, że powinni wrócić do kraju w pierwszej kolejności ci, którzy mają jakieś zagrożenia" - mówił wiceszef MSZ.

Przydacz zachęcał wszystkie osoby, które mają taką możliwość, aby dolatywały na własną rękę do państw europejskich, skąd będą mogli przedostać się transportem kołowym. "MSZ i PLL LOT będą odbierać rodaków z lotnisk, najczęściej ze stolic, z dużych miast. Jeżeli znajdują się oni w jakieś głuszy, czują się zagrożeni, to przede wszystkim polecamy kontakt z polskim konsulem i podjąć próbę przedostania się jak najbliżej lotnisk" - dodał wiceminister.

Zaznaczył, że polskie placówki dyplomatyczne traktują priorytetowo Polaków, którzy chcą wrócić do kraju, a MSZ przesyła wszelkie dane dotyczące zapotrzebowania na loty czarterowe do PLL LOT. Wyraził nadzieję, że uda się wszystkim Polakom pomóc.

Przydacz odniósł się również do tego, że z unijnego funduszu o wartości 37,3 mld euro w ramach pakietu środków mających złagodzić wpływ epidemii na gospodarkę do Polski trafi 7,4 mld euro.

Podkreślił, że w pierwszej kolejności, póki jest możliwość, rząd stara się korzystać ze środków, którymi dysponuje w polskim budżecie.

Powiedział, że ze środków unijnych "Polska w sposób natychmiastowy dostanie 4 mld złotych (...) ale to są przede wszystkim pieniądze na politykę zdrowotną, zakup sprzętu, wsparcie służby zdrowia oraz wsparcie przedsiębiorców, którzy w sposób oczywisty stracą na tym kryzysie".

Przydacz zauważył również, że w tej bezprecedensowej, kryzysowej sytuacji każde wsparcie finansowe jest ważne i potrzebne. "Cieszę się, że UE się zaktywizowała i że te środki europejskie będą przeznaczone na pomoc Polakom i (wsparcie) tej aktywności, jaką prowadzi dziś polski rząd".

Z danych Ministerstwa Zdrowia wynika, że zakażenie koronawirusem potwierdzono w Polsce u 111 osób, z których trzy zmarły. Pierwszy przypadek w kraju potwierdzono 4 marca. Od weekendu w Polsce obowiązuje stan zagrożenia epidemicznego.

>>> Czytaj też: Jeszcze w niedzielę sześć kolejnych samolotów LOT-u poleci po Polaków za granicą