Ostatnio ukazał się raport Chińskiej Akademii Nauk na temat rozwoju regionalnego po 2011 r. Wynika z niego, że nakłanianie regionów do wielkich inwestycji w infrastrukturę może odbić się czkawką. Programy „państwo w budowie” przez pewien czas wywołują poczucie niebywałego wzrostu gospodarczego, z czasem przeradzają się jednak w kosztowny balast. Ludzie Zachodu, dodajmy, coraz częściej spoglądają na Chiny jako na część światowego rozwiązania dręczących nas kłopotów. Pora oswajać się z myślą, że są one częścią światowego problemu.
Czasem wspomina się o chińskich kolejach i autostradach z zazdrością (nie tylko w Polsce!). Są one traktowane jako dowód na miejsce Pekinu w światowej czołówce. Zbudowano już 10 tys. km szybkiej kolei, 30 tys. km autostrad, a do 2015 r. ma powstać już 86 linii metra (Boże!). Nie było specjalnego powodu do tak dużych inwestycji w infrastrukturę, Chińczycy nie są jednak aż tak mobilni, żeby zapewnić popyt na te usługi. I tak tylko w dwóch miastach, Pekinie i Szanghaju, metro okazało się opłacalnym projektem. W pozostałych rząd centralny musi łożyć pieniądze na jego utrzymanie. Superszybka kolej potrafi sunąć z rekordową prędkością, ale jest nierentowna. Za to gorączkowa rozbudowa sieci kolejowej spowodowała, że ruch na autostradach zmalał o dwie trzecie, a wiele linii lotniczych bankrutuje. Nie ma nic złego w konkurencji w transporcie, ale hybryda wolnego rynku z dominacją własności państwowej prowadzi do paradoksu – Chińczycy postanowili napędzić wzrost państwowymi inwestycjami, lecz to państwowe spółki bankrutują. A koszt ewentualnego bankructwa takiej firmy nie spada na jej managera czy udziałowców, lecz na całe społeczeństwo. Pożyczki, którymi napędzany jest wzrost gospodarczy Chin, naturalnie pochodzą od państwowych banków. Ich niespłacalność znów spadnie na barki całego społeczeństwa.
Kapitalizm „z chińską twarzą” jest właśnie na zakręcie decydującym o jego przyszłości. Wbrew temu, w co chciałoby obecnie wierzyć wiele osób z krajów zachodnich, o rozwoju gospodarczym nie decyduje zalanie rynku pieniędzmi na nowe inwestycje. Jeśli są one nieuzasadnione z ekonomicznego punktu widzenia, pobudzają krótkotrwały wzrost, a następnie odbijają się rykoszetem. Chińczycy nie trzymają się mocno.
Reklama
ikona lupy />
Jan Wróbel / DGP