W rozmowie z Szymonem Glonkiem w „Obiektywnie o Biznesie”, profesor Tymoteusz Doligalski z SGH przypomina: rewolucje technologiczne to nie tylko postęp techniczny. To przede wszystkim zmiany społeczne i gospodarcze wynikające z upowszechnienia nowej technologii. To, jak społeczeństwo się do nich dostosuje, przesądza o ich wpływie.
Internet: tania rewolucja mas
Rewolucja internetowa, która zaczęła się ok. 25 lat temu, stworzyła nowe środowisko – ekosystem, w którym obywatele, firmy i państwa zaczęły funkcjonować na nowych zasadach. Informacje stały się ogólnodostępne, bariery wejścia na rynek spadły, a młodzi ludzie bez wykształcenia potrafili budować firmy o globalnym zasięgu.
To była rewolucja demokratyczna i optymistyczna. Niosła hasła globalnej wioski i równego dostępu do wiedzy. Powstały firmy, które dziś znamy jako gigantów technologicznych. Ale jak zauważa prof. Doligalski – tylko ułamek ówczesnych startupów przetrwał i odniósł sukces. Reszta zniknęła w cieniu rosnących platform cyfrowych.
Sztuczna inteligencja: rewolucja elit i automatyzacji
Obecna rewolucja różni się zasadniczo. AI, a szczególnie jej generatywna odmiana (np. ChatGPT), nie tworzy nowego świata jak internet. Daje narzędzia – wzmacnia kompetencje, przyspiesza procesy, automatyzuje zadania. To technologia dla firm, które już mają zasoby i wiedzę. Graczami są głównie Big Techy i wyspecjalizowane firmy, a nie studenci z garażu.
AI nie tylko usprawnia, ale też zaczyna przejmować zadania, które dotąd wymagały kreatywności. Pisanie maili, tworzenie grafik, analizowanie danych – to już się dzieje. Wkrótce nawet pisanie artykułów naukowych czy prowadzenie badań może być wspomagane (lub wykonywane) przez sztuczną inteligencję.
Nowe zawody? Tak. Ale stare mogą zniknąć szybciej
Każda rewolucja przemysłowa wywoływała obawy o rynek pracy, ale dotąd bilans był pozytywny – miejsc pracy przybywało. Czy AI to powtórzy? Trudno powiedzieć. Z jednej strony pojawią się nowe profesje. Z drugiej – automatyzacja dotknie nie tylko prostych zadań, ale też części pracy biurowej, kreatywnej, analitycznej.
Co więcej, AI nie potrzebuje fizycznego „przenoszenia się” – narzędzie z San Francisco działa równie dobrze w Warszawie, Tokio i Buenos Aires. To przyspiesza globalizację i konkurencję.
Energia, rywalizacja, starzejące się społeczeństwa
AI ma także ciemniejszą stronę – gigantyczne zapotrzebowanie na energię. Rozwój generatywnej sztucznej inteligencji zużywa więcej zasobów niż tradycyjne usługi cyfrowe. Jednak – jak mówi prof. Doligalski – technologia będzie się optymalizować. To naturalna ścieżka rozwoju.
Z kolei dla starzejącej się Europy, AI może być ratunkiem. Automatyzacja części procesów może zrównoważyć spadek liczby pracowników. Nie jest to rozwiązanie wszystkich problemów demograficznych, ale może łagodzić skutki kurczącego się rynku pracy.
Czy warto inwestować w AI już dziś?
To pytanie zadaje wielu przedsiębiorców. Czy pierwsze firmy, które wdrożą AI, będą liderami jutra? Niekoniecznie. Historia internetu pokazuje, że wczesny start nie gwarantuje sukcesu. Wygrywają ci, którzy potrafią się uczyć i adaptować. Może więc warto obserwować, testować, uczyć się – i wejść, kiedy know-how będzie bardziej dostępne.
Rewolucja trwa – ale jeszcze nie skończyła
Choć AI jest dziś powszechnie dostępna, jeszcze nie osiągnęła punktu, w którym stanie się oczywistym elementem codzienności – jak dziś internet czy media społecznościowe. Profesor Doligalski szacuje, że potrzeba co najmniej 10 lat, by sztuczna inteligencja została w pełni wchłonięta przez gospodarkę i społeczeństwo.
Rewolucje technologiczne nie kończą się w momencie ogłoszenia nowej usługi. One trwają – i zmieniają wszystko powoli, krok po kroku.