W 2016 r. przybyło osób z wysokimi zarobkami. Na dodatek ich pensje były wyższe niż w poprzednich latach.

Zakład Ubezpieczeń Społecznych policzył, ile kosztowała go w 2016 r. tzw. trzydziestokrotność. To zasada, która pozwala pracodawcy przestać odprowadzać składki na ZUS od pracownika, jeśli wypłacane mu pensje przekroczą w ciągu roku trzydziestokrotność średniej krajowej. Osób, które przekroczyły ten próg było, 342 tys., o 10 tys. więcej niż w roku.

Sceptycy mogą powiedzieć, że ten przyrost niewiele znaczy. Dlaczego? W poprzednich latach liczba beneficjentów mocno się wahała, część etatowców z wysokimi pensjami uciekała w samozatrudnienie, by płacić niższe składki i – przede wszystkim – niższy 19-proc. PIT. Ale widać też, że pensje w grupie najlepiej zarabiających etatowców wyraźnie wzrosły. Skąd to wiemy? Strata, jaką ZUS poniósł przez trzydziestokrotność, wyniosła ok. 6,8 mld zł, a jej procentowy wzrost był znacznie szybszy niż zwiększenie się liczby osób, które na niej skorzystały. Kwota ubytku w składkach zwiększyła się o prawie 10 proc. w ciągu roku, a liczba osób ledwie o 3 proc. Średnio korzyść, jaką odnieśli beneficjenci trzydziestokrotności, wyniosła prawie 20 tys. zł. To najwięcej w historii.

Średnie wynagrodzenie w całej gospodarce wzrosło w ubiegłym roku o 3,8 proc.

Dane ZUS są pierwszym sygnałem, że trend z poprzednich lat powiększania się grupy zamożnych Polaków został podtrzymany również w ubiegłym roku. W przeszłości niemal nieustająco rosła np. liczba osób, które w swoich zeznaniach PIT wykazują dochód powyżej miliona złotych. W 2015 r. było ich ponad 19,6 tys., rok wcześniej 16,5 tys.

Reklama

Na rosnącą grupę zamożnych wskazują też inne źródła, np. raport firmy doradczej KMPG o rynku dóbr luksusowych. Według jego autorów zamożnych Polaków (czyli rozliczających się według drugiej 32-proc. stawki PIT lub 19-proc. liniowego PIT) łącznie mogło być w 2016 r. ponad milion – po raz pierwszy w siedmioletniej historii tego badania. Łączny dochód takich osób miałby przekroczyć 171 mld zł.

Jakub Borowski, główny ekonomista Credit Agricole Bank Polska, zwraca uwagę, że liczy się nie tylko konsumpcja. Osoby z wysokimi dochodami dużo chętniej odkładają pieniądze niż ci, którzy zarabiają mało. Prawe 7 mld zł, jakie zostały w kieszeniach dobrze zarabiających Polaków, prawdopodobnie powiększy oszczędności, na których zależy wicepremierowi Mateuszowi Morawieckimu. Powód? To właśnie oszczędności mają być głównym źródłem finansowania rozwoju.