Putin w roku 1999 po serii wrześniowych wybuchów w blokach mieszkalnych w stolicy kraju oraz Wołgodońsku obiecał, że terroryści będą "ścigani nawet w wychodku". Stara się prezentować się jako "wybawca, silna ręka". Np. w kilka godzin po zamachu w moskiewskim metrze na stacji Awtozawodskaja, gdzie w lutym 2006 roku zginęło 41 osób, znów oznajmił, że Moskwa nie będzie negocjować z czeczeńskimi terrorystami.

Rosjanie mogli od 1995 roku czuć upokorzenie związane z ustępstwami wobec polowego czeczeńskiego dowódcy Szamila Basajewa. Jego oddział zajął szpital miejski w Budionnowsku, biorąc do niewoli ok. 2 tys. zakładników, i zażądał przerwania wojny w Czeczenii. Bojownicy odparli szturm rosyjskich sił specjalnych i po kilku dniach negocjacji pozwolono im się wycofać i obiecano spełnienie postulatów.

W latach 1996 i 1999 doszło do wybuchów w blokach mieszkalnych. 22 maja 1996 w budynku mieszkalnym pod Petersburgiem zginęło 19 osób, w tym ośmioro dzieci, a 16 listopada 64 osoby zginęły w Kaspijsku w zniszczonym przez bombę bloku, gdzie mieszkały rodziny rosyjskich wojskowych Kaukaskiego Okręgu Pogranicznego. W pierwszym przypadku nie wykluczono, że doszło do eksplozji przechowywanych w mieszkaniu materiałów wybuchowych.

w 1999 roku wybuch samochodu pułapki w Bujnaksku w Dagestanie zabił 4 września 64 osoby. Pięć dni potem eksplozja rozerwała 9-kondygnacyjny budynek mieszkalny w południowo-wschodniej części Moskwy i śmierć poniosły co najmniej 93 osoby. Cztery dni później eksplozja zniszczyła dom w południowej części stolicy; zginęło kilkadziesiąt osób. 16 września bomba zniszczyła doszczętnie budynek mieszkalny w Wołgodońsku na południu Rosji, zabijając 18 osób i raniąc kilkakrotnie więcej.

Reklama

O zamachy oskarżono Czeczenów, a rosyjskie społeczeństwo bez oporów poparło, po trzech latach rozejmu, nową, tzw. drugą wojnę czeczeńską i obdarzyło niespotykanym do tej pory zaufaniem ówczesnego premiera, a byłego szefa rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB) Władimira Putina. Na fali patriotyzmu i poparcia dla wyglądającej z początku na blitzkrieg wojny, bez trudu w kwietniu następnego roku wygrał wybory prezydenckie.

Jednak padały też oskarżenia - o spowodowanie tych eksplozji przez FSB. Wielu obserwatorów zwracało uwagę na paradoks - zamachy następowały jeden po drugim przed rozpoczęciem przygotowanej już wcześniej operacji wojskowej. Gdy armia rosyjska 1 października 1999 ruszyła na zbuntowaną republikę, akcje terrorystyczne na taką skalę ustały. Były podpułkownik rosyjskich tajnych służb Aleksandr Litwinienko w opublikowanej później książce "FSB wysadza Rosję w powietrze" zarzucił swoim byłym zwierzchnikom, że sami dokonali zamachów, by uzasadnić wojnę w Czeczenii i zwiększyć poparcie społeczne dla Putina. Z brytyjskiego śledztwa w sprawie śmierci (w 2006 roku) Litwinienki, przebywającego na emigracji w Londynie, wynika, że prezydent Putin prawdopodobnie zaaprobował operację FSB w celu jego zabicia.

Kolejny rok przyniósł samobójcze zamachy w Czeczenii. W najkrwawszym, na bazy sił bezpieczeństwa w Argunie, zginęło co najmniej 54 milicjantów.

Do najtragiczniejszych zdarzeń doszło w teatrze na Dubrowce w Moskwie. Uzbrojone komando Czeczenów wzięło 23 października 2002 roku jako zakładników ponad 750 widzów. W kontrowersyjnym szturmie siły rosyjskie zdobyły budynek, zabijając wszystkich terrorystów. Zginęło także 129 zakładników w wyniku użycia przez rosyjskie siły trującego gazu paraliżującego. Niemal wszyscy pozostali - około 700 osób - trafili do szpitali. Śmiertelność wśród nich w ciągu pół roku wyniosła blisko 6 proc. (w Rosji wskaźnik za rok 2002 to niespełna 1,4 proc.). Uszczerbek na zdrowiu poniosło 80 proc. tych, którzy przeżyli.

Druga wojna z Czeczenią i zamachy separatystów trwały dalej. 27 grudnia 2002 roku wjechali oni samochodami z materiałem wybuchowym w 4-konygnacyjny budynek siedziby promoskiewskich władz w Groznym. Pod gruzami zginęło ok. 80 osób, głównie urzędników i pracowników administracji.

Nieuznawany dłużej przez Moskwę prezydent Czeczenii Asłan Maschadow ostrzegał, że samobójcze zamachy będą się powtarzały, gdyż Czeczenów nikt nie powstrzyma.

W lutym 2003 roku kwestie dotyczące największych zamachów zaczęły stawać w innym świetle, niż mogłyby chcieć tego władze. Wpierw FSB ujawniła zapis wideo mający udowadniać, że lider Maschadow brał jakoby udział w przygotowaniach do zamachu na Dubrowce. Telewizja RTR pokazała zdjęcia, na których Masachadow odbywa naradę z grupą ludzi, wśród których jest m.in. późniejszy dowódca komanda z Dubrowki Mowsar Barajew oraz Basajew. W programie wystąpił rzecznik FSB Siergiej Ignatczenko.

Dwa dni po tym dziennik internetowy "Grani.ru" uznał, że "zdesperowane służby rosyjskie, próbując znaleźć przekonujące dowody uczestnictwa Maschadowa w działalności terrorystycznej, posunęły się do prymitywnego fałszerstwa". "Grani" nie wykluczył, że zapis pokazany w RTR może być sfałszowany. Na żadnym ujęciu nie widać jednocześnie Maschadowa i Barajewa, a komentator Ignatczenko udowadniał, że skoro na posiedzeniu obecny jest "finansujący głośne zamachy" Abu Omar, to znaczy, że omawiano szykowaną akcję na Dubrowce. Dziennik uznał to za manipulację ze strony FSB.

Jeden z organizatorów i głównych uczestników zamachu na moskiewskiej Dubrowce żyje i robi karierę w rosyjskich władzach - napisała niedługo potem "Nowaja Gazieta", która zamieściła artykuł Anny Politkowskiej. Głównym prowokatorem według niej był niejaki Chanpasz Terkibajew, który przyznał się do udziału w zamachu. Jego nazwisko widniało też wśród uczestników akcji terrorystycznej, wymienionych 25 października 2002 w dzienniku "Izwiestija".

Terkibajew, "agent wysłany przez służby specjalne", zdążył zrobić według Politkowskiej karierę w strukturach związanych z wpływowym doradcą Putina i głównym propagandystą od wojny w Czeczenii Siergiejem Jastrzembskim. "Władza wiedziała o tym, że przygotowywany jest zamach, i uczestniczyła w jego przygotowaniach" - napisała dziennikarka. Na co Terkibajew oświadczył, że to wszystko to "wymysł samej Politkowskiej".

Ale jej stwierdzenia mają poparcie w oświadczeniu Litwinienki, który uważał Terkibajewa za starego agenta FSB, wyspecjalizowanego w organizowaniu prowokacji.

28 kwietnia 2003 roku Basajew w wywiadzie na portalu "Kavkaz-Center" zasugerował, że jego siły gotowe są do akcji zbrojnych lub terrorystycznych także poza Czeczenią. Nawiązywał do referendum konstytucyjnego z 23 marca, po którym Moskwa ogłosiła zwycięstwo i początek końca separatystycznej partyzantki. Oskarżył Putina i promoskiewskiego prezydenta Achmada Kadyrowa o legalizację ludobójstwa na narodzie czeczeńskim. Ten były główny mufti Czeczenii w 1999 roku przeszedł na stronę Rosjan.

Czeczeni nadal przeprowadzali samobójcze zamachy, z których dwa większe miały miejsce 12 i 14 maja 2003 r. Celem tego drugiego, "w Ilischan-Jurcie, gdzie odbywał się reklamowy przedwyborczy zjazd (prokremlowskiej) partii +Jedna Rosja+, nie wiadomo dlaczego nazywany +świętem religijnym+, był (z kolei) Kafirow" - powiedział Basajew. Przekręcił, jak powszechnie robili to Czeczeni, nazwisko Kadyrow, aby upodobnić je brzmieniem do kafra, od arabskiego słowa "kafir", niewierny. Dopaść Kadyrowa udało się im w maju 2004: ładunek wybuchowy wmurowano w przygotowaną dla niego na święto 9 maja trybunę.

Wielką tragedią stało się wrześniu 2004 roku zajęcie przez terrorystów w Biesłanie w Północnej Osetii szkoły i oswobodzenie jej przez siły specjalne. Terroryści mieli tam 1127 zakładników, głównie dzieci. Podczas szturmu zginęło 318 zakładników, w tym 186 dzieci. Władze głosiły, że szturm sprowokowali napastnicy, Basajew - że zbrojne rozwiązanie zaczęło się od prowokacji Rosjan. Wziął na swoje konto odpowiedzialność za zajęcie szkoły, zaznaczając, że za szturm i śmiertelne strzały odpowiedzialność ponosi Putin. Domagał się przeprowadzenia przez ONZ i Unię Europejską publicznego śledztwa.

Zdaniem przewodniczącego oficjalnej komisji prowadzącej dochodzenie w tej sprawie Aleksandra Torszyna, "zamach terrorystyczny na tak wielką skalę nie mógł być przeprowadzony bez wspólników", a terrorystom w Biesłanie pomagali wysokiej rangi wojskowi. Inny członek tej komisji wskazał wspólników ze "szczebla federalnego".

Zamachy, już na mniejszą skalę, coraz częściej przekraczały granice Czeczenii. Putin wydał dyspozycję, aby wszystkie wojska federalne, które nie stacjonują na stałe w Czeczenii, do końca 2008 roku opuściły jej terytorium. W maju 2005 roku dyrektor FSB Nikołaj Patruszew oświadczył, że "w ostatnim czasie" jego służba udaremniła ponad 70 aktów terrorystycznych w Rosji, a drugie tyle przeprowadzono w samym Dagestanie od początku 2005 roku. Rok wcześniej zanotowano w Dagestanie 30 ataków. Władze przypisały je międzynarodowym organizacjom terrorystycznym, które zaszczepiły tam radykalny islam. Celami byli nadal przedstawiciele prorosyjskich władz, w 2006 roku w głównie w Inguszetii i Dagestanie.

Kolejną kategorią ataków terrorystycznych stały się powtarzające się zamachy na "Newski Ekspres" - pociąg relacji Moskwa-Petersburg. W obu kierunkach kursuje 60 składów pasażerskich na dobę, a korzysta z nich wielu urzędników państwowych, związanych z wywodzącym się z Petersburga prezydentem Putinem.

Od 2007 roku powstanie na Kaukazie przez domagających się niepodległości Czeczenów toczyło się już pod sztandarami Emiratu Kaukaskiego. Górę wzięli dowódcy przedkładający solidarność wiary nad pokrewieństwo narodowościowe; uznali, że najważniejszy jest kalifat. W marcu 2014 po Doku Umarowie, otrutym przez Rosjan jesienią 2013, emirem został dagestański Awar, Ali Aschab Kebekow (Ali Abu Muhammed). Pod jego rządami powstanie praktycznie zamarło.

Po 2010 roku nie udał się praktycznie żaden większy zamach w dużych miastach Rosji. Dla Kremla to dowód sukcesu sił bezpieczeństwa. Najczęściej FSB informuje o rozbitych grupach terrorystycznych, aresztowaniach ich członków, o zabitych liderach przestępczego podziemia z Północnego Kaukazu lub udaremnionych zamachach. Czasem dodając, że chodziło o takie, które zyskałyby rozgłos. A akceptacja dla działalności Putina jako prezydenta Federacji Rosyjskiej rośnie.

Wyraziło ją w 2014 roku, według sondażu Centrum Analitycznego Jurija Lewady, niezależnej rosyjskiej pracowni badania opinii publicznej, ponad 67 proc. obywateli FR - więcej niż w kampanii przed wyborami prezydenckimi w 2012 r. W listopadzie ub.r. - aż 86 proc. Rosjan. A w lutym br. badanie tego samego ośrodka dotyczące stosunku Rosjan do przywódców w XX i XXI wieku wykazuje, że najlepiej odnoszą się do obecnego prezydenta. Na drugim miejscu stawiają Leonida Breżniewa, uważając okres jego rządów za epokę stabilizacji i potęgi ZSRR.

A sam prezydent Putin w grudniu, w pół roku po podpisaniu ustaw zaostrzających kary za ekstremizm i terroryzm, podał, że dzięki FSB w ciągu pierwszych 10 miesięcy zeszłego roku udało się zapobiec ponad 30 przestępstwom "o ukierunkowaniu terrorystycznym", w tym 10 zamachom.

Monika Klimowska (PAP)

klm/