"Nigdy nie rozwiążemy problemów rasowych Ameryki, jeśli będziemy honorować zdrajców, którzy walczyli przeciw Stanom Zjednoczonym, aby nadal trzymać Afroamerykanów w kajdanach. Nawiasem mówiąc, chwała Bogu, że przegrali" - powiedział wywiadzie dla telewizji ABC przewodniczący Afroamerykańskiej Grupy Parlamentarnej Cedric Richmond, Demokrata ze stanu Luizjana.

Wezwanie czarnoskórych parlamentarzystów do usunięcia pomników przywódców Konfederacji z Sali Posągów na Kapitolu jest pokłosiem zamieszek w Charlottesville w stanie Wirginia, jakie podczas ostatniego weekendu sprowokowała demonstracja grup skrajnej prawicy zorganizowana pod hasłem "Zjednoczyć Prawicę".

Przeciwko marszowi, w którym uczestniczyli m.in. członkowie Ku-Klux-Klanu, rasistowskiej, ale także – o czym często się zapomina - antykatolickiej i antysemickiej organizacji białych nacjonalistów, protestowali antyfaszyści, którzy w miasteczku akademickim zorganizowali swą kontrdemonstrację.

Podczas starć zginęła jedna osoba, a przynajmniej 19 osób odniosło obrażenia.

Reklama

Powodem demonstracji ekstremalnych grup prawicowych było planowane przez władze miejskie Charlottesville usunięcie pomnika gen. Roberta E. Lee, jednego z dowódców armii Konfederacji w wojnie domowej (1861-1865) z Parku Emancypacji.

Wydarzenia w Charlottesville skłoniły władze innych miast do usunięcia bądź podjęcia decyzji o rychłym zniknięciu pomników. Przykładem takich poczynań może być usunięcie - pod osłoną nocy z wtorku na środę - ze skwerów i parków Baltimore, największego miasta stanu Maryland, kilku pomników konfederatów, w tym – pomnika gen. Roberta Lee, gen. Thomasa "Stonewalla" Jacksona oraz pomnika b. przewodniczącego Sądu Najwyższego Rogera B. Taney'a, który był w roku 1857 autorem uzasadnienia wyroku Sądu Najwyższego, gdy SN stosunkiem głosów 7 "za" do 2 "przeciw" uznał, że czarnoskórzy mieszkańcy USA nie mogą być obywatelami tego kraju.

Decyzja Catherine Pugh, czarnoskórej burmistrzyni Baltimore o usunięciu czterech pomników z Baltimore została wcześniej zaaprobowana przez radę miasta. "Pomyślałam, że wystarczy już widowisk i przemówień. Zrobiłam to, co słuszne. Sprawa załatwiona" - powiedziała w środę burmistrzyni broniąc swojej decyzji.

Jej determinacja i skuteczność zachęciły czarnoskórych deputowanych w Kongresie USA do ponowienia jak dotąd bezskutecznych zabiegów o usunięcie znajdujących w Sali Posągów na Kapitolu dziewięciu posągów przywódców konfederatów, w tym posągów – Jeffersona Davisa, prezydenta Konfederacji i Alexandra Hamiltona Stephensa, wiceprezydenta Konfederacji.

Ostatni raz czarnoskórzy deputowani zabiegali o usunięcie posągów konfederatów z Kapitolu w roku 2015 po tym, jak motywowany nienawiścią rasową młody neofaszysta zamordował w Charleston w stanie Karolina Południowa 9. Afroamerykanów.

Do ponowienia takich zabiegów pośrednio przyczynił się prezydent Trump, który dolał oliwy do ognia w toczącej się w USA debacie nad wydarzeniami w Charlottesville, broniąc we wtorek swojego pierwszego wydanego w sobotę oświadczenia w reakcji na tragedię w Charlottesville. "Nie wszyscy, którzy byli w Charlottesville, to neonaziści i biali supremacjoniści" - argumentował Trump podczas rozmowy z dziennikarzami.

"W tym tygodniu na tapecie był pomnik Roberta E. Lee. Zauważam, że teraz nadeszła kolej, by obalić "Stonewalla" Jacksona. Zastanawiam się czy w przyszłym tygodniu będzie kolej na George'a Waszyngtona, a w tydzień później na Thomasa Jeffersona? Powinniście się zastanowić, kiedy to skończy?" - zapytał sarkastycznie Trump, wskazując, że zarówno pierwszy prezydent USA, jak i autor Deklaracji Niepodległości Thomas Jefferson byli właścicielami niewolników.

O odpowiedź na pytanie prezydenta Trumpa pokusił się urodzony w ZSRR arcymistrz szachowy Garri Kasparow. "W Rosji nauczyliśmy się, że obalanie pomników nie wystarcza. Trzeba także usunąć wszystkich tych, którzy je mogą odbudować " - skonstatował na Twitterze.

Z Waszyngtonu Tadeusz Zachurski (PAP)