• Jaki jest kurs równowagi złotego do euro?
- Według ostatnich szacunków, jakie znam, jest to kurs między 3,70 a 4,10 zł za euro. Aktualne szacunki powinny wskazywać, że może jest on trochę słabszy. Wniosek z tego jest taki, że obecnie złoty jest bardzo niedowartościowany.
• Z czego to wynika?
- Z pewnością nie z fundamentów polskiej gospodarki, to z samej definicji. To jest efekt spekulacyjnej gry na płytkim rynku. Ten drugi czynnik - płytki rynek - jest tu chyba najbardziej istotny. Nie mamy do czynienia z jakimś masowym atakiem spekulacyjnym. Banki nie przeprowadzają zbyt wielu transakcji. Wystarczy kilka niewielkich, by wpłynąć na kurs.
Reklama
• Słaby złoty nie przekreśla planów wprowadzenia go do ERM2 - co już kilkakrotnie pan mówił. Czy w związku z obecnym niedowartościowaniem złotego rząd zakłada, że po wejściu do systemu kurs centralny będzie korygowany?
- Z pewnością nie byłoby dobrze, gdybyśmy kilka tygodni po wejściu do ERM2 mieli to robić. Przy takim kursie jak teraz to ryzyko istnieje. Problem w tym, że my nie wiemy, jaka będzie sytuacja rynkowa w maju. Zakładając nawet, że za kilka miesięcy kurs nie będzie odbiegał od poziomu z dziś, nie jesteśmy w stanie powiedzieć, jaki kurs parytetowy zaakceptują nasi europejscy partnerzy. Będziemy dążyć do takiego ustalenia kursu, który by minimalizował ryzyko szybkiej rewaluacji. Z pewnością nie będzie on na poziomie obecnego kursu rynkowego. Zresztą w maju czy w czerwcu - gdy powinniśmy wchodzić do ERM2 - złoty powinien być już dużo mocniejszy.
• W którym momencie negocjacji z instytucjami UE zostanie ustalony kurs parytetowy?
- Pod koniec. Kolejne miesiące będą dostarczały nowych informacji na temat stanu gospodarki. Sytuacja będzie coraz bardziej klarowna. Równolegle będziemy prowadzić rozmowy z Europejskim Bankiem Centralnym i Komisją Europejską. No i zapewne wspólnie będziemy się zastanawiać, jakie będą optymalne warunki wejścia do ERM2. W tym - nie ma co ukrywać - jaki będzie najlepszy moment wejścia do systemu.
• Dopuszczacie możliwość opóźnienia?
- Być może, żeby uniknąć nadmiernego ryzyka gry spekulacyjnej, trzeba się będzie zastanowić nad nową datą wejścia do systemu ERM2. Jednak takie ryzyko zawsze istnieje i będzie istnieć. Najlepszym sposobem jego wyeliminowania byłoby wprowadzenie euro.
• Ale to oznacza opóźnienie w przyjęciu euro.
- Niekoniecznie. Różne scenariusze są możliwe. To jest przede wszystkim kwestia decyzji politycznej. Są kraje, które były w systemie ERM krócej niż dwa lata. W naszym przypadku mogłoby to wyglądać następująco: formalnie w ERM2 bylibyśmy krócej, lecz w analizie stabilności kursu uwzględniono by też okres sprzed wejścia do systemu - tak by w sumie dało to dwa lata. Takie rozwiązanie jest możliwe. W normalnych warunkach ERM2 to dość szeroki korytarz wahań. Pytanie, czy sama data formalnego wejścia do niego coś zmienia. Według mnie nie. To jest sprawa do negocjacji.
• Skoro mowa o dopuszczalnym paśmie wahań w ERM2 - jakie ono będzie?
- Były przypadki, że korytarz był stosunkowo wąski, węższy niż 15 proc. lub asymetryczny. To też podlega negocjacjom. Wydaje się, że ze względu na przejście w przypadku Polski z w pełni płynnego reżimu kursowego na mniej płynny ERM2 powinno to być plus minus 15 proc.
n Czy nie obawia się pan, że cały proces negocjacji związany z wprowadzeniem złotego do korytarza zakończy się fiaskiem, bo instytucje europejskie uznają, że ryzyko polityczne dla wprowadzenia euro w Polsce jest obecnie zbyt duże?
- Wydaje mi się, że opozycja zgodzi się na zmianę konstytucji, bo o to pan zapewne pyta. To nastąpi na krótko przed lub zaraz po wejściu do ERM2. Nie sądzę, by było inaczej. Nie wyobrażam sobie, by PiS wziął na siebie tak dużą odpowiedzialność i ryzyko, że przez jego twardą postawę złoty mógłby nie utrzymać się w korytarzu. Z drugiej jednak strony, jeśli opozycja nie zmieni zdania, to nie można być jej zakładnikiem. Nasi partnerzy z Komisji Europejskiej i EBC z pewnością to rozumieją.
• Czy warto podejmować aż takie ryzyko, wiążąc złotego z euro?
- Na pewno nie. Gdyby można było wyeliminować ryzyko polityczne, to trzeba zrobić wszystko, by tak się stało. Z pewnością i to będziemy brać pod uwagę przy określaniu daty wejścia do ERM2. Im więcej konsensusu, tym ryzyko mniejsze. Będziemy analizować wszystkie czynniki ryzyka.
• A gdyby stało się jasne, że dojdzie do zgody w sprawie zmiany konstytucji - miałoby to wpływ na sytuację rynkową?
- Złoty mógłby zacząć się umacniać. Rynek w jakimś stopniu dyskontuje ryzyko polityczne. To m.in. osłabia dziś złotego.
• Dużo mówimy o kryterium stabilności kursu - a pozostałe kryteria konwergencji?
- Kryterium inflacyjne będziemy spełniać jeszcze w tym roku. Inflacja na koniec 2009 roku spadnie do 1,5-2 proc. Mamy spowolnienie gospodarcze, to musi się przenosić na ceny. Jeśli chodzi o inne kryteria, to bez problemu spełniamy wymóg długoterminowej stopy procentowej. Nie ma tu zagrożenia, pod warunkiem że będziemy prowadzić konsekwentną politykę budżetową. Poza tym na poziom rentowności obligacji wpływ mają również obniżki stóp RPP.
• A co z deficytem? Komisja Europejska ocenia, że wypadniemy ponad wartość referencyjną, czyli 3 proc. PKB.
- Komisja Europejska traktuje wszystkie kraje tak samo i uważa, że wszędzie, bez ograniczeń, mogą działać tzw. automatyczne stabilizatory. Tymczasem u nas deficyt budżetowy nie może rosnąć bez ograniczeń. Żeby go zmienić, potrzebny jest cały proces legislacyjny, zainicjowany przez rząd. Mechanizm, w którym w momencie spowolnienia automatycznie rośnie deficyt, u nas nie działa. Założenie Komisji, które polega na tym, że w momencie spowolnienia kraj nie zmienia swoich wydatków, tylko powiększa deficyt, w naszym przypadku jest błędne, bo właśnie wydatki to rzecz, którą my możemy zmienić. Nie deficyt - nam na to prawo nie pozwala.
• Czy uda się utrzymać planowany deficyt budżetu na poziomie 18,2 mld zł w tym roku?
- W połowie roku będziemy wiedzieć, co z dochodami. Wtedy będziemy się zastanawiać nad zmianą budżetu i być może - w ograniczonym zakresie, co podkreślam - nad zmianą deficytu. Jest oczywiste, że jeżeli będziemy realizować naszą mapę drogową wejścia do euro, to nie będziemy mogli sobie pozwolić na jakiekolwiek ryzyko fiskalne.
• Jaki będzie więc deficyt całego sektora?
- Podtrzymujemy swoje prognozy z programu konwergencji, czyli 2,5 proc. PKB w tym roku. Zresztą w tym tygodniu Komisja Europejska podda go wstępnej analizie. Spodziewam się bardzo dobrej oceny.
LUDWIK KOTECKI
w Ministerstwie Finansów od 1996 roku. Nadzorował m.in. prace nad analizami i prognozami makroekonomicznymi, założeniami makro do budżetów, koordynował przygotowywania aktualizacji Programu konwergencji