Jak dotychczas kłopoty zagranicznych spółek-matek nie przełożyły się na sytuację ich banków w Polsce. Ale analitycy przyznają, że gdyby polskie spółki musiały się zwrócić do zagranicznych udziałowców po wsparcie, mogłyby mieć kłopot z jego uzyskaniem. Szczególnie dotyczy to instytucji, które same muszą się ratować pomocą publiczną. Pomoc rządów Niemiec i Wielkiej Brytanii była udzielana z zastrzeżeniem, że dotyczy tylko lokalnych rynków.
- Kluczowym punktem oceny polskich banków staje się zaangażowanie zagranicznych inwestorów w pasywa polskich banków. Wiele mówi się o płynności i ryzyku związanym z wycofaniem środków przez zagranicznych inwestorów. Jednak większość zaangażowania opiera się o kapitały własne i dług podporządkowany, co blokuje wycofanie tych środków - ocenia Marta Jeżewska, analityk DI BRE.
Dlatego na razie reperkusje dla polskiego rynku związane z kłopotami zagranicznych udziałowców pozostają tylko w sferze spekulacji. Rynek co jakiś czas obiegają wieści, że w związku z kłopotami irlandzkiego AIB na sprzedaż zostanie wystawiony Bank Zachodni WBK, a Amerykanie z Citigroup zechcą pozbyć się swoich akcji Banku Handlowego.
Na razie najbardziej prawdopodobna jest tylko sprzedaż niewielkiego ABN Amro (Polska) przez brytyjski Royal Bank of Scotland, który w zamian za wsparcie rządu zobowiązał pozbyć się wycenianych na aż 100 mld funtów zagranicznych aktywów. Na sprzedaż wystawiony został też AIG Bank Polska, którego przejęciem zainteresowany jest PKO BP.
Reklama

Ameryka: pomoc na bonusy

Na razie najwięcej na ratowanie swoich sztandarowych do niedawna instytucji finansowych musieli wyłożyć amerykańscy podatnicy. Tylko na wsparcie Citigroup (do niedawna największej instytucji finansowej świata) oraz American International Group (największy ubezpieczyciel) amerykańska administracja wydała już 215 mld dolarów. Prezydencka administracja wzięła się też za porządki w Citigroup. Ma ona zostać podzielona na dwie części. Citicorp, która zajmie się podstawową działalnością, oraz Citi Holdings, który będzie zarządzał sięgającymi 850 mld dol. zagranicznymi aktywami. W piątek szefem tej drugiej części został mianowany Gary Crittenden, dotychczasowy dyrektor finansowy Citigroup.

Europa też musi płacić

Na Starym Kontynencie najwięcej na pomoc dla swoich banków musieli wyłożyć Brytyjczycy. Finansowe wsparcie dla RBS, Barclays'a, HalifaxBank of Scotland i Lloyds TSB kosztowało rząd premiera Gordona Browna już ponad 50 mld funtów. W RBS i Lloyd TSB brytyjski rząd został też większościowym udziałowcem.
Specjalny plan ratowania swoich banków mają też Niemcy. Ustawa o stabilizacji rynku finansowego zakłada udzielenie poręczeń kredytowych dla banków na sumę 400 miliardów euro. Dodatkowo 80 mld przewidziano na bezpośrednie wsparcie zagrożonych instytucji. Rząd Angeli Merkel musiał już tę pulę naruszyć. Za 10 mld euro przejął 25-procentowy pakiet akcji Commerzbanku (łącznie pomoc dla głównego akcjonariusza BRE Banku sięgnęła już 18 mld euro), a kolejne 15 mld euro poszło na wsparcie HypoReal Estate Banku. Głęboko do kieszeni podatników musiały sięgnąć też państwa Beneluksu. Na pomoc dla m.in. ING, KBC i Fortis poszło już ponad 40 mld euro.
Do pomocy swoim bankom przymierzają się też inne kraje UE. Plan wsparcia sektora finansowego opracował niedawno rząd Francji. Na ten cel Francuzi chcą przeznaczyć nawet 300 mld euro. W zeszłym tygodniu po wsparcie dla rządów Włoch i Austrii zwrócił się też największy włoski bank UniCredit i to pomimo lepszych od oczekiwanych wyników finansowych za 2008 rok (4 mld euro zysku), które tylko w dniu publikacji wyników (miniony czwartek) podbiło kurs banku prawie o 17 proc. Według nieformalnych doniesień główny właściciel Banku Pekao liczy na wsparcie rzędu 4 mld euro.