Obowiązujący obecnie system - znany jako „ceny odniesienia” (benchmark) - od lat 60. ubiegłego wieku stanowi najważniejszy element rynku rudy żelaza. Co roku przedstawiciele trzech firm wydobywczych - Rio Tinto, BHP Billiton i Vale of Brazil przystępują do tajnych negocjacji z hutami chińskimi w sprawie cen, jakie mają obowiązywać w kontraktach rozpoczynających się 1 kwietnia. W przeszłości stronę hutniczą reprezentowali Japończycy.

Pół wieku rokowań

Wygląda jednak na to, że po 50 latach ten doroczny rytuał jest zagrożony. Dzieje się tak dlatego, że rynek dostaw natychmiastowych - jeszcze trzy lata temu uważany za marginalny - gwałtownie nabiera znaczenia.
- W ciągu najbliższych pięciu lat będziemy świadkami odchodzenia od obecnego systemu - mówi Jim Lennon, analityk rynku surowców z Macquarie Bank w Londynie, wypowiadając pogląd zyskujący w branży coraz większe poparcie.
Reklama
Te doroczne negocjacje cenowe mają ogromny wpływ na gospodarkę światową, ponieważ koszt rudy żelaza przenika do cen wyborów stalowych, a w konsekwencji odbija się na cenach towarów takich jak samochody czy pralki. Odejście od zasady ustalania co roku „cen odniesienia” na rzecz kontraktów natychmiastowych (czy jakiejś formy umów hybrydowych) mogłoby prowadzić do większych wahań cen stali i innych wyrobów.
Coroczne rokowania cenowe stają się jednak coraz bardziej zajadłe i na przykład na rok bieżący (rozpoczęty 1 kwietnia) do tej pory nie osiągnięto porozumienia. Górnicy i hutnicy ciągle negocjują poziom cen na sezon 2009/2010, przy czym oczekuje się, że po sześciu kolejnych latach podwyżek tych cen tym razem dojdzie do ich spadku.

Zakupy „na zaraz”

Odejście od zasady „cen odniesienia” nie nastąpi jednak gwałtownie, nie będzie też prowadzić do całkowitego ich zaniku w najbliższych latach. Szefowie firm z branży przewidują raczej zmiany stopniowe, czyli wzrost znaczenia kontraktów natychmiastowych (spot) i hybrydowych, współistniejących z dotychczasowymi umowami, opartymi na „cenach odniesienia”.
- To będzie taka mieszanina - mówi jeden z wyższych menedżerów, przekonany, że system „cen odniesienia” ma swoje zalety, ponieważ zapewnia stabilność warunków inwestycyjnych.
Co przy tym paradoksalne, z działań dwóch najbardziej zagorzałych zwolenników zachowania dotychczasowego systemu - China Steel and Iron Association (CSIA) oraz Vale of Brazil - wypływają najsilniejsze sygnały, wskazujące, iż jego dni są już policzone.
CSIA domaga się od górników, żeby obniżyli ceny do poziomu z roku 2005, czy niższego od obecnych notowań na rynku spot. Górnicy ostrzegają CSIA, że jeśli będą podtrzymywać swoje żądanie, to oni dopuszczą do wygaśnięcia obecnych kontraktów - co nastąpiłoby w połowie czerwca, a wtedy cała wydobywana przez nich ruda trafi na rynek spot.
Vale of Brazil sprzedaje już zresztą na tym rynku coraz większą część swojej produkcji, co oznacza zasadniczy zwrot w postępowaniu firmy, która poprzednio krytycznie odnosiła się do wszelkich prób odejścia od systemu „cen odniesienia”.
W opinii Jima Lennona istotnym tego powodem jest zwiększająca się płynność rynku spot. - Rośnie akceptacja dla traktowania go jako punktu odniesienia - mówi ten analityk.

Tak jak ropa

Jak ocenia Alan Heap, analityk branży górniczej w Citigroup w Sydney, w zeszłym roku około 40 proc. rudy żelaza przesyłanej drogą morską było - podobnie jak jej wewnętrzne dostawy w Chinach - wyceniane według notowań na rynku spot: rok wcześniej obejmowało to jedynie 15 proc. transportów morskich. Dilerzy twierdzą, że ten sposób wyceny zyskał na popularności zwłaszcza w tym roku i że wszystkie wielkie firmy wydobywcze - szczególnie Vale - wykorzystywały go przerzucaniu dostaw m.in. z Europy do Chin.
Raymond Key, szef działu obrotu metalami w Deutsche Bank, twierdzi, że poprawia się infrastruktura umożliwiająca prowadzenie transakcji natychmiastowych i że firmy wydobywcze przyzwyczajają się do niej. - To jest jak jazda na rowerze: gdy się ktoś parę razy przejedzie, nabiera przyzwyczajenia i nie ma już od tego odwrotu - mówi.
Choć między wydobyciem rudy żelaza i ropy naftowej są duże różnice, niektórzy widzą podobieństwa między rozwojem sytuacji na rynku rudy a tym, co się działo na rynku dostaw natychmiastowych ropy w końcu lat 70. i początku 80. XX wieku. Branża naftowa odchodziła wówczas od umów długoterminowych na rzecz kontraktów spot. Dziś nikt w tej branży nie sugeruje powrotu do ciągnących się bez końca rokowań między krajami wydobywającymi ropę i rafineriami w celu określenia stałej ceny.
Na odejściu od systemu „ceny odniesienia” skorzystają banki - Deutsche Bank czy Credit Suisse - które rok temu zainicjowały pozagiełdową platformę obrotu instrumentów pochodnych, dotyczących rudy żelaza. Bankierzy są przekonani, że wkrótce pojawią się podobne produkty, oparte na handlu węglem i na frachtach morskich.