● Czy stan gospodarki stabilizuje się, czy będzie się pogarszać?
– Widzę, że na razie realny popyt konsumentów nie wzrasta i uważam, że nadal trwa kryzys.
● Czy obawia się pan, że Europa będzie wychodzić z kryzysu wolniej niż Azja czy USA?
– Najprawdopodobniej Europa wyjdzie wolniej. Jestem tego niemal pewien. Obecnie, latem 2009 r., widać, że bezrobocie wzrasta. Nie sądzę, by wyższa stopa bezrobocia wyszła na dobre popytowi konsumpcyjnemu w drugiej połowie 2009 r. Inaczej mówiąc, przewiduję, że także i 2010 r. będzie dla Europy bardzo trudny.
Reklama
● Dlaczego Europa nie może być równie szybka i elastyczna, jak inne regiony?
– Z powodu naszego systemu społecznego. Mamy inną historię i doświadczenia niż USA i dlatego ograniczyliśmy własną elastyczność układami pracy.
● A co to oznacza dla spółki takiej jak wasza w sensie światowej konkurencji?
– Mamy oddziały w Chinach i USA – i widać, że w USA i Azji redukujemy zatrudnienie znacznie szybciej niż w Holandii i ogólnie w Europie. Takie jest życie. Nie jestem w stanie zmienić historii, systemu politycznego ani systemu społecznego.
● Czy grozi nam, że ze strony europejskich banków czeka nas jeszcze wiele złych niespodzianek?
– Zawsze istnieje niebezpieczeństwo. Jeśli z obecnego kryzysu można wyciągnąć wnioski dotyczące nas wszystkich, to dotyczą one wzajemnych zależności między spółkami. To znaczy, że jeśli coś się stanie z systemem finansowym, to bez wątpienia to „coś” przeniesie się na tzw. realną gospodarkę czy przemysł. Nie mam wątpliwości, że jeśli patrzy się realistycznie, to trzeba powiedzieć, że kryzys jeszcze się nie skończył i że na razie z niczego nie wychodzimy.
● Czy w Europie należałoby wprowadzić regulację funduszy arbitrażowych?
– Moim zdaniem nie można powiedzieć, że fundusze arbitrażowe są złe i nie powinno ich być. Niemniej ten kryzys uwidocznia fakt, że w spółkach pracuje się dla różnych szeroko pojętych „udziałowców”, wśród których bardzo ważni są akcjonariusze.
Jednak pracuje się zarazem dla pracodawcy, dla klientów firmy i dla całego społeczeństwa. Uważam, że regulacja – która istotnie powinna być ściślejsza – musi w dalszym ciągu umożliwiać spółkom działanie w interesie różnych zainteresowanych.
● DSM wycofała projekt systemu wynagradzania kierownictwa. Jak pan sądzi, dlaczego tak wiele spółek popełniło w tej kwestii błąd?
– Podczas kryzysu, kiedy wszyscy pracodawcy ostro redukują zatrudnienie, jest oczywiste, że ludzie baczniej przyglądają się, ile zarabiają ci na górze.
● ... i widać, że w niektórych firmach płace na górze są szokujące?
– W naszej spółce zawsze bardzo na to uważamy. Jeśli przyjrzeć się holenderskiemu wskaźnikowi, to widać, że wśród dwudziestu spółek jesteśmy na osiemnastym miejscu pod względem wysokości wynagrodzeń kadry kierowniczej. Uznaliśmy, że to trochę za nisko – stąd projekt podwyższenia części motywacyjnej za wyniki w długim okresie. Oczywiście, wobec kryzysu wycofaliśmy się z tego, ponieważ podwyżka, wprowadzana właśnie w tym momencie, nie znalazłaby zrozumienia u nikogo – może i słusznie.
● Co należałoby zrobić dla poprawy pogarszającego się wizerunku biznesu?
– To jest pora na pokazanie rzeczywistej wartości. Spółki mają walory, szefowie spółek mają walory – i w pomyślnych czasach bardzo łatwo się o nich mówi – ale mierzy się je dopiero pod presją. Teraz widać prawdziwe wartości – widać, czy firma jest im wierna. Moim zdaniem musimy odbudować opinię, dając dowody odpowiedzialności – i to czynem. Same słowa nie wystarczą.
● Ostrzega pan przed zmniejszaniem zapasów. Jak poważny jest ten spadek?
– W niektórych branżach – między innymi w naszej, gdzie od końcowego użytkownika dzielą nas cztery ogniwa łańcucha dostaw – oddziaływanie spadku poziomu zapasów było bardzo silne. W naszej branży popyt spadł o 20 proc., a jeśli w kolejnej warstwie spowoduje spadek zapasów o 5 proc., to razem będzie już 25 proc. – i tak dalej. Obecnie w niektórych dziedzinach przemysłu, m.in. w elektronice, widać, że trend redukcji zapasów nieco słabnie.
● Czy widać oznaki odbudowy zapasów?
– Tak, niewielkie. Ale widać także, że branże są ostrożne. Ten i ów przemysł odbudowuje zapasy – ale w niewielkich ilościach i w bardzo krótkich ramach czasowych. To świadczy o niepewności.
ZARABIAĆ, NA CZYM SIĘ DA
Feike Sijbesma, prezez DSM, kieruje spółką, która przechodziła zaskakujące metamorfozy. Założona przed wiekiem jako Dutch State Mines, z czasem zrezygnowała z działalności w górnictwie na rzecz branży petrochemicznej, a następnie chemicznej. Ostatnio, pod kierunkiem Feike Sijbesmy (49 lat), ten holenderski koncern odchodzi od produktów chemicznych ku bardzo zróżnicowanej działalności, którą sam określa ogólnie jako naukę o życiu i materii.