IRENEUSZ CHOJNACKI
RWE nie złożyło wiążącej oferty nabycia akcji Enei, a więc plan przychodów z prywatyzacji na ten rok nie będzie wykonany. O ile więcej chcieliście za Eneę niż skłonny był zapłacić RWE?
JAN BURY*
RWE nie złożyło wiążącej oferty, argumentując, że nie jest w stanie zaproponować ceny oczekiwanej przez rynek i zgodnej z regulacjami prawnymi dotyczącymi minimalnej ceny, po jakiej można złożyć ofertę. My oczywiście mieliśmy swoje wyceny, ale jeśli nie było oferty, to nie mieliśmy się nad czym zastanawiać. Na tym etapie nic więcej nie można dodać.
Reklama
O ile wasze wyceny przekraczają wartość Enei wynikającą z kursu jej akcji?
To nie jest informacja, z którą będziemy się obnosić. Mogę tylko powiedzieć, że średni kurs akcji Enei z ostatnich trzech miesięcy był wyższy niż wstępna oferta RWE, ale zaangażowali się w badanie spółki tak poważnie, że obiecywaliśmy sobie po tym dobrą ofertę. Tak się nie stało i to było dla nas zaskoczenie, ale też wiedzieliśmy, że nie sprzedamy Enei pod presją potrzeb budżetu, która skądinąd istniała. Nawet giełdowa wycena spółki nie uwzględnia wzrostu jej wartości na przykład po uwolnieniu cen prądu dla gospodarstw domowych, co wprawdzie warunkowo, ale regulator zapowiada.
Zaproszenie inwestorów do negocjacji w środku wakacji to jednak nie był dobry pomysł.
Nie uważam, że to było zaskoczenie dla kogokolwiek. Inwestorzy mogli się tego spodziewać, bo o zamiarze sprzedaży Enei w tym roku informowaliśmy od dawna. Nie uważam też, że wybraliśmy złą procedurę. Problemem dla RWE była przecież cena, a nie to, że miałby kupić Eneę w wyniku wezwania do sprzedaży. Inwestorów zainteresowanych Eneą ponownie zaprosimy do składania ofert po debiucie giełdowym PGE. Sądzę, że na początku grudnia. Sposobu sprzedaży nie zamierzamy zmieniać. Jednakże w tej sprawie trwa jeszcze dyskusja z doradcą.
Skoro nie popełniliście błędów, to dlaczego nikt oprócz RWE nie odpowiedział na zaproszenie do składania ofert?
O to trzeba pytać inwestorów.
Pana zdaniem, co zadecydowało?
Moim zdaniem to efekt tego, że obecnie na rynku energetyki nie ma wielu inwestorów branżowych chętnych do płacenia dobrych cen. Nie jest tak, że koncerny energetyczne mają nieograniczone możliwości finansowe. Jest czas kryzysu i nie jest łatwo dobrze sprzedać, a chętnych do sprzedawania jest wielu. Na przykład Holendrzy niedawno zbywali swoje energetyczne aktywa, a w Niemczech też niebawem dojdzie do sprzedaży części aktywów energetycznych.
To Vattenfall kupił holenderską firmę Nuon, czyli pana zdaniem nie miał już pieniędzy na Eneę?
Niektórzy inwestorzy w pierwszej kolejności zainteresowali się innymi rynkami niż polskim. Nie mam o to pretensji, ale to fakt.
Z projektu ustawy budżetowej na 2010 rok wynika, że chcecie w przyszłym roku sprzedać na giełdzie pakiet akcji PGE. Jak duży może być?
Zgodnie z prospektem emisyjnym PGE przez pół roku od jej debiutu na giełdzie Skarb Państwa nie może zbywać akcji tej spółki. Oznacza to, że najwcześniej moglibyśmy sprzedawać w czerwcu 2010 r. W grę wchodzi zbycie pakietu około 10 proc. akcji, ale możliwe, że będzie większy. Popyt na akcje PGE przekroczył najśmielsze oczekiwania i to być może będzie miało istotny wpływ na wielkość i termin zbycia akcji Skarbu Państwa. To będzie zależało od koniunktury na giełdzie, ale tak czy inaczej Skarb Państwa zachowa kontrolę kapitałową nad PGE, czyli przynajmniej 51 proc. akcji. Podobnie będzie w przypadku Taurona.
Ale nie tak samo, bo nad Tauronem macie zachować władztwo korporacyjne, ale nie przez prostą kontrolę kapitałową. Dlaczego akurat tak ma być?
W przypadku Taurona mamy zgodę rządu na to, żeby zachować władztwo korporacyjne nad spółką, a to można zrealizować przy mniejszym udziale Skarbu Państwa w akcjonariacie. Pewne jest, że nie zamierzamy oddać kontroli nad tą grupą. Planujemy w przyszłym roku podniesienie kapitału tej spółki wskutek publicznej emisji akcji na poziomie około 25 proc. akcji i jednoczesną sprzedaż na giełdzie około 20 proc. pakietu akcji Skarbu Państwa. Później możliwa jest sprzedaż kolejnego pakietu akcji Skarbu Państwa, bo chcemy zejść z naszymi udziałami do nieco ponad 30 proc. Zanim to się stanie, zmienimy statut Taurona, tak żeby zachować kontrolę nad spółką.
Nie chodzi tylko o to, jakie decyzje zapadły, ale też o to, jakie były przesłanki ich podjęcia.
Dla poprawy konkurencji na rynku energii elektrycznej potrzebne jest, żeby państwo oddało kolejną jego część. Dlatego chcemy sprzedać Eneę i Energę inwestorom branżowym. W Polsce brakuje nam jednak międzynarodowych połączeń energetycznych i w tej sytuacji niełatwo ze względów bezpieczeństwa zdobyć się na pełną prywatyzację największych grup, tj. PGE i Taurona. Chcemy zachować kontrolę nad największymi polskimi grupami, bo uważamy to za element bezpieczeństwa energetycznego państwa, ale dochody z prywatyzacji też są potrzebne i stąd ta hybrydowa koncepcja prywatyzacji Taurona.
Co dało czekanie dwa lata z prywatyzacją Energi?
Obejmując władzę, nie mieliśmy gotowego pomysłu na elektroenergetykę. Jak wiadomo, rozważane było nawet cofnięcie konsolidacji, ale ostatecznie pomysł został zaniechany jako zbyt kosztowny i trudny organizacyjnie. A przez te dwa lata myślę, że Energa zyskała na wartości. Został przygotowany projekt budowy nowej elektrowni w Ostrołęce, jest kilka pomysłów na rozwój odnawialnych źródeł energii, czy budowę kilku elektrowni gazowych. Energę chcemy sprzedać najpóźniej w III kwartale 2010 r.
Zasadniczych decyzji, jak na przykład w sprawie wyboru partnera do budowy elektrowni w Ostrołęce, ciągle jednak brak. W tym przypadku rozmowy z Marubeni Corporation trwają już około roku.
W Enei i Enerdze nie wszystko idzie tak, jak byśmy chcieli, a jest to efekt oczekiwania na prywatyzację. My nie chcemy się za mocno angażować, bo wiemy, że za chwilę te firmy zostaną sprzedane. Zarządy, mając informację, że spółki będą w pełni prywatyzowane, też nie spieszą się z decyzjami o wielomilionowej wartości, bo nie wiadomo, czy to będzie zgodne z koncepcjami nowych właścicieli. To jest zła sytuacja, ale nie potrwa już długo. Wierzę, że ci, co wejdą do tych firm, będą je restrukturyzować, ale i dużo w nie zainwestują.
Tauron sobie poradzi bez wsparcia inwestora branżowego?
To jest grupa dosyć wrażliwa finansowo. Nie ma zysków proporcjonalnych do swoich aktywów. Decyzja Urzędu Regulacji Energetyki nakazująca Południowemu Koncernowi Energetycznemu z grupy Tauron zwrot prawie 160 mln zł rekompensat, które spółka pobrała za rozwiązanie KDT-ów, wywołała napięcia w Tauronie. Dla tej grupy to duże pieniądze, ale co gorsza decyzją regulatora były też zaskoczone banki, a PKE spłaca przecież kredyt zaciągnięty na budowę elektrowni Łagisza. Myślę jednak, że Tauron złapie drugi oddech po wejściu na giełdę, gdy pozyska, jak szacujemy, 3–4 mld zł z emisji akcji. To powinno uspokoić banki.
Dlaczego w projekcie ustawy budżetowej na 2010 rok nie ma ani słowa o sprzedaży akcji w Zespole Elektrowni Pątnów–Adamów–Konin?
Nie ma, bo nie wiadomo, czy to będzie możliwe. Naszą ambicją było, żeby w tym roku sprzedać 50 proc. akcji PAK, które należą do Skarbu Państwa. Wydawało się już kilka razy, że Elektrim jest skłonny zrezygnować z prawa ich pierwokupu, a bez tego nie możemy swobodnie rozporządzać naszym akcjami. Tego, jak oceniam, małego ukłonu w stronę Skarbu Państwa jednak ciągle nie zrobił. Jeśli tak dalej będzie, to pójdziemy na prywatyzację samych kopalni Konin i Adamów, które chcieliśmy sprzedać w pakiecie z PAK-iem. Mamy coraz mniej czasu na czekanie na decyzję Elektrimu. Myślę, że będziemy musieli podjąć decyzję w sprawie prywatyzacji PAK na początku roku.
To już dziesięć lat mija, od kiedy Elektrim został akcjonariuszem PAK...
Poradziliśmy sobie z Eureko, to i z PAK-iem w końcu się uporamy.
Z tego, co pan mówi, wynika, że przyszły rok będzie stał pod znakiem prywatyzacji elektroenergetyki. Nie obawia się pan, że rynek nie wchłonie Enei, Energi, a także części PGE i Taurona?
Mamy wolę prywatyzacji, a jak nie teraz, to kiedy? W 2011 roku są już wybory parlamentarne, a więc decyzje trzeba podejmować teraz. Doświadczenia ze sprzedażą Enei dobre nie są, ale trzeba próbować. Osobiście bardziej wierzę w inwestorów finansowych niż branżowych. Tak olbrzymie zainteresowanie zakupem akcji PGE pokazuje, że rynek dobrze wycenia i ocenia firmy elektroenergetyczne. To dobry prognostyk dla debiutu Taurona w przyszłym roku i dobry sygnał do sprzedaży przez giełdę akcji Skarbu Państwa w PGE i Tauronie.
*Jan Bury
absolwent Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Rzeszowie, od listopada 2007 r. sekretarz stanu w Ministerstwie Skarbu Państwa, poseł na Sejm, wiceprezes NKW PSL, członek Krajowej Rady Sądownictwa