Bankowcy szacują, że największa piątka – Vitol, Glencore, Trafigura, Gunvor i Mercuria – wykaże łącznie 3,5–4 mld dol. zysku. Dla nich 2009 rok był rokiem najlepszym ze wszystkich.
Wielcy handlarze zachowują niepozbawioną kokieterii skromność. Prezes Mercuria, Marco Dunand, mówi: – Dla nas to był bardzo pomyślny rok. Pierre Lorinet, dyrektor finansowy Trafigura, przyznaje: – Interesy szły dobrze.
Te stroniące od rozgłosu spółki dominują w obrocie ropą naftową. Łącznie przypada na nie 15 proc. światowej produkcji ropy i produktów jej przerobu – co odpowiada łącznemu wydobyciu Iranu, Kuwejtu, Zjednoczonych Emiratów Arabskich i Wenezueli.
Zdecydowanie największa z tych spółek, Vitol, wysyła dziennie około 5,5 mln baryłek ropy – tyle, ile wynosi łączny dzienny import Niemiec, Francji i Włoch. Wobec kolosalnych ilości ropy, jakie przechodzą przez jej ręce, Vitol ma więcej wspólnego z działalnością BP czy Shell niż ze swymi mniejszymi rywalami.
Reklama
W wywiadach, z rzadka udzielanych Financial Times, szefowie niektórych koncernów z wielkiej piątki zdradzają, że tegoroczne rekordowe zyski pochodzą w całości z pierwszej połowy roku, natomiast druga połowa była nienadzwyczajna.
Handlujące ropą firmy zarobiły znacznie na fluktuacjach cen ropy, które między styczniem a październikiem wzrosły z dołka 32,70 dol. do najwyższego w roku poziomu 82 dol. za baryłkę. Te wahania umożliwiają handlarzom stosowanie arbitrażu cenowego.
Poza tym przez cały rok utrzymywała się odwrócona krzywa cen ropy, charakteryzująca się głębokim dyskontem cen w kontraktach na terminowe dostawy w stosunku do cen spot. Te różnice, zwane contango, pozwoliły handlarzom stosować arbitraż także w odniesieniu do fizycznych ilości: magazynowali kupowaną ropę, równocześnie sprzedając instrumenty pochodne – kontrakty terminowe – i w ten sposób „zaklepywali” zysk.
– Contango, które odzwierciedla słabość popytu i fakt, że praktycznie aż do połowy roku nie zmniejszono podaży, stworzyło całej branży okazję do realizacji wysokich zysków – mówi szef Vitol, Ian Taylor.
Dopóki się dało, domy handlowe składowały ropę w lądowych magazynach (dzięki temu rosły zyski spółek prowadzących składy, takich jak Vopak z Rotterdamu czy Kinder Morgan z Houston), a kiedy wyczerpały się te możliwości, przeniosły się na morze, wykorzystując tankowce.
Najważniejszy wskaźnik – różnica między ceną ropy West Texas Intermediate z natychmiastową dostawą a ceną rocznego kontraktu terminowego – wzrósł w styczniu do rekordowego poziomu 21,50 dol. za baryłkę. Od tego czasu contango w obrocie ropą naftową uległo zwężeniu, ale jest nadal otwarte w obrocie olejem napędowym. Handlarze uważają, że w przyszłym roku uda się im zarobić na obydwu towarach. Daniel Jaeggi, współprezes Mercuria, mówi, że contanga „prawdopodobnie utrzymają się na rynku przez jakiś czas, ponieważ zapasy są znaczne a wzrost [popytu na ropę] będzie raczej anemiczny”.
Ten sam kryzys finansowy, który dotkliwie uderzył w pion surowcowy banku, wyszedł na dobre oddziałom handlowym.
– Mniej konkurencji oznaczał wyższe tegoroczne marże i lepsze warunki ofert na ropę – komentuje Pierre Lorinet.
Niemniej szefowie domów handlowych ostrzegają, że nie ma co liczyć na takie same okazje w 2010 roku. Dadzą natomiast o sobie znać negatywne zmiany, które firmy handlujące same na siebie ściągnęły: członkowie piątki prowadzą ekspansję i – w przeciwieństwie do sytuacji z zeszłego roku, gdy kwitnący stan rynku ropy naftowej pozwalał z łatwością zwiększać udziały w rynku – w tym roku będą musiały walczyć między sobą o nowe rynki.
ikona lupy />
Ian Taylor, szef Vitol, przyznaje, że rekordowe zyski pochodzą głównie z I połowy roku Fot. Bloomberg / DGP