Oczywiście główne parkiety z Wall Street na czele w jedynie sobie znany sposób reagują na to co dzieje się za Wielkim Murem, ale nasz parkiet, który wciąż zalicza się do grona wschodzących, powinien być bardziej wyczulony na sytuację w Azji. Początkowo problem wschodni został odłożony na półkę i byki próbowały przebić ważny z technicznego punktu widzenia poziom 2500 punktów, jednak sił na jego przekroczenie już nie starczyło. Wyznaczyliśmy więc nowy rekord, ale w fatalnym stylu. Zresztą nie jest to pierwszy raz.

Popołudniu, gdy zachodnie parkiety słabły i nadeszły nienajlepsze wyniki Bank of America WIG20 się zaczerwienił. Byki jednak łatwo się nie poddały i próbowały podnosić indeks. Z pomocą przyszły niezłe wyniki Wells Fargo, a raport Morgan Stanley, pomimo, że gorszy od prognoz nie pogorszył sytuacji. Odbicie trwało do momentu publikacji amerykańskich danych, które nie przyjęto z aprobatą, choć i tutaj nasz parkiet zachowywał się relatywnie lepiej od Zachodniej Europy. Same dane zresztą nie były takie złe, gdyż gorszy od prognoz odczyt o liczbie nowych budów został nieco złagodzony przez wyższą ilość wydanych pozwoleń na budowę.

Wyraźnie spadkowe otwarcie w Nowym Jorku nie wpłynęło zbytnio na wyceny największych polskich spółek. Widać było chęć przeczekania przy górnych poziomach konsolidacji, z której wczoraj się wyrwaliśmy. Może to oznaczać powrót cen do przebitego poziomu, od którego zwyżka powinna być kontynuowana. Martwi jednak styl wyznaczania nowych szczytów oraz mały zasięg potencjalnego ruchu na północ. Wkraczamy bowiem w obszar silnych oporów technicznych i to nie tylko w Warszawie, ale również na Wall Street.

Na rynku walutowym obserwowano pogrom euro, które sprzedawano po tym, jak Dominique Strauss-Kahn, szef Międzynarodowego Funduszu Walutowego stwierdził, że stan finansów publicznych Grecji „jest poważnym problemem”. Spread greckich papierów dłużnych ponad ich niemieckie odpowiedniki jest największy od marca zeszłego roku, a inwestorzy boją się rozlania problemów na całą strefę euro. Spadający eurodolar i gorsze nastroje na rynkach kapitałowych szkodziły złotemu, ale w relacji do euro nasza waluta nie chciała się za bardzo osłabić. Jeśli tylko nastroje ulegną poprawie to poziom 4 złotych powinien być ponownie testowany.

Reklama