W 2010 roku Rosja dostarczy Białorusi na rynek wewnętrzny 6,3 mln ton ropy naftowej bez cła eksportowego - przewidują porozumienia podpisane w środę wieczorem w Moskwie przez wicepremierów obu krajów, Igora Sieczina i Uładzimira Siemaszkę. O niektórych szczegółach umów informują w czwartek rosyjskie media.

Zgodnie z porozumieniami, bez cła eksportowego na Białoruś dostarczany będzie również surowiec, który po przerobieniu w białoruskich rafineriach, wróci do Rosji w postaci produktów naftowych. Za pozostałą ropę, z której w rafineriach Białorusi powstają reeksportowane przez nią - głównie do Polski, Niemiec i na Ukrainę - produkty naftowe, Mińsk będzie płacić 100 proc. standardowego rosyjskiego cła eksportowego. Od 1 stycznia wynosi ono 267 dolarów za tonę, a od 1 lutego może wzrosnąć do 274 USD.

Łącznie Rosja prześle w tym roku na Białoruś 21,5 mln ton ropy naftowej. Umowy zakładają, że w IV kwartale dostawy bezcłowej ropy z Rosji mogą wzrosnąć. Ich wielkość została bowiem uzależniona od dynamiki wzrostu białoruskiej gospodarki w 2010 roku. Mińsk prognozuje, że PKB Białorusi w tym roku zwiększy się o 11-13 proc. Strona białoruska początkowo prosiła o 8 mln ton bezcłowej ropy. Później zeszła do 7,15 mln ton. Argumentowała przy tym, że cła eksportowe są nie do przyjęcia w warunkach unii celnej, którą Rosja i Białoruś wspólnie tworzą. Strona rosyjska odpowiadała, że sprawa dostaw ropy i gazu nie jest ujęta w porozumieniu o unii celnej i dla tej grupy towarów należy podpisać odrębne dokumenty.

Dwa kraje uzgodniły również, że opłata za tłoczenie rosyjskiego surowca na białoruskim terytorium wzrośnie w 2010 roku o 11 proc., tj. do około 4,5 dolara za tonę. Białoruś groziła, że podniesie taryfę z 3,9 do 45 USD za tonę. Także ta opłata może wzrosnąć od IV kwartału, jeśli strona białoruska przedstawi wyliczenia, uzasadniające konieczność podwyżki. W przyszłości taryfa będzie indeksowana "o wskaźnik inflacji w Rosji plus 3 proc.".

W ocenie dziennika "Kommiersant", porozumienia te grzebią nadzieje Mińska, że białoruskie rafinerie zarobią w tym roku na przerobie taniej ropy z Rosji tyle samo, co w poprzednich latach. Według gazety, zmusi to Białoruś to znalezienia dla nich inwestorów. Cytowany przez dziennik "Wiedomosti" analityk Denis Borisow wyliczył, że jeśli Rosja przyjęłaby warunki Białorusi, to kosztowałoby to rosyjski budżet 4 mld dolarów. Z kolei wariant "bez ustępstw wobec Mińska" przyniósłby budżetowi Rosji 6,1 mld USD.

Reklama

Moskwa i Mińsk nie zdołały do końca 2009 roku uzgodnić warunków dostaw rosyjskiej ropy w roku 2010. Rozmowy w tej sprawie wielokrotnie przerywano i wznawiano. Od 1 stycznia 2010 roku przestały obowiązywać dotychczasowe zasady, zgodnie z którymi Białoruś płaciła ulgową stawkę rosyjskiego cła eksportowego - miała 64,4 proc. zniżki. Od ulg celnych zależy przyszłość białoruskich rafinerii, przede wszystkim tych w Mozyrzu i Nowopołocku. Wytwarzają one paliwa taniej niż petrochemie w Rosji. Rosyjscy eksperci utrzymują, że tona produktów naftowych z Rafinerii Jarosławskiej w Rosji jest średnio o 5 dolarów droższa od tony paliw wytworzonych na Białorusi.

Bez preferencji celnych zmniejszy się rentowność białoruskich rafinerii, o których przejęcie od lat zabiegają rosyjskie koncerny naftowe. Dyrektor Instytutu Problemów Globalizacji w Moskwie Michaił Delagin twierdzi, że właśnie prywatyzacja branży petrochemicznej na Białorusi i udział w tym procesie koncernów z Rosji był jedną z głównych przyczyn obecnego konfliktu.