MICHAŁ DUSZCZYK
Kiedy ostatecznie podpisane zostanie polsko-rosyjskie porozumienie w sprawie dostaw gazu i aneks do kontraktu jamajskiego między PGNiG a Gazpromem?
MIKOŁAJ BUDZANOWSKI*
Podpisanie aneksu do kontraktu jamalskiego nastąpi po zawarciu porozumienia międzyrządowego i uzyskaniu zgód korporacyjnych przez te spółki. Porozumienie międzyrządowe wymaga zgody rządu. Biorąc pod uwagę przyjęty przez obie strony termin uzyskania wspomnianych zgód, nastąpi to w tym tygodniu.
Reklama
Kiedy zatem mogą ruszyć dostawy gazu do Polski w ramach nowego kontraktu i ile tego gazu odbierzemy w tym roku?
Dostawy zostaną uruchomione po podpisaniu kontraktu. Zakładam, że już w tym miesiącu. Ilość gazu, którą odbierzemy, zależy natomiast od zapotrzebowania polskiego rynku. Surowca na pewno nie zabraknie – zakontraktowane ilości pozwalają na zaspokojenie naszych potrzeb.
Czy skorzystamy z wynegocjowanego upustu cenowego już w tym roku?
Istnieje możliwość uzyskania upustu już w 2010 roku. Skorzystanie z niego jest jednak uzależnione od ilości gazu, którą odbierzemy.
Dlaczego przez wiele miesięcy polsko-rosyjskie negocjacje gazowe nie mogły się zakończyć porozumieniem, a udało się tego dokonać praktycznie w ciągu kilku dni. Czy wystarczyło tylko zmienić władze EuRoPol Gazu, spółki zarządzającej polskim odcinkiem Jamału?
Oddelegowanie do zarządu EuRoPol Gazu najwyższych rangą przedstawicieli akcjonariuszy, czyli Michała Szubskiego, prezesa Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa, oraz Aleksandra Miedwiediewa, prezesa Gazprom Exportu, okazało się dobrym posunięciem. To był faktycznie przełom. Poza tym Aleksander Grad, minister skarbu, postawił klarowne cele negocjacyjne, w których nie było zgody na bezwarunkowe odstąpienie od roszczeń. Gazprom Export w latach 2006–2009 płacił bowiem za tranzyt surowca przez Polskę mniej niż wynikałoby to z taryfy zatwierdzonej przez prezesa Urzędu Regulacji Energetyki. Gazprom zdał sobie sprawę, że nikt w Polsce nie podpisze kontraktu za wszelką cenę. Dlatego prezes Gazprom Exportu został wiceprezesem EuRoPol Gazu. Nie było jałowej dyskusji, Rosjanie nie obstawali już twardo przy tym, że nie zapłacą. Powiedzieli natomiast: rozumiemy wasze stanowisko, to kwestia w Polsce bardzo ważna. Przekaz strony polskiej też jest jasny – decyzja o wspólnym porozumieniu co do zaległych płatności musi być uzasadniona ekonomicznie i zgodna z polskim prawem.
Ale dlaczego ten przełom w negocjacjach nie mógł nastąpić przy poprzednim zarządzie EuRoPol Gazu?
Rząd oczekiwał korzystnych dla Polski rezultatów, wzięcia odpowiedzialności za rozwiązanie sporu w EuRoPol Gazie pomiędzy Gazprom Exportem a stroną polską w zakresie zaległych opłat taryfowych. Rozmowy prowadzone przez zawieszonego, dotychczasowego prezesa i wiceprezesów spółki, takich rozwiązań nie przynosiły. Zawieszony zarząd nie zaproponował rozwiązania. Zablokowane natomiast zostały negocjacje.
Jeszcze w listopadzie ówczesny zarząd spółki EuRoPol Gaz poinformowany został o treści polsko-rosyjskiego porozumienia, o ustaleniach w sprawie nowej taryfy oraz o oczekiwaniach w zakresie rozwiązania kwestii opłat tranzytowych. Jednak ani PGNiG, ani resort skarbu nie otrzymały od EuRoPol Gazu wyliczeń odnoszących się do wielkości sumy sporu. W takiej sytuacji jedynym rozwiązaniem było zawieszenie dotychczasowych członków zarządu tej spółki i powołanie nowych osób.
Czyli ciągle nie wiemy, tak naprawdę, jaki jest dług Gazprom Exportu wobec EuRoPol Gazu?
Jedna kwota jest pewna – ta zasądzona orzeczeniem Trybunału Arbitrażowego przy Izbie Handlowej Federacji Rosyjskiej w Moskwie. Wyrok ten jednoznacznie wykazał sumę, jaką miał zapłacić Gazprom. To 23 mln dol. Sumy podawane przez media oparte są zaś na wyliczeniach stron sporu.
23 mln dol. to kwota zaległych opłat tylko za rok 2006. Według różnych źródeł dług Gazpromu za lata 2006–2009 wynosi jednak 380 mln dol.
Te 380 mln dol. to kwota, o której wspominał poprzedni zarząd EuRoPol Gazu. Nie miała ona jednak pokrycia w dokumentach. Nikt nie jest w stanie stwierdzić, na jakiej podstawie powstało to wyliczenie. Przyjmując jako wyznacznik kwotę określoną przez sąd, czyli 23 mln dol. za 2006 rok, można założyć, że przez cztery lata zobowiązania Gazpromu sięgnęły 100 mln dol. Oczywiście to tylko pewne szacunki.
Rekompensatą dla PGNiG za odstąpienie od roszczeń będą upusty cenowe na określoną ilość gazu. Część ekspertów uważa jednak, że zaniechanie przez przedstawicieli EuRoPol Gazu dochodzenia należnych opłat jest działaniem na szkodę spółki.
Nie mogę się z tym zgodzić. Jeżeli w wyniku jakiegoś odstępstwa, porozumienia między stronami, uzyskuje się realne i policzalne korzyści, to jest to rozwiązanie uzasadnione i ekonomicznie, i prawnie. Jest to wartość dodana dla spółki, a nie działanie na jej szkodę.
Zyskaliśmy zatem pewne upusty, ale nie udało się PGNiG zmienić formuły cenowej, po jakiej kupujemy gaz w ramach kontraktu jamalskiego, na bardziej korzystną.
Porównajmy obecne negocjacje z tymi z 2006 roku, kiedy obecną formułę cenową zaakceptowano. Warto zwrócić uwagę, że uwarunkowania startowe Polski są podobne. Deficyt gazu, długa i mroźna zima, zagrożenie odcięcia dostaw dla przemysłu i przymusowego przestoju produkcji. Jednak wychodzimy z tej sytuacji w diametralnie inny sposób niż rząd trzy lata temu. Mam świadomość, że wówczas również doszło do trudnych rozmów z Gazpromem w zakresie dostaw gazu. Ich efektem było podpisanie krótkoterminowego kontraktu z pośrednikiem, RosUkrEnergo, na dodatkowe dostawy gazu. Zrewidowano także zapisy kontraktu jamalskiego. Ale w konsekwencji cena gazu na całym kontrakcie jamalskim wzrosła o 10 proc.
Negocjacje zakończyły się więc podwójną stratą. Po pierwsze, umowa z pośrednikiem RUE już po dwóch latach nie była realizowana, a więc nie otrzymywaliśmy zakontraktowanego gazu, po drugie – w efekcie podwyżek cen gazu Polska straciła co najmniej 1 mld dol. O tyle więcej zapłaciliśmy za gaz od 2006 roku do chwili obecnej. W obecnych negocjacjach wychodzimy już z zyskiem.
Wiele słów krytyki pada jednak pod adresem samego kontraktu, przede wszystkim ustaleń co do wydłużenia umowy jamalskiej aż do 2037 roku.
Krytycy zapominają przede wszystkim o tym, że elementem negocjacji pakietu gazowego jest utrzymanie dla Polski statusu kraju tranzytowego. To znaczy, że nie podpisujemy tylko kontraktu na zakup gazu, ale również na jego tranzyt w wysokości około 29 mld m sześc. surowca rocznie. Status ten przez stronę rosyjską gwarantowany był do 2022 roku. Sukcesem strony polskiej jest to, że teraz tranzyt ten będzie przedłużony do 2045 roku. A to niezwykle istotne, zwłaszcza w kontekście budowy gazociągu Nord Stream i obaw, że gaz dla Europy popłynie wyłącznie nim, z pominięciem rurociągu jamalskiego.
Porozumienie gwarantuje nam, że Polska pozostanie krajem tranzytowym gazu niezależnie od budowy innych gazociągów do Europy Zachodniej, w tym właśnie Nord Streamu. To sukces strategiczny.
*Mikołaj Budzanowski
wiceminister skarbu państwa, odpowiedzialny m.in. za sektor gazu, paliw i ropy