"Dzień zaczęliśmy od spadku, ale WIG20 pogłębił minimum ze środy zaledwie o pół punktu - nie była to groźna zniżka i inwestorzy szybko się w tym połapali. Ich reakcją nie był jednak szturm na akcje, ale po prostu wycofanie zleceń sprzedaży" - poinformował analityk Open Finance, Emil Szweda.

Dodał, że do końca dnia indeks blue chips mozolnie odrabiał straty zyskując od najniższego do najwyższego punktu sesji 23 pkt.

"Skoro nie wyznaczono nowych minimów, ani także żadnych szczytów, sesja nie ma większego znaczenia dla inwestorów, którzy mogą zająć się podsumowywaniem zysków z ostatnich 10 tygodni, w czasie których WIG20 wzrósł z 2 200 do 2 600 pkt, a więc o ok. 18 proc." - wskazał Szweda.

W Europie inwestorzy także dali sobie chwile wytchnienia w oczekiwaniu na kolejne publikacje z USA. Te dotyczące rynku budowlanego były bardzo przyzwoite. Jednak uwaga inwestorów zza oceanu - a to oni dyktują warunki Europie - koncentrowała się na wynikach spółek.

Reklama

"Choć zarówno Google jak i Bank of America sprostał oczekiwaniom analityków, to jednak inwestorzy akcje sprzedawali. Prawda, że w niezbyt dużym pospiechu bowiem początkowy spadek Dow Jonesa był raczej symboliczny. Dopiero publikowany tuż przed 16-tą indeks nastrojów mierzony przez Uniwersytet Michigan przyniósł realny powód do przeceny" - podsumował analityk OF.

Ostatecznie WIG20 spadł o 0,24 proc. i wynosi 2 594,83 pkt. WIG zniżkował o 0,34 proc. i wynosi 43 912,55 pkt. Obroty sięgnęły jedynie 1,36 mld zł.

Czytaj też: Trzy osoby starają się o stanowisko prezesa GPW