Koszty pożyczkowe kraju wzrosły do poziomu najwyższego od czasu wprowadzenia euro. Tymczasem prezes banku centralnego Patrick Honohan rozbudził nadzieje, że zagraniczne instytucje mogą przyjść z pomocą krajowym bankom.
Na początku tego tygodnia zasugerował, że banki mogą poprawić swoją krótkoterminową płynność, sprzedając w pakietach hipoteki międzynarodowym funduszom inwestycyjnym. Oznaczałoby to poprawę bilansów banków i spowodowało, że większy odsetek pozostałych kredytów byłby finansowany z depozytów, co ograniczałoby ich zależność od wsparcia Europejskiego Banku Centralnego.
Jednak analitycy i specjaliści od fuzji i przejęć szybko wylali kubeł zimnej wody na tę ideę, mówiąc, że nawet najbardziej agresywnym zagranicznym bankom trudno byłoby znaleźć wartość w powalonym przez kryzys sektorze, przynajmniej do czasu, aż zostaną zlikwidowane ostatnie znaki zapytania.
Analitycy obawiają się również coraz bardziej, że ostrzejsze wymogi kapitałowe wprowadzone przez irlandzkich regulatorów na początku tego roku mogą się okazać niewystarczające.
Reklama

>>> Polecamy również: Irlandia idzie w ślady Grecji

Jednocześnie pojawiają się obawy, że w banki może uderzyć druga fala złych długów, bo coraz więcej posiadaczy kredytów hipotecznych okazuje się niewypłacalnych. Ceny akcji irlandzkich banków gwałtownie spadły. Bank of Ireland i Allied Irish Banks straciły odpowiednio 8 i 6 proc. Kurs Royal Bank of Scotland, który przez spółkę zależną w Ulsterze ma w swoich księgach irlandzkie kredyty o wartości 53,3 mld funtów, obniżył się o 2,7 proc. Steve Hayne, analityk w Morgan Stanley, zauważa, że swapy kredytowe irlandzkich banków – czyli koszt ubezpieczenia ich długu – wzrosły jak dotąd w tym miesiącu o ponad 25 proc.