Aż 70 proc. polskich elektrowni i linii przesyłowych ma więcej niż 30 lat i musi zostać szybko zmodernizowanych kosztem około 50 mld euro. Większość z tych zakładów jest zasilanych silnie trującym węglem, którego Polska jest największym producentem w Europie. Około 95 procent elektryczności w kraju pochodzi z węgla kamiennego i brunatnego.

Skasowane inwestycje

Polscy i zagraniczni producenci deklarowali zbudowanie 26,4 gigawatów mocy, ale większość tych projektów nigdy nie zostanie zrealizowana.

Zaledwie dwa nowe zakłady o łącznej mocy niespełna jednego gigawata zostały w ciągu ostatnich trzech lat przyłączone do krajowej sieci energetycznej. Problemy z uzyskaniem finansowania nowych projektów i niejasne koszty dostosowania się do przyszłych regulacji o zmianach klimatycznych skłoniły zagranicznych inwestorów działających na polskim rynku do ponownego przemyślenia swoich planów.

Reklama

Skandynawski koncern Vattenfall wycofał się z dwóch dużych inwestycji opalanych węglem i zastanawia się nad dalszą obecnością w kraju. Niemiecki RWE i czeski CEZ także porzuciły plany budowy nowych elektrowni. Analitycy mówią, że same koszty emisji dwutlenku węgla zwiększają hurtowe ceny prądu w Polsce o 20 – 25 proc., a nikt nie wie, o ile wzrosną one po roku 2013.

Energetyczna katastrofa

Krzystof Rozen, szef działu finansów korporacyjnych wKPMG Poland, szacuje, że 60 procent zainstalowanych w kraju mocy energetycznych będzie przestarzałych w 2016 roku.

– Jest wielka potrzeba modernizacji, a w Polsce obecnie nie dokonujemy takich inwestycji. Z drugiej strony nasza zdolność do importu energii jest ograniczona, więc jeżeli coś gwałtownie się nie zmieni, Polsce w ciągu najbliższych kilku lat grozi katastrofa energetyczna – mówi.

Globalny kryzys finansowy pomógł pod tym względem Polsce, zmniejszając w ubiegłym roku popyt na energię o 4 proc. Dla porównania jak na razie w tym roku zużycie elektryczności wzrosło o 4,6 proc. Władysław Mielczarski, ekspert z Politechniki Łódzkiej, mówi, że jeżeli założyć konserwatywnie roczny wzrost produktu krajowego brutto o 3 proc. w ciągu najbliższych pięciu lat, to Polsce zacznie brakować prądu w latach 2017 – 2018.

– Jeżeli rząd nadal będzie robił tak mało, będziemy mieli katastrofę w ciągu najbliższych kilku lat – mówi.

Mielczarski twierdzi, że rząd będzie musiał prawdopodobnie wprowadzić kontrolowane wyłączenia prądu, zmuszając tym samym przemysł do ograniczenia produkcji, tak jak to miało miejsce podczas kryzysu w czasach komunistycznych. Powiedział, że rząd powinien zaoferować inwestorom ulgi na budowę nowych elektrowni, co jest możliwe zgodnie z dyrektywami UE. Zagraniczni inwestorzy mogą unikać projektów węglowych w Polsce, ale nie dotyczy to czterech pionowo zintegrowanych, kontrolowanych przez państwo firm energetycznych. Największa, Polska Grupa Energetyczna (PGE), wkrótce podłączy nowy blok opalany węglem brunatnym w gigantycznej Elektrowni Bełchatów, która produkuje prawie 20 proc. krajowej elektryczności.

PGE rozpisała również przetarg na budowę nowych bloków węglowych w dwóch innych swoich elektrowniach.

Polski rząd zdaje sobie sprawę, że krajowe elektrownie nie mogą dalej spalać tyle węgla.

Zmiana paliwa

Rządowa polityka energetyczna na najbliższe 20 lat zakłada redukcję uzależnienia od tego surowca o blisko 40 proc., po części przez budowę dwóch pierwszych elektrowni atomowych.

– Myślę, że musimy zmienić paliwo i jeżeli będziemy naciskani przez UE, będziemy to robili wolno, bo nie możemy z dnia na dzień. Jedynym sposobem na znaczące zredukowanie naszego uzależnienia od węgla w ciągu najbliższych dziesięciu lat jest gaz – mówi Mielczarski.

Polska produkuje własny gaz ziemny, ale dwie trzecie swoich potrzeb zaspokaja importem z Rosji, co powoduje, że gaz, który jest o blisko 50 proc. czystszy niż węgiel, stanowi znacznie trudniej akceptowalne paliwo ze względów politycznych. Rząd podpisał umowę gazową z Rosją, gwarantującą dostawy do 2022 roku, ale pokłada również nadzieje w niepotwierdzonych jak na razie zasobach gazu łupkowego.

Przez ostatnie trzy lata wielkie koncerny energetyczne, takie jak ExxonMobil, ConocoPhilips i Chevron, wykupiły licencje na poszukiwanie gazu łupkowego w Polsce.

Inwestorzy są optymistami, a minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski mówił nawet, że Polska może się stać nową Norwegią. Nikt jednak nie wie, ile gazu łupkowego kryje polska ziemia ani czy jego wydobywanie będzie komercyjnie opłacalne.