Mówiąc wprost nie było niczego. Pozostałem rynki europejskie były równie spokojne, a całkowity brak istotnych informacji makro tylko potęgował marazm. Początki tygodnia zazwyczaj są spokojne, ale tym razem handel przypominał bardziej sesję świąteczną lub sylwestrową niż normalny dzień pracy.

>>> Czytaj też: Warszawscy inwestorzy pogrążeni w marazmie, GPW lekko w dół

Tylko z rana wydawało się, że najbliższe godziny może zdominować jeszcze analiza piątkowych danych z amerykańskiego rynku pracy. W miarę upływu czasu te obawy znikły, ale też nie pojawił się żaden sygnał mogący skłonić inwestorów do działania. Jedyną informacją z części makro była inflacja w cenach producentów ze strefy euro. Zgodnie z oczekiwaniami wyniosła 6,7 proc. i była nieznacznie wyższa niż przed miesiącem. Nie będzie ona zatem czynnikiem mogącym wpłynąć na czwartkową decyzję ECB odnośnie podwyżki stóp procentowych. Z całkowitym rynkowym lekceważeniem spotkały się kolejne doniesienia z Grecji, gdzie planowany jest n-ty już plan oszczędnościowy. Trudno oczekiwać aby faktycznie miał pomóc Atenom rozwiązać kłopoty finansowe, w które wpadli ponad rok temu, bo od tego czasu prowadzone działania nie przynoszą planowanych rezultatów, a skala zadłużenia do PKB wciąż się zwiększa. Mimo to dopóki w kraju nie ma zamieszek ani poważnych protestów ten czynnik nie będzie miał już znaczenia.

Wszystkie poniedziałkowe zmiany na WIG20 można bez wahania pominąć w analizach kolejnych dni. Obrót na całym rynku sięgający ledwo 700 mln złotych z czego ponad 137 mln skoncentrowało się na walorach PETROLINVESTU jednoznacznie sugeruje, że dziś na krajowym rynku działali w przeważającej większości gracze indywidualni. Większe zmiany możemy zobaczyć dopiero w końcówce tygodnia i to tylko jeżeli wtedy rynek amerykański będzie zbliżał się do zakończenia szóstego tygodnia z rzędu pod kreską. Nawet wtedy nie należy jednak podejmować nerwowych decyzji, ponieważ dopiero po przejściu poniżej majowych minimów (okolice 2800 pkt.) sytuacja byków się skomplikuje.

Reklama