W piątek w Brukseli rozpoczęła się ostatnia tura negocjacji w sprawie budżetu Unii Europejskiej na przyszły rok. Główną kością niezgody jest wysokość przyszłorocznych wydatków, w szczególności na badania i politykę zagraniczną. Parlament Europejski chce dużo większych wydatków, niż proponują Komisja Europejska i rządy.

"Podejmowane przez kraje UE wysiłki w celu konsolidacji narodowych budżetów powinny znaleźć odzwierciedlenie także w budżecie Europy na 2012 r. Dlatego punktem odniesienia dla zwiększenia europejskiego budżetu powinna być stopa inflacji" - powiedziała Merkel na konferencji prasowej. "To jest kierunek, w którym powinny pójść negocjacje w tej sprawie. Poza tym życzymy polskiej prezydencji sukcesu" - dodała.

Zdaniem Camerona propozycja PE, by zwiększyć środki unijnego budżetu o 5,2 proc. w stosunku do ubiegłego roku - do 133,1 mld euro - "jest nie do przyjęcia w chwili, gdy wszystkie kraje w Europie muszą przeprowadzić trudne cięcia w budżetach".

Reklama

Kraje UE zaproponowały budżet w wysokości 129 mld euro, co stanowi zaledwie 0,98 proc. dochodu narodowego brutto UE, przy czym wzrost o 2,02 proc. w stosunku do 2011 roku pokrywa jedynie inflację.

Podczas konferencji prasowej Merkel i Cameron odrzucili sugestie mediów niemieckich i brytyjskich, że w sprawie metod walki z kryzysem zadłużenia w strefie euro oba te kraje dzielą różnice niemożliwe do pokonania. Wielka Brytania nie należy do strefy wspólnej waluty, ale odczuwa konsekwencje obecnego kryzysu euro i apeluje do "17" o bardziej zdecydowane działania antykryzysowe.

"Oczywiście mamy swoje interesy, ale łączą nas przyjazne stosunki, dlatego możemy powiedzieć, że będziemy pracować wspólnie nad rozwiązaniem (problemów euro) do szczytu UE 9 grudnia. Jeden rozumie interesy drugiego" - zapewniła Merkel.

Obecnie panuje "spore zdenerwowanie w związku z pytaniem, czy naprawdę trzymamy się razem w Europie" - dodała. "Mogę powiedzieć jasno. Trzymamy się razem i będziemy się trzymać razem, bo w świecie, na którym żyje siedem miliardów ludzi, Europa nie ma innej możliwości" - oświadczyła. "Nie pozwolimy, by drobne zadrażnienia sprowadziły nas z właściwej drogi w tych trudnych czasach" - mówiła.

Zdaniem Merkel słuszne są apele Wielkiej Brytanii, by strefa euro z większą siłą starała się odzyskać zaufanie (rynków). "Ale nie powinniśmy też udawać, że użyjemy siły, której nie mamy, bo rynki bardzo szybko się zorientują w sytuacji i to się nie uda" - oceniła niemiecka kanclerz.

Powtórzyła, że Berlin opowiada się za "ograniczoną zmianą traktatu UE", prowadzącą do zaostrzenia dyscypliny finansowej w państwach członkowskich. Zastrzegła, że zmiany te miałyby dotyczyć tylko strefy euro.

Także Cameron przekonywał, że jest wiele punktów, w których Niemcy i Wielka Brytania "absolutnie się zgadzają". "Dotyczy to jednolitego rynku, dyscypliny budżetowej oraz potrzeby zmniejszenia deficytów krajów UE, a także europejskiego budżetu. Chcemy silnej Europy, więcej konkurencji i dokończenia budowy jednolitego rynku" - mówił Cameron.

"Silne i stabilne euro jest w interesie nas wszystkich. Musimy zatroszczyć się o rozwiązanie tego kryzysu. To narodowy interes Wielkiej Brytanii, tak jak i Niemiec. Oczywiście nie we wszystkich aspektach się zgadzamy, ale te różnice możemy pogodzić" - powiedział.

Zaapelował o szybkie wdrożenie decyzji antykryzysowego szczytu strefy euro z 27 października, dotyczących m.in. wzmocnienia Europejskiego Funduszu Stabilizacji Finansowej (EFSF), restrukturyzacji długu Grecji oraz rekapitalizacji banków.

Jednym z tematów sporu między Londynem a Berlinem jest propozycja wprowadzenia w UE podatku od transakcji finansowej. Cameron potwierdził w piątek, że Londyn sprzeciwia się tej propozycji. Jego zdaniem taki podatek miałby sens jedynie wówczas, gdyby został wprowadzony w skali globalnej. Wielka Brytania obawia się, że podatek osłabiłby konkurencyjną pozycję londyńskiego City, jako ważnego centrum finansowego na świecie.

W tym tygodniu brytyjskich komentatorów oburzyło wystąpienie czołowego polityka rządzącej Niemcami partii CDU Volkera Kaudera, który zarzucił Brytyjczykom, że odrzucając tzw. podatek Tobina, "bronią jedynie swoich interesów", a szczególnie interesów londyńskiego City. "Brytyjczycy nie należą do strefy euro, ale są członkami UE i dlatego ponoszą także odpowiedzialność za sukces UE" - mówił Kauder w zeszły poniedziałek na zjeździe CDU w Lipsku.

Ocenił też, że niemieckie propozycje walki z kryzysem są szeroko akceptowane w UE. "Nagle w Europie mówi się po niemiecku" - dodał Kauder.

Atmosferę tuż przed wizytą Camerona podgrzał w piątek niemiecki dziennik "Bild", pytając: "Co Anglia jeszcze robi w UE?". Cameron odpowiedział na to na konferencji prasowej: "Bardzo często to właśnie my próbujemy doprowadzić do pozytywnych zmian w UE w sferze konkurencyjności i wydajności".

Merkel zaś podkreśliła: "Wielka Brytania i Niemcy potrzebują siebie nawzajem w Unii Europejskiej. Nasza konferencja prasowa jest odpowiedzią na pytania, które stawia dziś jedna z niemieckich gazet".